Kolejna notka skracana - zmusza mnie do tego i brak internetu w domu i czas, którego ostatniuo jakoś zaczyna brakować. Na szczęście rzeczy do opisywania nazbierało się tyle, że spokojnie można tylko uporzadkować myśli i notka gotowa. Tym razem filmik, w którym trochę urzekł mnie niebanalny pomysł i dość sympatyczni bohaterowie. Dramat to tylko czy już komedia? Bohaterkami filmu są dwie siostry, które w dzieciństwie straciły matkę. Obie kobiety w swoim życiu dorosłym też nie bardzo potrafią sie odnaleźć. Starsza Rose (Amy Adams) sama wychowuje synka, łapie się różnych zajęć i ma cholerne kompleksy wobec swoich koleżanek ze szkoły, które porobiły kariery. Na dodatek władowała sie w romans z żonatym facetem, policjantem, który niby jej pomaga, ale na poważny zwiazek nie ma wcale ochoty. Patrzy w lustro i wciąż powtarza sobie, że jest siłna i że da radę... Młodsza Norah (Emily Blunt) jest raczej niespokojnym duchem, nie potrafi utrzymać się w żadnej pracy na dłużej, jest bardzo wrażliwa, ale przyjęła pozę buntowniczki i wybiera życie bez specjalnej odpowiedzialności.
Wychowywane bez matki i wciąż za nią tęskniące, ze średnio odpowiedzialnym ojcem (wciąż ładuje się w jakieś ryzykowne interesy), z własnymi kłopotami życiowymi, marzeniami i lękami... Bohaterki są takie prawdziwe w tej historii, tak naturalne i zwyczajne. Starsza wciąż czuje sie odpowiedzialna za wszystkich - za ojca, za dziecko, za siostrę, choć sama ze sobą nie potrafi dojść do ładu, młodsza wciąz buntuje się przed układaniem jej życia, choć sama nie wiem czego właściwie chce.
Przypadkiem wpadają na pomysł w jaki sposób zarobić trochę gotówki - zakładają firmę, która zajmuje się sprzataniem i utylizowaniem "materiałów pochodzenia naturalnego i potencjalnie niebezpiecznych". Czyli jednym słowem jeżdżą na miejsca zbrodni lub samobójstwa i sprzątają to co tam zastaną. Oryginalnie, prawda? Perypetie osobiste i zawodowe sióstr Lorkowskich to treść całego filmu. Sprzatanie po tragediach w życiu innych powoli pomaga im uporać się w oczyszczaniu własnych relacji, związków, ran i bolesnych wspomnień z przeszłości.
Naprawdę niegłupi film. Mimo całego ciężaru historii sporo w nim optymizmu i humoru...
Widziałam w zeszłym roku, bardzo przyjemny film. Niby lekka komedyjka, a tak naprawdę sporo materiału do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
ano właśnie... życie w stanach nie jest takie lekkie - problemy te same
OdpowiedzUsuńzachęciłeś mnie do obejrzenia tego filmu, "czaiłem" się na niego już jakiś czas, ale zawsze wybierałem inne produkcje. Dzisiaj na pewno go obejrzę.
OdpowiedzUsuńZ filmów w podobnym klimacie oglądałem ostatnio "Kolejny rok". Można o tym filmie przeczytać na moim blogu http://czarnamarmolada.blogspot.com/2011/08/czarna-marmolada-polecafilm-o-ludziach.html
Gorąco polecam.
to muszę zobaczyć. Mike'a Leigha lubię choć ewidentnie jego poglądy lewackie czasem mnie drażnią... ale opowiadać o ludziach zwyczajnych potrafi jak mało kto
OdpowiedzUsuńFilm o dawaniu sobie rady mimo ciągłych przeciwnościach. W tle wiele trupów - to o ludziach, którzy byli słabi. Fajny film, a i puenta wartościowa. Polecam
OdpowiedzUsuń