Strony

środa, 31 sierpnia 2011

Sandomierz i okolice, czyli notka krajoznawcza i fotograficzna

Tym razem notka mniej kulturalna, ale robię wyjątek i będzie trochę bardziej krajoznawczo. Opisów zbyt duzo nie będzie żeby nie przynudzać, ale za to wrzucam trochę fotek...
Pamiętam pierwsze swoje dłuższe zetknięcie z Sandomierzem i od dawna obiecywałem sobie, że zajrzę w te okolice z całą rodznką, a nie tylko sam czy ze znajomymi z pracy. No i się udało! Wyjazd zaplanowany na 3 dni, różne opisy wydrukowane, mapa mniej więcej rozpracowana, planów co niemiara...
Najpierw miejsce, o którym bardzo wiele słyszałem, ale sam nigdy nie byłem czyli Ujazd i zamek Krzyżtopór. Mimo trwających tam prac remontowych i odcięciu prawie połowy zamku dla zwiedzających, spędzić tam naprawdę można sporo czasu. Ruiny robią to niesamowite wrażenie, a dzieki temu, że chodziliśmy bez przewodnika dzieciaki mogły zaglądać niemalże w każdą dziurę i kawałek podziemi... Nie wiem czy kiedykolwiek dojdzie do jakichś szerszych prac renowacyjnych (a nie jedynie zabezpieczania), ale myslę, że to naprawde byłaby perełka południowej Polski. Kto chce zobaczyć więcej fotek niech zajrzy na stronę zamku  . Warto zboczyć z głównych szlaków komunikacyjnych i tłuc się bocznymni drogami by to zobaczyć... A w okolicy jeszcze polskie Carcassone czyli Szydłów. Nam niestety upał w autku na tyle zepsuł przyjemność z jazdy, że tym razem to miejsce sobie odpuściliśmy - będzie na następną wizytę w regionie.

|
Upał niesamowity więc w planach "oswajania" Sandomierza trzeba było poczynić spore poprawki :) Mapki pod ręką, ludzie życzliwi więc doradzają skróty, woda w plecak i omijając rynek przez parki, małe uliczki i wzgórza najpierw ciekawy wąwóz Królowej Jadwigi, szukanie cienia i chłodku (niestety komary jak sie okazało, które szukały tego samego). Docieramy nad Wisłę - spore zmiany odkąd byłem tam dwa lata temu - ładny plac zabaw, oczyszczone nabrzeże, ścieżki rowerowe, spacerowe, centrum informacji turystycznej, ładnie zagospodarowana przystań na kanale. Idealne miesjce na upał i chwilkę odsapnięcia. A więc kapoki na grzbiet i na wodę :)






Jak Zamek w Sandomierzu (ech jak nie ruiny to nędzne resztki nam zostają, tylko możemy sobie wyobrazić jak wyglądała całość z 4 skrzydłami...) wygląda od strony Wisły.
Drugi dzień to ciąg dalszy łazikowania po mieście niekoniecznie tam gdzie plączą sie wszyscy turyści, a więc np. park Piszczele (na fotce kopie szachów z XI wieku), różne uliczki, zakamarki i ścieżki... I schody bo przecież bez nich i bez tych wzgórz Sandomierz nie byłby taki sam prawda?

Na szczęście mimo upału łazikowało sie całkiem sympatycznie - chyba nawet wiecej przyjemności w takich mniej odwiedzanych rejonach niż z przepychania się między straganami gdzie wciąż te same pamiątki... A tak można natknąć się a to na kucyki, a to na piękną willę, albo na ślady ostatnich oberwań chmury i podyskutować z miejscowymi na temat powodzi, zniszczeń i tego czemu nie buduje się u nich bardzo wysokich budynków... Oswajanie i poznawanie specyfiki miasta nigdy nie wychodzi lepiej jak przez kontakty z miejscowymi... A w Sandomierzu życzliwych i otwartych ludzi nie brakuje. 
Potem znowu nad Wisłę :) Po drodze jeszcze Zamek, i oczwyiście mury miasta widziane z dołu... (i z sąsiedniego wzgórza - na zdjeciu)
Ach no i nie mogły nas ominąć pamiątkowe zdjęcia przy "uchu igielnym" z próbą wyjaśniania czemu akurat takie przejścia w murach nosiły taką nazwę...  Od czego wyobraźnia dzieci aby zobaczyć w takim przejściu wielbłąda - ich zdaniem by się zmieścił... (a na fotce Brama Opatowska).




Dopiero na wieczór - gdy chłodniej i mniej tłumów wizyta i tradycyjne lody na rynku...

Z dziećmi oczywiście nie można przesiadywać do późna w różnych knajpkach (ech chciałoby się), ale za to zaglądaliśmy w różne zakamarki szukając śladów serialu "Ojciec Mateusz".



Powrót był zaplanowany bardzo ambitnie. Skoro nie jeździliśmy po okolicy ze względu na upały to teraz trasa miała obejmować przynajmniej trzy ciekawe miejsca w okolicach Ostrowca.  

Jak się pewnie domyślacie z planów nici, bo to co brzmiało najbardziej atrakcyjnie dla dzieci musiało być zaliczone w pierwszej kolejności :) Zarówno z Ćmielowa z muzeum i warsztatmi malowania porcelany, jak i z kopalni krzemiania trzeba było zrezygnować bo ogrom miejsca i atrakcji w  Bałtowie udzielił się nam wszystkim i spędziliśmy tam ponad 4 godziny (a trzeba było jeszcze wrócić).
Odludzie straszne, a tu nagle przed naszymi oczami pojawiają sie kolejne informacje, tablice i strzałki - spływ tratwami i przystań, tu konie, tu zwierzyniec, i tak przez kilka kilometrów. Naprawdę robi to wrażenie i chyba nie na darmo określają się jako najwiekszy w Polsce komplekt turystyczny - zerknijcie sami.
Niedziela nie jest najlepszym dniem na zaglądanie tutaj bo tłumy były straszne (sam parking spokojnie myślę, że mieści powyżej tysiąca autek), ale na szczęście teren ogromny... My skupiliśmy się głównie na samym parku dinozaurów.
Zawsze podobalo mi się łączenie zabawy i nauki, a tutaj różnych ciekawych pomysłów na zainteresowanie tematem, aby nie skończyło sie tylko na pozowaniu i dotykaniu jest naprawde sporo.
Mmimo, że sporo rzeczy pewnie jeszcze można by dopracować to i tak jak na polskie warunki i naszą "siermiężność" robi to wszystko wrażenie i na dzieciach i na dorosłych. Możliwość dotykania, zabawy i na dodatek naprawdę ładnie wkomponowane w warunki terenowe. To nie jest betonowa pustynia, ale teren wykorzystany z pomysłem. Za wszystko oczywiście się płaci i to słono, ale naprawdę patrząc na nakład pracy i inwestycji warto wspierać takie miejsca (wyobrażam sobie ilu miejscowych tu pracuje).

A przecież nie korzystaliśmy jeszcze z tyle rzeczy, które tu wymyślono jako atrakcje...



No nic, wrócimy - podobnie jak i do innych miejsc już tu widzianych i do tych, które jeszcze chcemy zobaczyć. Przecież jeszcze Opatów, Baranów, zalew pod Tarnobrzegiem na upalne dni, a dalej np. Łańcut...











Czyż Polska nie jest piekna?
Zwykle mówię na koniec jakieś słowo podsumowania - polecam czy nie. Tu z czystym sumieniem mogę powiedzieć - Świętokrzyskie ma w sobie to coś co warto zobaczyć.











PS. aha przypominam o konkursie! do jutra szansa na wygranie "Kryptonim Posen"

6 komentarzy:

  1. Świetne zdjęcia i opisy, jak Bóg da wybierzemy się kiedyś Waszymi śladami, w końcu to całkiem blisko, pozdrowienia, Mansur.

    OdpowiedzUsuń
  2. 2-3 godziny jazdy w zależności od miejsca gdzie chcecie wylądaować, a naprawdę sporo ciekawych miejsc. Świętkorzyskie ma trochę pecha - nie dość, że nienajbogatsze to jeszcze najczęściej tylko przecianmy je w drodze np do Krakowa. A warto zobczyć z drogi i trochę sie zatrzymać. Kusi mnie np. żeby kiedyś wybrać się rowerami lub pieszo po tym regionie na dłużej niż kilka dni. Pamiętam z wypraw studenckich jeszcze góry świętokrzyskie i okolice Kielc kiedy się poruszaliśmy bez autka i jakoś wcale nam to nie przeszkadzało.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaaWaaaas!8)
    Cudeńka niesamowite! Szok!
    I gdzie tu jeszcze można było znaleźć czas na obejrzenie finału? ;)
    Wielki szacun za opis i zdjątka! Jedno i drugie niesamowite!
    Wychodzę z podziwu i staję obok. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. no ładnie zostałem zdradzony, że jeszcze na dodatek sobie w knajpach oglądam mecze wieczorami :) Trzymałem kciuki za Porto bo słabsze, ale nie dało rady.
    Ale ten mecz to było w ramach kontaktów z "tubylcami" bo na wyraźne zaproszenie właściciela (taka panuje tam zyczliwość) i dzięki temu dowiedziałem sie sporo fajnych rzeczy. Na wzgórze Salve Regina za radą właściciela na pewno się kiedyś wybiorę bo droge mi już wytłumaczył.
    Oj jest tam co oglądać. A przecież jeszcze rzut beretem w Góry Pieprzowe. No jak tam nie wrócić? Choć chętnie następnę takie trzydniówki zrobiłbym tez w Jurę, w okolice Jeleniej, Lublina, Torunia... Tyle jest pieknych miejsc w Polsce i tyle do pokazania dzieciom

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy wpis, na następne wakacje interesujące perspektywa. A myślałem, że dinozaury to tylko w Zatorze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj tych dinoparków już chyba kilkanaście - ten był jako jeden z pierwszych bo chcieli wypromować fakt odkrycie tu prawdziwych śladów

    OdpowiedzUsuń