Strony

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Arcydzieło. Powieść - Tom Hanks, czyli szacunek dla armii ludzi, którzy pracują nad każdą produkcją

Jak tu zacząć nowy rok na blogu? Może tytułem, który jest trochę prowokujący? Tom Hanks, którego mogliśmy poznać już jako pisarza poprzez małą formę (pisałem o niej - patrz spis przeczytanych na górze), publikuje powieść pt. Arcydzieło. Nie jest jednak na tyle pyszny, by tak traktować swoją powieść - to raczej próba pokazania nam jak wygląda od kulis proces tworzenia produkcji filmowych (sprawdźcie oryginalny tytuł powieści).

Czego trzeba by powstało arcydzieło i czy od początku wszyscy są świadomi, że mają do czynienia z czymś wyjątkowym? A może dla ekipy każdy film tak naprawdę jest ich niesamowitym dzieckiem, które wspominają ze wzruszeniem?
To spojrzenie człowieka, który czuje i zna to środowisko. Może dlatego tak wiele tu sympatii do ludzi, których rola przez widza nawet nie jest uświadomiona. Oświetleniowcy, ludzie od makijażu, catering, asystenci, kierowcy, spece od sprzętu, od wyszukiwania lokacji, czy wreszcie nawet lokalsi pojawiający się gdzieś w trzecim planie i mają co wspominać, gdy na kilka sekund uchwyci ich kamera.


Hanks potrafi każdemu z takich ludzi poświęcić nawet parę stron, opowiadając cały jego życiorys, drogę na plan, byśmy mocniej uświadomili sobie, że czasem przypadek, jedna produkcja może zmienić całą karierę. Wystarczy tylko wyczuć ten moment i go dobrze wykorzystać. Czy trzeba mieć jakieś szczególne umiejętności? Cóż, tu recepta jest prosta: przychodź zawsze punktualnie, staraj się robić wszystko jak najlepiej, bądź życzliwy, a to stwarza szansę, że nie tylko staniesz się częścią ekipy, ale i zapamiętają cię na tyle, żeby zadzwonić po raz kolejny, gdy zaczną kręcenie kolejnego filmu.

Można chwilami poczuć się dziwnie w tej wielowątkowej i tak bardzo wypełnionej detalami, tytułami, których nie znamy, technikaliami opowieści. Dziwny może wydawać się nawet sam film - no bo co może być wyjątkowego w kolejnej produkcji o superbohaterach? To takie amerykańskie, by do wszystkiego dopowiadać głębię, gdy tak naprawdę chodzi jedynie o rozrywkę. W tym jednak przypadku może rzeczywiście źródłem z którego czerpano, było coś wyjątkowego? Przekonajcie się sami czy i Wy z zaskoczeniem będziecie wchodzić w kolejne sceny produkcji o ogniomiocie i Wilczej Jagodzie, która nie może spać, bo o nim wciąż śni... Można nawet zerknąć na scenariusz tego filmu, strony komiksu, które zainspirowały reżysera. A że większości tytułów, które są tu cytowane nie znasz i nie potrafisz odnaleźć? Ano w tym cała zabawa - nie wiadomo gdzie kończy się, a gdzie zaczyna fikcja, co jest żartem, a co zupełnie serio. 

Na pewno Hanks podchodzi do filmów serio, nawet jeżeli to rzeczy nie mające w sobie znamion arcydzieła i to też czuje się w tej powieści. Poruszając się pomiędzy kolejnymi etapami, obawami o przekroczenie planu zdjęciowego i budżetu, rozwiązywaniem masy problemów, łącznie ze zmianą głównego aktora męskiego, poznajemy nie tylko kulisy przemysłu, ale i jego filozofię pracy. Najlepszą receptą na sukces ma być zaufanie, bliskość, wyrażana wdzięczność, tworzenie rodziny, a nie kreowanie się na wielką, rozkapryszoną gwiazdę. Czy tak rzeczywiście jest, musielibyśmy spytać jego współpracowników. Faktycznie jednak z olbrzymią empatią potrafi opowiadać o ludziach, którzy niby pojawiają się w napisach końcowych, ale gdzieś na szarym końcu. To zainteresowanie jakim ich obdarza wywołuje i w nas szacunek dla tej armii anonimowych postaci, które stoją za każdym filmem.  

Chwilami nużące, ale całość naprawdę ciekawa, chwilami trochę ironiczna, przewrotna. Umiejętność połączenia tych wszystkich nitek, z przeszłości, teraźniejszości, możliwość prześledzenia drogi do końcowego efektu zasługuje na podziw i prawdziwie wzrusza. 

***

i drugi głos w sprawie tej książki

Nie będę ukrywać, że przyciągnął mnie zarówno tytuł jak i nazwisko autora. Po prostu: Tom Hanks. Tematyka filmowa od lat jest mi mocno odległa, bo porzuciłam film na rzecz książek i teatru i nie żałuję. Tom Hanks to jedno, podejrzewałam jednak, że proces tworzenia filmu może mnie znudzić, więc odsłuchałam tę książkę w formie audiobooka. I to był strzał w „10”.  Interpretacja Szymona Bobrowskiego jest świetna. Słuchałam jej z prawdziwą przyjemnością, uśmiechałam się pod nosem, a kilka postaci prawdziwie polubiłam /Inez/, niektóre mnie wzruszyły /autor komiksu/, a o wszystkich twórcach filmów od tej pory będę myślała z szacunkiem.

Motywem książki jest opis powstawania filmu. Początkowo książka wydawała się odległa od tematyki filmowej, ale zaciekawiała, bo była tak „plastycznie” pisana, że widziało się ludzi i miejsca tak jak widział je autor. Potem puzzle zaczęły wskakiwać na swoje miejsce i otrzymaliśmy vademecum wiedzy o tworzeniu obrazu filmowego. Napisane to jest lekko, z nutką humoru, a niekiedy z odrobiną ironii. Razem z autorem przemierzamy studio filmowe, wynajdujemy plenery, wynajmujemy domy i lokale dla aktorów, razem z nimi bawimy się, stresujemy i rozwiązujemy wszelkie problemy. Stajemy się częścią ekipy, a wspaniała interpretacja lektora dodaje książce wiele smaczków.

Jest to powieść o powstawaniu filmu, który ma być arcydziełem kinowym, takim w stylu Hoolywood i o tym jak zrodził się pomysł na ten film aż do jego premiery. Towarzyszmy ekipie filmowej poprzez przygotowania, proces kręcenia trwający od pierwszego ujęcia aż do zakończenia zdjęć i do pokazu premierowego dla publiczności. A potem, jeszcze przez chwilę śledzimy losy osób, którym towarzyszyliśmy, przy tworzeniu tego tytułowego „arcydzieła”.

Lekka, miła lektura na ponure wieczory zimowe.

Polecam w formie audiobooka.

MaGa

2 komentarze:

  1. Oo, to może być coś dla mnie, a przeoczyłbym. Tylko żeby zachować dystans i nie podchodzić do niej śmiertelnie poważnie, prawda? Dzięki!

    OdpowiedzUsuń