Strony

wtorek, 4 lipca 2017

Jack Reacher. Nigdy nie wracaj, czyli ten typ tak ma. I konkurs


Jeżeli przy pierwszej części przygód Jacka Reachera, która została zekranizowana jeszcze miałem jakieś nadzieje, że tego szybko nie zabiją, a Cruise nie będzie strugał zbytniej gwiazdy, to po obejrzeniu tej produkcji chciałbym żeby trzecie już nigdy nie powstała. 
I na tym można by chyba zakończyć recenzję, prawda? Ale dla porządku dopiszmy kilka zdań. Jedna mina, malutki Cruise grający potężnego książkowego bohatera i coraz większy się z niego twardziel robi. Trzech? Ba, choćby i pięciu się rzuciło, on i tak ich jedną ręką... 
Naprawdę rośnie moja ciekawość jak to jest napisane, bo wciąż nie miałem okazji. Może więcej bym się dowiedział na temat tego czemu jest taki samotny, czemu wędruje z miejsca na miejsce, zatrzymując się jedynie tam gdzie trzeba zrobić porządek. Tu od razu wrzucony jestem w dziwną historię, gdzie bohater postanawia stanąć w obronie pewnej pani major, bo choć zna ją jedynie z rozmów telefonicznych, wie na pewno, że jest niewinna, wrabiana, zagrożona itd.


Nie tylko ją odbija z więzienia, ale jeszcze na karku z nastoletnią dziewczyną, ucieka, prowadzi śledztwo, robi rozpierduchę, zaciera ślady, podrzuca wojsku wskazówki, by złapać prawdziwych sprawców i jeszcze sporo rzeczy robi po drodze. A mimo to jest nudno. Nie znając materiału książkowego trudno mi powiedzieć co zawiodło, ale tu nawet czarny charakter jest jakiś mdły. Bójki, pościgi, całe to napięcie jest niewiele warte. To już wolę chyba po raz dziesiąty zapuścić sobie "Ściganego". Tam wszystko, łącznie z poziomem aktorstwa, jest kilka poziomów wyżej. 
Nawet nie dam Wam zwiastuna. Bo i po co. Popatrzcie sobie jedynie na to zdjęcie. 

Im dłużej próbuje udowadniać w kolejnych produkcjach jaki to jest twardy, staje się coraz bardziej śmieszny.






**************
Konkurs zakończony.
Dawno nic nie rozdawałem. Teraz, dzięki Wydawnictwu Editio Black  mam dla Was dwie świeżynki. I to przedpremierowe! Obie będą miały premierę dopiero 19 lipca, a do tego czasu być może będą już u nowych właścicieli. To wejście wydawnictwa na rynek z ofertą kryminałów. A ten gatunek (w tym skandynawskie) ma już u nas sporą grupę wielbicieli.
To co? Znajdą się chętni? Wybieracie między:
1. Tajemnicą Wyspy Flatey
2. Tak sobie wyobrażałem śmierć

Zadanie jest bardzo proste. Wystarczy wejść na moim blogu w zakładkę przeczytane, wybrać sobie jakąś pozycję, przeczytać moje o niej refleksje i napisać pod tym postem komentarz z:
a) wybranym i komentowanym przez siebie tytułem
b) choć kilkoma słowami swojego komentarza np. macie zdanie kompletnie odmienne, wytykacie mi ignorancję, brak umiejętności pisania i równie miłe słowa jakie chcecie mi przekazać
c) wskazaniem pozycji, którą wybieracie (1 albo 2)
d) podaniem maila do siebie

I tyle. Nie wymagam lajkowania profilu na FB, reklamowania, dołączania do obserwatorów itp. Wszystko to mile widziane, ale jedynie dobrowolnie :)
Zgłoszenia przyjmuję od chwili publikacji tego posta aż do 10 lipca do godziny 12.01
Wtedy ogłoszę zwycięzców (mam nadzieję na ciekawe/zabawne/oryginalne zgłoszenia). Wszelkie zmiany w ewentualnych zasadach będę ogłaszał tu. Wysyłka na mój koszt na terenie kraju (jakoś się dogadam ze zwycięzcami). W przypadku braku odpowiedzi na e-mail przez tydzień czasu, nagroda będzie przekazana komuś innemu.
To tyle. A teraz zapowiedź czegoś filmowego, czego recenzja pojawi się u mnie lada chwila

13 komentarzy:

  1. Ja nie konkursowo (choć obie książki mają bardzo ciekawe graficznie okładki) :), chciałam tylko napisac, że jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń "Króla Artura" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. recenzja jutro, najpóźniej pojutrze. Oczywiście Ritchie w swoim niepowtarzalnym stylu, ale jestem zachwycony, bo to świetna rozrywka

      Usuń
    2. No ja właśnie też :)

      Usuń
  2. Komentowana recenzja:
    Dochodzenie - David Hewson, czyli sprawa, która stała się obsesją

    mój komentarz:
    Jestem fanką "Dochodzenia” Davida Hewsona – tak, jak wcześniej z zapartym tchem oglądałam każdy z kolejnych odcinków serialu „The Killing”; a jest to dla mnie najlepszy kryminał telewizyjny ostatnich lat. Ale… ile radości zaskoczenia ta książka dostarczyła mi, gdy się okazało, że nie jest to powielenie fabuły –a jedynie oddanie klimatu, tej wyjątkowej gęstości mroku emocji, dreszczy… Bo zarówno rzeczywistość "Dochodzenia" , jak i „The Killing” jest realistyczna i brutalna, mroczna, chłodna i złowieszcza. Mimo to - czytając dałam się zaskoczyć, jakbym była prowadzona po zupełnie innych ścieżkach labiryntu zbrodni
    To, za co jeszcze cenię twórczość autora – jest inteligentna i pisana z pasją – co więcej – tego samego domaga się od czytelnika …

    wybór nagrody: Tak sobie wyobrażałem śmierć
    adres e-mail: katarzyna.muller@interia.pl

    pozdrawiam Kasia
    (lubię, chętnie udostępniam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak dobrze, że mi przypomniałaś, bo przecież miałem wrócić do tego autora. Dzięki!

      Usuń
  3. "Zapach miasta po burzy" Olgierd Świerzewski
    Najbardziej zaskoczyło mnie w Twojej recenzji to, że wpadłeś na to, by wziąć te tomiszcze nad morze. Książka jak dla mnie wcale nie kojarzy się z propozycją na typowo letnie "czytadło". Ale i ja nie żałowałabym miejsca, które mogłoby zająć kilka dodatkowych ubrań, na tę lekturę. Byłam pod ogromnym wrażeniem tej książki i generalnie zgadzam się z Twoją opinią, nawet miałam podobne skojarzenia podczas opisów potyczek szachowych, które autor przedstawiał niesamowicie emocjonująco. Byłam zaskoczona, że tak można, że nie sposób oderwać się od akcji, której trzon stanowi... mecz szachowy :) Książką byłam oczarowana oczywiście nie tylko przez wzgląd na te opisy. Intrygowała mnie również postać głównego bohatera, jego pasja, niezłomność, siła charakteru, z którą stawiał czoła przeciwnościom losu a także intuicja, kiedy się poddać, żeby nie dać się złamać. Książka stoi u mnie na półce i z przyjemnością powrócę jeszcze do jej kart.

    Chętnie przeczytałabym "Tajemnicę wyspy Flatey" więc zgłaszam gotowość przygarnięcia nagrody nr 1
    Pozdrawiam
    Beata
    mail:beataalfa@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też bardzo dobrze ją wspominam. druga książka tego autora już tak bardzo mnie nie zachwyciła

      Usuń
  4. Wybieram "Buszującego w zbożu" J.D. Salinger


    Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga i akurat recenzje "Buszującego". Kiedy miałam kilka lat mniej zaczęłam czytac tzw. "klasyki". Liczyłam na książkę Salingera, dzięki znajomością sprowadzono na moją prośbe do biblioteki kilka tomów:) Myślałam, że poznam bohatera z którym będe mogła się utorżsamic, który przez swój bunt coś zmieni, no ale tak jak Ty zawiodłam sie. Książka mi się dłużyła, nie zaiskrzyło między nami po prostu ;) Arogancja, egoizm i wieczne niezadowolenie Holdena nie miały nic wspólnego z buntem. Liczyłam na wiele, ale nic z tej książki nie wyniosłam:/


    Chętnie przygarnę "Tajemnicę wyspy Flatey" .

    Pozdrawiam,
    Ola

    blogerkaglop@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem tak chyba po prostu bywa - musi zaiskrzyć. A jak nie to jedynie można wzruszyć ramionami. Może kiedyś ta książka rzeczywiście inspirowała, była inna, ale dziś...

      Usuń
  5. Recenzja: Śmierć przybywa do Pemberley - P.D. James, czyli napisać dobrą kontynuację nie jest łatwo

    Nie jestem miłośniczką romansów, ale nie dotyczy to Jane Austen, przeczytałam wszystkie jej książki. Za to uwielbiam kryminały, mam w swojej biblioteczce Śmierć przybywa do Pemberley i już dwa razy próbowałam ją czytać. Chociaż znam i lubię książki P.D. James nie mogę się wciągnąć. Po przeczytaniu recenzji myślę że dam jej jeszcze jedną szansę, ponieważ Twoje recenzje zachęciły mnie do kilku książek:)

    Wybieram "Tajemnicę wyspy Flatey" .
    kki13@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nazywanie jej kontynuacją jest sporym nadużyciem. Raczej powiedziałbym, że to wykorzystanie dekoracji i postaci do napisania czegoś zupełnie innego. W końcu to kryminał. Sympatyczny, ale chyba spodziewałem się więcej o relacji samych postaci, które polubiłem (facet i czyta Austen??? A jednak)

      Usuń
  6. Recenzja "Zaginionej" Remigiusza Mroza.

    Szczerze mówiąc nie lubię książek pisanych przez polskich autorów. Nie uważam, że nie potrafią pisać. Po prostu historię z naszego podwórka, takie na wyciągnięcie ręki mnie nie intrygują. Coś co moge sobie tylko wyobrażać - to jest to czego szukam. Mimo wszystko wybrałem książkę Mroza, ponieważ byłem mile zaskoczony po przeczytaniu innej pozycji tego autora - "Behawiorysta". Byłem pod wrażeniem tego, jak autor stopniował napięcie i umieszczał zwroty akcji w najmniej spodziewanych momentach. Z tego co przeczytałem w recenzji, Mróz w "Zaginionej" zbyt dużo uwagi skupił na rozprawie. Z jednej strony zgadzam się - to jest jednak Polska, bez ławy przysięgłych i pełnych emocji rozpraw. Z drugiej strony uważam, że takie stopniowanie napięcia jest ciekawym pomysłem, choć nie wszystkim może przypaść do gustu. Niemniej jednak, gdyby nie kilka ostatnich zdań recenzji uznałbym ją za zniechęcającą do przeczytania "Zaginionej", chociaż jestem pewien, że nie zależało Panu na tym. Co więcej uważam, że profesjonalnie podchodzi Pan do pisania recenzji, chłodnym okiem zagorzałego czytelnika oceniając wypociny autora. Dziękuję za recenzję i pozdrawiam!

    Spośród książek konkursowych wybrałbym "Tak sobie wyobrażałam śmierć" J.Mo :)

    matrix27012000@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja chyba nawet wolę polskich autorów ostatnio. Oczywiście jeżeli się przykładają do budowania klimatu, detali, nie idą na łatwiznę.
      Dzięki za Pana wpis (a możemy przejść na TY?), bo też widzę dzięki temu jak często pisząc notki skupiam się na przelaniu jakichś wrażeń, nie starając się wyciągnąć z nich esencji. I potem ktoś mi zwraca uwagę: ale o co Ci chodzi - chwalisz, czy jednak odradzasz? Ano tak to z moim notatnikiem jest. Bałaganiarz ze mnie i tyle, a nie recenzent. Szczerze jednak powiem, że pisanie pod sznurek recenzji: wprowadzenie, ocena, podsumowanie, strasznie mnie męczy. Zdaję się na żywioł, często po nocy, walę błędy, mam jednak z tego frajdę. Zamierzeniem było (i nadal jest) by dzielić się jakimiś przemyśleniami, a nie narzucać jakieś oceny. Dlatego tak cieszą mnie jakieś odmienne opinie

      Usuń