Strony

poniedziałek, 21 marca 2016

Pięćdziesiąt twarzy Greya, czyli pan i poddana

Obejrzałem.
I prawdę mówiąc nadal czytać nie mam ochoty. Ale napisać jednak coś warto. Choćby ze względu na socjologiczny fenomen, zarówno książki, jak i filmu.
Film, który był hitem kinowym nawet w małych prowincjonalnych miasteczkach, książka, która zapoczątkowała całą modę na tzw. erotyczne (?) romanse. Co takiego w tym jest? Zwłaszcza, że zachwyt i koniunkturę nakręcają głównie przedstawicielki płci pięknej, które raczej ze względu na treść powinny być tą treścią oburzone. O co w tym chodzi? O jakieś podświadome pragnienie bycia pożądaną w sposób dziki, namiętny, na granicy przemocy. Marzenie o facecie, który zerwie bieliznę, rzuci na łóżko, przyciśnie itd. wrrrr... Dzikus w garniturze. Bo oczywiście nie zapominajmy, że poza tym ma być cholernie przystojny, elegancki i bajecznie bogaty.


photo.titleStara treść - trochę harlequinowa, czyli marzenie Kopciuszka, żeby mieć prawdziwego księcia i zostać tą jedyną (no i jeszcze przeżyć cudownie ten pierwszy raz), tym razem wzbogacone jest o element oryginalny - fantazje o podłożu sado-masochistyczny. Musisz być mi posłuszna: mówi bohater, a ona zamiast czuć się oburzoną i walczyć o swoje prawa, negocjuje umowę, wykreślając z niej co bardziej wymyślne pomysły. Czyje to fantazje? Jego czy jej? Zatyczki, kulki, podduszanie, podwieszanie... uff. A wszystko w filmie, który jest dopuszczony do oglądania przez 16-latki. Ten świat naprawdę staje na głowie. I jakoś nie słychać protestów feministek? Halo! Co się dzieje? Czy jeżeli są pieniądze i (zwykle w takiej sytuacji) zgoda kobiety, to wszystko w porządku? Nikogo to nie oburza, nie dziwi?

Nie wiem jak to jest napisane, ale film wyszedł z tego marny. Sztuczny i w dodatku mało realistyczny. Czy odważny? Chyba nie - zdjęcia są bliższe erotyce, niż pornografii, więc nawet i kontrowersji specjalnie nie ma. Jest jedynie zdziwienie. Po pierwsze - jak napisałem, co do samej historii, tego jak układ: pan - poddana, coś co ewidentnie jest toksyczne, może aż tak wciągać i fascynować. Po drugie - nie tylko samą bohaterkę, ale tysiące innych kobiet, które marzą by się z Anastasią zamienić. Cholera, pytanie czemu? Bo marzą o takim bogatym facecie (a wtedy zgodzą się na podporządkowanie i jego gierki), czy jednak może marzą o jakimś nowym doznaniu i jeżeli wmówi im się, że to fajne, ekscytujące, to pójdą za tym jak w dym? Nuda? Brak ognia? I naprawdę jedyne co mogą wymyślić, to coś takiego. Czy to tylko kwestia marzeń, czy rzeczywiście tęsknota za zmianą?
Do czego prowadzą zaburzenia na tym tle pokazał dużo prawdziwiej i mocniej Von Trier w Nimfomance.
O filmie nie ma co pisać. Wszystko takie uładzone, podane na słodko, jakby to była najnormalniejsza relacja. Sorry. Powiedziałbym, że jest nawet nudno.
Ale muzyka ładna :)

A jak Wasze wrażenia? Widzieliście? Czytaliście?


24 komentarze:

  1. Ja nic powiedzieć nie mogę, bo nie czytałam, nie oglądałam i nie mam zamiaru (choć trochę mnie kusi, bo czytałam/słyszałam wiele opinii wyśmiewających wewnętrzną boginię Any i inne tego typu perełki - mimo wszystko chyba się powstrzymam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś spróbuję poukładać sobie do jutra różne rzeczy w głowie, ale naprawdę dziwi mnie fenomen tego typu rzeczy, szczególnie wśród kobiet - przecież to tak naprawdę jest pochwała dominacji mężczyzn i podporządkowania (bardzo delikatnie mówiąc) kobiet

      Usuń
  2. Widziałam film i również nie mogę zrozumieć jego "fenomenu"..katastrofa to zbyt łagodne określenie :P Książki nie mam zamiaru przeczytać- czegoś takiego drugi raz bym nie przeżyła !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bajka o kopciuszku, tylko jakaś taka strasznie zwichrowana... to ja już chyba wolę Pretty Woman. Niby podobnie, a przynajmniej z humorem, można te postacie polubić. Nawet realizmu tam było więcej. A sądzisz, że książka gorsza? Czy podobna?

      Usuń
  3. Nie widzialam, nie czytalam i zamiaru takiego nie mam- zycie jest zbyt krótkie, by zajmowac sie chlamem. Sukces Greya to dla mnie kolejny dowód na to, ze przy dobrym marketingu da sie przekonac ogromne rzesze ludnosci, ze MUSZA to kupic, ze ich zycie bedzie niepelne bez danego produktu. No cóz...
    A tak w ogóle to wlasnie czytam swietna powiesc, która przeszla w PL bez echa- "Lepszy swiat" Dary Horn. Goraco polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odnotowane, będę szukał. Ale co do Greya cholera na początku to chyba nie tylko reklama - coś jest w tym takiego, że kobiety po to sięgnęły i w ogóle wydano te bazgroły pisane do internetu

      Usuń
  4. Jestem kobietą. Pożyczyłam książkę, próbowałam przeczytać, nie zdzierżyłam i odrzuciłam ją jak najdalej. W końcu dlaczego mam tracić czas na pornograficzne harlequiny? Z ciekawością przeczytam twoje przemyślenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam i czytałam... Film 0/10, z całej trylogii dość znośna była tylko i wyłącznie druga część....pozostałe to kicha.. temat nowy, więc Pani James mogła z tego stworzyć coś naprawdę fajnego, ale z tego co zauważyłam kobieta za bardzo pisać nie umie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza część to chyba właśnie miała zszokować, w drugiej autorka bardziej skupiła się na przemianie Greja, który dążył do tego by stworzyć normalny związek z Aną...poznajemy też pewne fakty z przeszłości, dzięki temu można lepiej zrozumieć czemu on jest taki, a nie inny...

      Usuń
    2. no właśnie ona jest chyba amatorką, którą po prostu znajomi namówili, by złożyła do wydawnictwa to co sobie stukała do internetu, nie? Nic dziwnego, że to tak prosto napisane i mało skomplikowane.
      Prawdę mówiąc jakoś przewidywalna ta przemiana Greya, ale czuję, że i Ana się zmienia mocno, nie?

      Usuń
    3. Nie, nie, Ana nadal jest takim niedorozwojem bez honoru... Stylu pisania tej amatorki znieść nie mogłam...

      Usuń
  6. Czytałam i oglądałam. O zgrozo! Mimo wszystko - książka lepsza niż film.
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ czemu o zgrozo, ja właśnie chętnie bym poznał zdanie tych, którym się podobało, nie narzucam wcale tego, że moja opinia ma być jedyna

      Usuń
    2. Ale nikt się nie sugeruje twoją opinią, to są nasze własne. ;)

      Usuń
    3. a bo tak mi zabrzmiało to "o zgrozo" jakbyś czuła się pod presją i negatywnie oceniana. Z mojej strony to raczej ciekawość - chętnie bym pogadał z kimś komu się podobało

      Usuń
    4. np mojej koleżance się podobało i to właśnie ona mi poleciła tą trylogię opisując słowem - zajebista :)

      Usuń
    5. ale myślisz, że to dlatego, że mało czyta i ma mało porównania? Czy jednak coś jej się tam spodobało, np. nuta pikanterii?

      Usuń
    6. Ona akurat dużo czyta, chyba dlatego, że było to po prostu coś nowego, coś innego od książek dostępnych na rynku w kategorii romanse, później jak rozmawiałyśmy to mówiła, że ten styl pisania był męczący, mnóstwo powtórzeń, niektóre akcje takie śmieszne mimo tego,że miały być smutne...jak np w drugiej części niby samolot Christiana ginie, ale nikt nie ma czasu go nawet zacząć szukać czy rozpaczać, bo on w kolejnym rozdziale po prostu staje w drzwiach. Mnie osobiście te sceny pikantne w ogóle nie fascynowały i jej chyba też nie, bardziej skupiłyśmy się jak koleżanka niżej na psychice bohaterów...Główna bohaterka w całej trylogii była nie do zniesienia...On miał zwichrowaną psychikę, ale jej można by chyba napluć w twarz, a i tak by z nim była...

      Usuń
    7. ona mnie denerwowała swoją naiwnością, ale wiesz, że jak to tym myślę, to chyba jest nawet bardziej realistyczna niż on - w końcu wiele kobiet wchodzi w toksyczne związki właśnie z nadzieją: że moja miłość go uleczy, a potem znoszą jego picie, bicie, bo nie widzą już innego świata

      Usuń
  7. Czytałam, powiem szczerze, że nie skupiałam się na doznaniach cielesnych, ale wszędzie dopatrywałam psychiki bohaterów, a co do filmu najgorszy on nie był, ale przy momencie zamknięcia windy popłakałam się. ;) Recenzja zresztą jest u mnie na blogu. ;)

    Pozdrawiam serdeczne i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po raz drugi pojawia się wskazanie na temat psychiki bohaterów - może tu jest klucz, fascynuje nie tyle sado-maso, ale jakaś tajemnica, skaza, którą dostrzega kobieta i chce ją wypolerować?

      Usuń
  8. Bardzo ciekawa recenzja! Zgadzam się, że "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to książka, która wzbudza skrajne emocje – albo się ją uwielbia, albo krytykuje. Sama historia ma na pewno w sobie coś, co przyciąga czytelników, ale osobiście mam mieszane uczucia co do przedstawienia relacji między bohaterami. Czasem wydawało mi się, że książka bardziej skupia się na sensacji niż na rzeczywistym rozwoju postaci. Ciekawe, jak na odbiór tej historii wpłynęła jej medialna popularność i ekranizacja. Myślisz, że filmowa wersja oddała to, co autorka chciała przekazać w książce?

    OdpowiedzUsuń