Strony

sobota, 2 listopada 2024

Powiernik - Franciszek M. Piątkowski, czyli wejdź w świat rodzimowierców

Niewiele kupuję i czytam od samowydawców, ale widzę że ten rynek coraz mocniej rośnie i sporo z moich znajomych właśnie tam poszukuje czegoś nowego, czegoś ciekawego.
Dotąd przyjmowało się, że książki które nie pojawiają się "u największych" to po prostu literatura klasy B, jakieś odrzuty, nad którymi po prostu uznano że dalsza praca redakcyjna nie ma sensu. Od kilku lat mam wrażenie iż to gruba pomyłka, bo coraz więcej ciekawych rzeczy widzę bez logo znajomego wydawnictwa, a wśród tych rzeczy, które znowu ów znaczek noszą, coraz więcej chłamu.


Nie chcę dokonywać jakichś analiz, bo za słabo znam tą ofertę, mam jednak wrażenie, że bardziej zdeterminowani by wydać stworzoną przez siebie opowieść są ludzie jakoś związani z fantastyką, przyzwyczajeni do fandomowego "najlepiej zrób to sam", pełni pasji i przekonani, że znajdą swoich odbiorców. Mniejsze ciśnienie jest może na sukces, a radość raczej z każdego fana, czy czytelnika, z którym można porozmawiać, który docenia to co się zrobiło.

Ten przydługi wstęp to część refleksji jakie miałem przy lekturze Powiernika, pożyczonego od przyjaciół. I w sumie w okolicach 1 listopada to dobry czas na taką notkę. Książka to wstęp do większej historii, mocno osadzonej w świecie słowiańskich wierzeń, legend, które w ostatnich latach budzą coraz większe zainteresowanie. Historii w której jest i przygoda, i napięcie, i jakaś droga do przebycie przez głównego bohatera.



Młodego mecenasa Marka Lichockiego poznajemy gdy wydaje się w pełni zadowolony ze swojego życia. Kancelaria nieźle się rozwija, jego życie uczuciowe jest w rozkwicie, w sumie niczego mu nie brakuje. Gdy otrzymuje nietypową ofertę, uświadomi sobie jak dotąd widział i rozumiał niewiele. Jego nowy mentor, opiekun płaci mu spore pieniądze za to, żeby wprowadzać go w świat dawnych wierzeń, religii, którą dotąd znał jak się okazuje jedynie bardzo płytko. Rokicki ma w tym swój cel - poszukuje następcy, kogoś kto nie tylko będzie przewodził obrzędom i wspólnocie, ale i przejmie wiedzę, która daje potężną siłę. Wiedzę która jest darem, ale i jak się okazuje może być też zagrożeniem. 

Świat dawnych bogów nie jest bowiem jednolity, można tu dostrzec sporo konfliktów, rywalizacji, a niektóre siły od zawsze wymykały się spod kontroli człowieka, raczej próbując go sobie podporządkować lub nawet zniszczyć. Zdobywając wiedzę o bogach, demonach i innych bytach spoza naszego świata, Lichocki nawet się nie spodziewa jak szybko będzie musiał stanąć z nimi do konfrontacji.


Jak wspomniałem to pierwszy tom cyklu, a ja chętnie wejdę w dalszy ciąg tej opowieści. Co prawda ciekawsza wydawała mi się pierwsza połowa książki, czyli "szkolenie" Lichockiego, niż jego podróż przez krainę zmarłych i nie wiem czego będzie więcej (akcji czy jednak wprowadzania w świat dawnych wierzeń), chętnie się jednak przekonam czy moje odczucia nadal będą pozytywne jak po pierwszym tomie.
Jest napięcie, klimat, pradawne obrzędy, legendy i spora dawka wiedzy o słowiańskiej mitologii. I w sumie racja - skoro uczy się dzieciaki o wierzeniach Greków, Rzymian, czy Egipcjan, czemu tak mało wiemy o tradycjach z naszych ziem? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz