W ostatnich dwóch tygodniach jakoś mniej oglądam filmów, brak czasu i sił by poświęcić dwie godziny wieczorem na taką rozpustę. Ale na szczęście są jeszcze seriale - jedne lepsze, inne gorsze, ale zaletą jest to, że można sobie je nagrywać i oglądać porcjami, a pojedyncza porcja nie przekracza 40 minut. Z góry więc mogę uprzedzić Was, że pewnie w krótkim czasie wrzucę kilka postów o serialach. A dziś o produkcji dość odważnej choć przecież nie oryginalnej - to kopia amerykańskiego (nie widziałem) serialu In Treatment, który też chyba był kopią produkcji izraelskiej. Ale HBO widać, że włożyło w ten projekt sporo pracy - dobór aktorów, prace nad dialogami i konsultacje ze specjalistami... I na naszym rynku jest to pewne nowum - przyzwyczajeni do seriali gdzie obserwujemy jakiś rozwój wypadków, śledzimy losy jakichś ludzi, z pewnym trudem przychodzi nam patrzeć przez prawie pół godziny na dwoje gadających ludzi. A tak w większości wygląda każdy odcinek tego serialu... to nie tyle serial co nagrane mini-sesje terapeutyczne.
Główną postacią serialu jest psychoterapeuta (Jerzy Radziwłłowicz), który w swoim domu spotyka się z pacjentami - każdy dzień tygodnia to inny pacjent i inna historia. Mamy młodą dziewczynę, która już dość długo przychodzi do niego na terapię i nagle wyznaje mu, że się w nim kocha, jest komandos (przykuwający uwagę Marcin Dorociński), który wrócił z Afganistanu, gdzie w ramach "wykonania rozkazu" ostrzelał wioskę gdzie zginęli cywile, jest nastolatka skierowana przez sąd z podejrzeniem póby samobójczej, małżeństwo, które przeżywa kryzys. Każde z nich ma swój dzień tygodnia - przez 9 tygodni śledzimy ich historie. Ale to nie wszystko - terapeuta tez człowiek i też ma swoje problemy - ze sobą, w relacjach z żoną, z dziećmi, przezywa wątpliwości co do pacjentów, piątki wiec zawsze są przeznaczone na jego superwizję (bardzo mi się podoba ten pomysł scenariuszowy, bo pokazuje jaka to cholernie ważna sprawa) i spotkania z dawną "mentorką" i przyjaciółką (ciekawa rola Jandy).
Z jednej strony Polacy często lubią przyglądać się życiu innych, podsłuchiwać, ale ten serial wcale nie jest łatwy w oglądaniu. Bo też i sprawy nie są łatwe, poruszane są dość trudne (i odważne obyczajowo) tematy, ale chyba największa trudnością może być fakt tak wielkiego skupienia się na emocjach (a Polacy o uczuciach nie bardzo potrafią rozmawiać) i na słowach. To bliższe teatrowi niż telewizji. Ogromne wyzwanie dla aktora, dla scenarzysty, ale i dla widza.
Ja się wciągnąłem, ale też może ze względu na pewne "spaczenie zawodowe" i zainteresowania. Nie to, że serial czegoś może nauczyć - pod tym względem może nawet trochę drażnić pewna sztuczność i niesamowite wolty emocjonalne w kazdej sesji. To bardziej kwestia docenienia, że oto o pewnych sprawach mówi się dość otwarcie, pokazuje jak one się w nas gromadzą i choć tego sobie nie uświadamiamy ile cierpienia nam sprawiają. Mówienie o uczuciach ma sens, nawet jeżeli w pierwszym momencie wydaje się, że boli (nas lub innych).
Podoba mi się tez wątek głownego bohatera i jego problemów osobistych - to profesjonalista, ale też mający swoje kryzysy, wątpliwości. Superwizja o jaką prosi swą dawną mentorkę jest dla niego równie niełatwa jak niektóre sesje dla jego pacjentów. Pomaganie innym czasem tak pochłania, że traci się z oczu prawde o sobie.
Jerzy Radziwiłłowicz jest dość chłodny, wyważony, niby profesjonalny, ale też widać jak różne rzeczy potrafia go wybić z tej pewności siebie, że czasem jedzie już po bandzie etyki zawodowej. To kolejny plus filmu, choć tu nie chcę się rozpisywać, bo za dużo dygresji mi się uruchamia, chocby z zajęć ze studentami - na temat ich wyobrażenia o roli i pracy psychoterapeuty.
Ja się wciągnąłem, ale też może ze względu na pewne "spaczenie zawodowe" i zainteresowania. Nie to, że serial czegoś może nauczyć - pod tym względem może nawet trochę drażnić pewna sztuczność i niesamowite wolty emocjonalne w kazdej sesji. To bardziej kwestia docenienia, że oto o pewnych sprawach mówi się dość otwarcie, pokazuje jak one się w nas gromadzą i choć tego sobie nie uświadamiamy ile cierpienia nam sprawiają. Mówienie o uczuciach ma sens, nawet jeżeli w pierwszym momencie wydaje się, że boli (nas lub innych).
Podoba mi się tez wątek głownego bohatera i jego problemów osobistych - to profesjonalista, ale też mający swoje kryzysy, wątpliwości. Superwizja o jaką prosi swą dawną mentorkę jest dla niego równie niełatwa jak niektóre sesje dla jego pacjentów. Pomaganie innym czasem tak pochłania, że traci się z oczu prawde o sobie.
Jerzy Radziwiłłowicz jest dość chłodny, wyważony, niby profesjonalny, ale też widać jak różne rzeczy potrafia go wybić z tej pewności siebie, że czasem jedzie już po bandzie etyki zawodowej. To kolejny plus filmu, choć tu nie chcę się rozpisywać, bo za dużo dygresji mi się uruchamia, chocby z zajęć ze studentami - na temat ich wyobrażenia o roli i pracy psychoterapeuty.
Niektóre sceny wydają mi się trochę sztuczne, napięcie wprowadzane na siłę, nie wszyscy aktorzy potrafią się w 100% odnaleźć w tych dość niełatwych rolach. Ale i tak warto zerknąć i wyrobić sobie swoje własne zdanie. Bo to nie tylko film i rozrywka, ale i pewnego rodzaju wyzwanie dla inteligencji, wrażliwości, naszej ciekawości. Przysłuchując się tym rozmowom może ktoś się będzie dziwił, ktoś inny oburzał, twierdził, że to manipulacja, nadinterpretacja itd. Ale warto też przyglądać się tym poszukiwaniom, zmaganiom, próbom zrozumienia siebie, nadania jakiegoś nowego sensu życiu, próbom decyzji czy naprawiania tego co nagle zaczęło się psuć. Może kiedyś dzięki temu będziemy bardziej skłonni sami przyznać się do słabości, porażek, albo mniej skłonni do oceniania czy kierowania życiem innych ludzi.
Po prostu - ciekawy eksperyment.
trailer a można znaleźć też zwiastuny każdego z wątków (czyli na każdy dzień tygodnia z innym bohaterem)
ps. roztrzygnięcie rozdawajki:
pakiet nr 1 powędruje do Marii czyli @elima@poczta.fm (15 post do tego pakietu)
pakiet nr 2 powędruje do anek7 (post nr 7)
pakiet nr 3 powędruje do sardegny - oto szczęściara już drugi raz coś u mnie wygrała (post nr 3).
pakiet nr 2 powędruje do anek7 (post nr 7)
pakiet nr 3 powędruje do sardegny - oto szczęściara już drugi raz coś u mnie wygrała (post nr 3).
Losowanie przeprowadzały koleżanki z pracy więc protokoł z wydrukowanymi komentarzami i zaznaczeniem numerów co prawda bez podpisów i pieczątek ale jest na dowód, że przekrętów nie było. W pokoju 5 osób więc świadków multum :) Gratulacje dla szczęśliwców. Zapraszam do kolejnego konkursu, który już wystartował, a nastepne wkrótce.
Zadomowiłam się u ciebie;-0
OdpowiedzUsuńgratuluję :)
OdpowiedzUsuńgratulacje!
OdpowiedzUsuńa mnie znów się nie udalo ;(
gratulacje
OdpowiedzUsuńbarbaratoja - bardzo mi miło :) to może herbatki? proponuję jasminową
OdpowiedzUsuńBlueberry - ba, może kiedyś nagroda dla wytrwałego konkursowicza? Co Ty na to?
pesymistka 13 - a czy gdybyś wygrała to byś zmieniła nicka na optymistka ;)? to może nastepnym razem wezmę to pod uwagę
dudqa - dziękuję w imieniu zwycięzców (bo jeszcze żadne się nei pojawiło) zapraszam do następnych konkursów
Pierwszy konkurs mam już zaliczony, więc rozejrzę się zaraz za następnym :) dziękuję za zabawę i do następnego :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Gratuluję i cholernie zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńGratuluję (z małą nutką zazdrości;))
OdpowiedzUsuńGratuluję szczęściarom!
OdpowiedzUsuńAleż mam szczęście :) Pięknie dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOj masz szczęście, tak liczyłam na ten zestawik!
OdpowiedzUsuńGratulacje:)
podróżniczy pewnie powtórze przed świętami :) może nawet rozbuduję
OdpowiedzUsuńWidziałem kilkanaście odcinków In Treatment, na polską wersję się nie skuszę, bo postacie są dokładnie takie same jak w wersji amerykańskiej, może jedynie dostosowano wszystko do naszych realiów.
OdpowiedzUsuńto prawda takie opinie słyszałem, ba, wiekszośc twierdzi, że amerykańska duzo lepsza, ale skoro już się wciągnąłem to potem będę miał tylko odniesienie do lepszego :)
OdpowiedzUsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńTakże weszłam w świat Bez tajemnic. Jestem na 23 odcinku. Najbardziej mi się podoba (nie wiem czy podoba w kontekście tego serialu jest dobrym słowem) wątek z Dorocińskim (jest genialny), wątek pary i wątek Zośki. W superwizję też wchodzę. No i Janda w końcu się nie trzepie. Zaskoczyła mnie:)
Jednak mam problem z wątkiem Weroniki, nie wiem dlaczego tak trudną rolę powierzono modelce Beli, która grać nie umie i mnie aż zęby bolą podczas oglądania z nią odcinków (zwłaszcza, że jest duży kontrast pomiędzy innymi idealnie obsadzonymi rolami).
Wiem,że nie tylko mnie te odcinki nie pociągają a wręcz drażnią. Ale nie o to chodzi. Ciekawa jestem co myślisz. Otóż moja znajoma ma kontakt z psychoterapeutką (ona ma także kontakt z innymi i omawiają ten serial między sobą) i ona wraz ze swoimi kolegami i koleżankami po fachu twierdzą, że postać Weroniki tak bardzo drażni tak dużą ilość widzów, bo to jest świadomy zabieg, że Weronika jest typem histeryczki i ona ma za zadanie drażnić. I nie bez powodu drażni szczególnie widzki, bo kobiety się nie dają nabrać na te jej gierki. I ja to w jakimś stopniu biorę, jednak mnie jako widza kobiety nie drażni postać Weroniki tylko drażni mnie Małgorzata Bela w roli, której moim zdaniem nie potrafi udźwignąć. Że to niby ma tak być, że ona nie ma grać fachowo ma być prawdziwa. A dla mnie ten wątek w ogóle nie ma znaczenia, bo ja jej nie wierze, ale nie wierze Weronice tylko Beli.
I nie wiem czy to nie jest także spaczenie zawodowe tych wszystkich terapeutów, żeby wszystko miało swoje uzasadnienie, że jeżeli drażni cie rola Weroniki to ma drażnić, bo to typ histeryczki. Hmm trochę to dla mnie dość grubymi nićmi szyte, bo ja tam nie widzę typu histerycznego, tylko widzę Belę, która nie umie grać. I nie bardzo rozumiem dlaczego została wybrana do tej roli nie profesjonalna osoba. Może jednak jest w tym jakiś głębszy zamysł. Bo jakoś mi nie pasuje żeby reżyser dał taką plamę.
Co o tym myślisz?
Szkoda, że nie widziałeś wersji amerykańskiej. Ciekawa jestem czy tam też gra pani, która nie jest aktorką i tak samo gra koszmarnie? Może znasz kogoś kto zna wszystkie wersję?
Bardzo mnie to nurtuje, bo już nie jedną rozmowę z koleżanką przeprowadziłam. Ja swoje, że to wina aktorki, ona że drażni mnie z jakiś głębszych powodów. Jestem dość sceptycznie ustosunkowana do tej teorii. Nie wiem:)
Ciekawa jestem Twojej opinii także od strony męskiej:)Mam nadzieję, że w miarę jasno wyjaśniłam o co mi chodzi:)
Pozdrawiam serdecznie.
a co ja teraz mam w ramach tej męskiej strony odpowiedzieć? Mnie też drażni ta aktorka i uważam akurat wątek poniedziałkowy przez to za najsłabszy... Na dodatek straciłem mozliwość oglądania tego serialu - przez wyjazdy i potem awarię dekodera mam teraz odwyk :) nic nie oglądam nic nie nagrywam... z jednej strony buuu ostatni sezon gotowych, 5 Dextera, chyba 8 Housa, Siostra Jackie i jeszcze parę innych fajnych rzeczy... A z drugiej strony może to dobrze? Narzekam że mam Adwent wyjątkowo zaganiany w tym roku, a tak choć chciwlkę mogę odetchnąć a nie siedzieć przed tv, jakoś widze że mojej małżonce też się nie spieszy z naprawą :)
OdpowiedzUsuńa wracając do serialu - pewnie można pociagnąć dyskusje na prywatnego e-maila, ja w ogóle uważam, że tam jest sporo stereotypowych wstawek i z historii pacjentów i z tego jak to jest wyciagane i omawiane...