Czatując na BBC na współczesną serialową wersję Sherlocka Holmesa (fajne!, ale o tym za czas jakiś), którego reklamowała Malwina trafiłem na coś jeszcze co mnie zainteresowało. To mini serial dziejący się we współczesnym Londynie i opowiadający o dość klasycznym układzie - młody rozpoczynający karierę detektyw trafia do ekipy doświadczonych policjantów - zapał i podejście "nowoczesne" kontra doświadczenie, skuteczność (w przesłuchaniach :)) ale i pewne schematy w myśleniu. A pierwsze zadanieich wspólne niełatwe - ulice dzielnicy Whitechapel wstrzymały oddech z odrazy - na ulicach jakiś zbrodniarz atakuje kobiety i w okrutny sposób, niczym rzeźnik je okalecza i morduje.
Sprawa coraz bardziej się komplikuje - to co biorą za świetne dowody tak naprawdę okazuje się jedynie pewną grą jaką podejmuje z nimi morderca, który naśladuje... No właśnie pewnie już zgadliście. Kuba rozpruwacz powrócił. Wszystkie szczegóły są identyczną kopią tego co sie wydarzyło w wieku XIX - może więc jest to dzieło jakiegoś znawcy i pasjonata historii? Czy i tym razem policja będzie równie bezradna jak wtedy? Detektyw Chandler za wszelką cenę chce przewidzieć kolejny ruch i zapobiec dopełnienia serii morderstw będących powtórką dzieła rozpruwacza. Dość cyniczny sierżant Miles oraz reszta załogi posterunku długo nie chce uznać tej teorii i wcale Chandlerowi nie pomagają.
Ogląda się to całkiem fajnie, migawki nowoczesnego Londynu pojawiają sie tylko na chwilę, w większości dominuje nastrój pełny grozy i tajemnicy, a różne załuki i uliczki nocą wcale nie sprawiają wrażenia bezpiecznych (mimo monitoringu). W zalewie różnych filmów kryminalnych najwyraźniej twórcy wpadli na pomysł podobny jak w literaturze - szczypta historii sprawia, że wszystko staje się trochę mniej znane, tajemnicze i wywołuje niepokój (a jednoczęsnie zwiększ anaszą ciekawość). Trzy odcinki w sezonie pierwszym, podobno jest kontynuacja, ale już pewnie z trochę zmieniona obsadą (to kolejny plus filmu - brak happy endu czyli raczej mało konwencjonalne rozwiązanie w tego typu produkcjach).
ps. dziś tylko krótka notka bo padam na nos - stanie prawie dwie godziny w kolejce zrobiło swoje i kręgosłup dopomina się pozycji leżącej... Ale za to autograf i dedykacja Sławomira Mrożka zdobyta :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz