Strony

niedziela, 16 października 2011

Dziecko czyli o niedojrzałości

Ten film ogląda sie prawie jak dokument. Kamera, która po prostu towarzyszy naszym bohaterom wszędzie gdzie idą, niewiele dialogów, zero znanych twarzy, większość sprawia wrażenie naturszczyków. No i tempo - niespieszne, wiele scen celebrowanych, bez muzyki...
Bruno i Sonia są jeszcze bardzo młodzi. Ona ma osiemnaście lat, on zaledwie dwadzieścia, żyją z jej zasiłku i kradzieży popełnianych przez Bruna i jego gang małoletnich złodziejaszków. Kiedy pojawia się Jimmy, ich wspólne dziecko, Sonia bardzo się zmienia - chciałaby stabilizacji, ma nadzieję, że Bruno stanie się bradziej odpowiedzialny. A on? Najchętniej żyłby tak jak dawniej - po chwilach szaleństwa gdy kupuje wszystko to co najlepsze dla dziecka, wspólnej radości, przychodzi chwila gdy zaczyna sie zastanawiać czy nie skorzystać z okazji i dziecka... nie sprzedać.
Zupełnie beztrosko podchodzi do swego czynu - mają teraz kasę, dziecko będzie miało dobrze... A w każdej chwili mogą "sobie zrobić drugie". Dla Soni to jednak ogromny szok i trafia do szpitala gotowa oskarżyć Bruna o przestępstwo. Młody tata, najpierw przerażony jej stanem, potem policją próbuje odzyskać dziecko. Teraz jednak musi "odpracować dług" jakiego domagają się pośrednicy. Nie mogąc sobie znaleźć miejsca, odrzucony przez dziewczynę zaczyna planować "grubszą akcję"...
Dziecko i dwoje młodych ludzi, też mentalnie prawie dzieci - dotąd beztroskich, żyjących z dnia na dzień, kochających się, ale dalekich od myślenia o przyszłości. Szczególnie Bruno jest to typem, który tak naprawdę o niczym odpowiedzialnie nie myśli - wszystko postrzega jako "okazję", nie martwiąc się o jutro ani o innych. Nawet gdy Sonia wychodzi ze szpitala z dzieckiem po narodzeniu okazuje się, że w tym czasie on wynajął komuś jej mieszkanie. Czy to wszystko co się dokona - od sprzedaży dziecka, przez próby naprawienia tego co zmalował to prawdziwa wewnętrzna przemiana? Można by po finale filmu sądzić, że tak. Że po raz pierwszy uczy się naprawiania własnych błędów - mimo, że udało mu się uniknąć odpowiedzialności - sam zgłasza sie na policję. Docenia to także i Sonia, choć pewnie nie jest jej łatwo samotnie z dzieckiem. Ale coś w tym jest - lepszy dojrzały facet po wyjściu z pudła, niż tak głupi jak dotąd na wolności. Nie miała w nim oparcia...
Film braci Dardenne  to opowieść o dojrzewaniu, o egoizmie i o tym co sprawia, że zaczynamy myśleć o innych. Film surowy, prosty, a mimo to poruszający. I nie jest to bynajmniej tylko oskarżenie, że oto niedojrzałe dzieci mają dzieci, bawią sie w rodzinę, nie ma tu prostych odpowiedzi. Traktowanie dziecka jako "bagażu" może i wydaje się wstrząsające, ale to nieprawda, że nie ma w nich uczuć (możemy domyslać się jak wyglądają ich własne rodziny). Ale ta niejednoznaczność, te skomplikowane uczucia, które nimi targają sprawiają, iż bohaterowie tego filmu są prawdziwsi, nawet przemiana nie przychodzi jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki.  

Byś może nie każdemu podpasuje, bo to jednak kino specyficzne, ale ja polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz