To moje pierwsze spotkanie z twórczością Thorwalda i po tym co o jego książkach słyszałem i po przeczytaniu "Krwi królów" aż ciekaw jestem pozostałych pozycji wydawanych przez ZNAK. I czemu odkrywa się go u nas dopiero teraz skoro jego ksiązki pochodzą sprzed ponad 40 lat, a były wydawane w Polsce już chyba w latach 80-tych? Ale trzeba przyznać, że facet pisze świetnie i miał bardzo dobry pomysł na to by przykuć uwagę do swoich powieści. A kluczem jest pomysł - znaleźć ciekawy temat (a takich przecież w historii mnóstwo), przegrzebać archiwa i potem dokonać pewnej fabularyzacji uzyskanych danych. I oto uzyskujemy fascynująca lekturę. Tym razem na podstawie 3 życiorysów z różnych dynastii królewskich otrzymujemy rozprawę o hemofilii.
Czym jest hemofilia chyba specjalnie wyjaśniać nie muszę - najkrótsza definicja to opis objawów: krew nie krzepnie, krwotoki mogą spowodować śmierć pośród straszliwych cierpień w błyskawicznym czasie. Niby teraz wiemy już trochę więcej o tej chorobie, medycyna opracowała też pewne sposoby aby ratować hemofilityków w sytuacjach zagrażających ich życiu (a przecież może to być nie tylko skaleczenie, rana, ale np. uderzenie i krwotok wewnętrzny, albo nawet gwałtowna zmiana pozycji). Ale jeszcze 100 lat temu wiedza była znikoma, a kuracja praktycznie nie istniała żadna. I to jest najbardziej w tej książce fascynujące - opis walki tak naprawdę przy braku nadziei na zwycięstwo, tragedii nie tylko samych chorych, ale również ich rodzin, które były wobec choroby zupełnie bezradne.
Autor opisuje trzy historie. Część pierwsza ma formę spowiedzi księcia Alfonsa z królewskiej rodziny hiszpańskiej. Wciąż uciekał przed swym przeznaczeniem, tułając się po świecie i szukając swego miejsca - relacjonuje nie tylko całe małżeństwo swych rodziców, swe dzieciństwo, ale wszystkie wydarzenia związane z wojną domową w Hiszpanii. Część druga dzieje się w roku 1945 w Bawarii, w chaosie końca wojny. Lekarz Hertrich zostaje wezwany do ratowania życia pruskiego księcia Waldemara - starego człowieka, który wraz żoną uciekał przed Rosjanami i schronił się w okolicy w domu przyjaciela. Próbuja transfuzji krwi, ale by była ona skuteczna musi być powtarzana. Tymczasem do miasta wkraczaja Amerykanie i lekarz otrzymuje rozkaz by w pierwszej kolejności zająć się więźniami obozów koncentracyjnych. Część trzecia - chyba najciekawsza dotyczy Rosji i carewicza Aleksego. Tym razem oczami lekarza, który wielokrotnie był zapraszany na konsultacje otrzymujemy relację począwszy od najmłodszych lat, przez dorastanie, dziwny związek rodziny carskiej z Rasputinem, aż do tragicznej śmierci całej rodziny. Historia dla mnie najlepsza, bo i sama Rosja wydaje się najbardziej fascynująca i bliska. Widać, że autor wybierając te konkretne postacie i okres historyczny wprowadza dodatkową wartość - oprócz opisu samych objawów choroby, starań rodziny i lekarzy by ratować życie, w każdej z tej historii jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń, które mają wpływ zarówno na monarchię jak i losy całych narodów. Ba - Thorwald stawia dość ciekawą i kontrowersyjną tezę, że gdyby nie choroba, która dotykała potomków królewskich, gdyby nie pewne zamknięcie się dworów z tego powodu to losy Europy i świata mogłyby się potoczyć inaczej. Gdyby lud w Hiszpanii mógł cieszyć się następcą tronu, a władca zajmował sie rozwiązywaniem bieżących problemów wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy w Rosji odsunięcie Rasputina od rodziny carskiej i jego wpływów cokolwiek by zmieniło? Może tak silne powiązanie wszystkich wydarzeń z chorobą jest pewnym nadużyciem, ale autor w dużej mierze oparł się na dobrze udokumentowanych źródłach... Może coś w tym jest? Na pewno warto przeczytać i przemyśleć samemu.
Czytając te historie nie da się nie współczuć ich bohaterom - uderza ogrom samotności, izolacji, a jednocześnie i tak nie udawało się uniknąć zagrożeń, cierpień, rozpaczy bliskich. Jednocześnie czytając o rodach królewskich, gdzie od kołyski czuwał nad chorymi sztab ludzi trudno nie pomyśleć o losach chorych, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się na dworze.
We wszystkie te historie autor wplata efekty swego dochodzenia - od kogo zaczęła się hemofilia w rodach królewskich, śledzi kolejne pokolenia i gałęzie rodów, wskazuje gdzie przypuszczalnie śmierć dziecka w bardzo młodym wieku była przyczyna hemofilii (bo były one ukrywane). W ostatnim rozdziale (już bardziej naukowym) podaje też schemat dziedziczenia i wyjaśnia czemu choroba pojawiała się nie w każdym pokoleniu. Jako prawdopodobną pierwszą nosicielkę tej choroby autor wskazuję brytyjską królową Wiktorię. To ona przez mariaże swoich dzieci przyczyniała się do jej rozpowszechnienia w innych rodach monarszych całej Europy.
Warto przeczytać, bo rzecz jest lekka, nie przeładowana terminami medycznymi, a jednocześnie daje sporą wiedzę (na temat metod leczenia również). Może drażnić jedynie przeładowanie relacji świadków i dialogów wydarzeniami, faktami, nazwiskami (przy braku narratora wszystko opowiadają w pierwszej osobie uczestnicy wydarzeń). Na pewno sięgnę po inne pozycje Thorwalda, bo widzę, że warto.
O matko, a ja widocznie trafiłam na mało ciekawą ksiażkę tego autora ("Godzina detektywów"), której nie dałam rady przeczytać. Jakoś się do autora zraziłam.
OdpowiedzUsuńto chyba kontynuacja stulecia detektywów, które podobno jest niezłe... tego jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś "Triumf chirurgów" i pamiętam, że bardzo mi się ta książka spodobała. W sumie nie wiem dlaczego nie sięgnęłam po inne jego książki, ale... kiedyś pewnie to zrobię, bo wydaje mi się, że naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńO matko, który dzisiaj? Spóźniłam się???
OdpowiedzUsuńKsiążki JT SĄ znane od dawna, ja czytałam 2 części chirurgów na przełomie liceum i podstawówki (czyli 20 lat temu).
OdpowiedzUsuńano właśnie, nie wiem czemu dopiero w tej chwili robi się wokół nich tyle szumu, jako bestselery najczęściej pojawiają się rzeczy nowe :) na razie inne odkładam na póxniej. Ale do nich wrócę
OdpowiedzUsuń