Jeszcze przed wyjazdem udało się wypuścić do kina, a że małżonka ostatnio gustuje w komediach to trafiliśmy na mocno reklamowane "Druhny". Sporo porównań do "Kac Vegas", ale to jednak dwie prawie zupełnie inne bajki. O ile w "męskiej" historii ekscesy na kacu były motywem przewodnim to tu pojawia się trochę podobnego humoru (mało wybrednego), ale mam wrażenie, że to tylko pewna otoczka, podokoloryzowanie opowieści o przyjaźni, o tym jak przechodzić różne kryzysy w swoim życiu... A więc film obyczajowy? Komediodramat? No zgadzam się, że są zabawne sceny, ale czystą komedią bym tego nie nazwał. No i jeżeli porównujemy do Kac Vegas to jednak są spore różnice w stylu opowiadania o bohaterach i ich dylematach - tu mimo wszystko jest poważniej, głębiej, tak niby to nostalgicznie i wzruszająco, a nie jak w przypadku filmów tzw. męskich (kumplowskich) gdzie po szaleństwach jest zwykle zero refleksji, zmiany postawy, a morał zwykle jeden - szaleć tak by się nie wydało. Jeżeli porwónywać Druhny to prędzej do Leidis - bohaterki są co prawda starsze, ale gadki o życiu, facetach, problemach podobnie szczere i mimo, że czasem bawią to jest w nich trochę prawdy życiowej.
Bohaterka - Annie - straciła swój biznes, wplątała sie w jakiś przedziwny związek z palantem, który spotyka się tylko wtedy gdy sam ma ochotę i wyprasza ją z łóżka nad ranem. Jej przyjaciółka Lilian wychodzi za mąż i prosi ją o to by jako druchna (ta główna) zajęła się przygotowaniem wieczoru panieńskiego (ostatecznie lecą do Las Vegas - a jak!) i wesela. Przeżywając swój kryzys (i finansowy i emocjonalny) na dodatek musi sprostać konkurencji w osobie Helen - nowej koleżanki swej przyjaciółki - bardzo bogatej i zadzierającej nosa..
A więc film "kumplowski" o kobietach... O tym czym dla nich jest przyjaźń, o rywalizacji, o marzeniach, o tym czy są szczęśliwe i co sądzą o tym co zwykle uważa się za "szczyt szczęścia" dla kobiety... A to wszystko przy okazji okraszone porcją humoru jednak nie oszukujmy się żenującego - może kogoś śmieszą wymiotujący mężczyźni, ale w przypadku kobiet jest to jeszcze mniej zabawne... Gdyby skupić się tylko na gagach musiałbym napisać: żenada, ale ponieważ film nie ogranicza się tylko do tego to można potraktować go troszkę łagodniej.
Nie wszystkie wątki są równie inteligentne czy zabawne (mi podobały się pełne absurdu sceny z rodzeństwem z którym Annie mieszkała (Mała Brytania sie kłania), miejscami robi się nudno, miejscami zbyt "dosłownie"... Film więc dość nierówny, balansujący między głupimi gagami a fkomedią romantyczną (wątek z policjantem), w dodatku bez jakiejś super ścieżki dźwiękowej czy też super kreacji aktorskich. Duet reżysersko producencki czyli Paul Feig i Judd Apatow wyprodukował co najwyżej średniaka - dla jednych zbyt żenujące, dla innych za mało śmieszne i zbyt nudne. Ten ich pomysł na wyśrodkowanie akcentów mimo, że interesujący (bo jednak nie wszyscy lubią humor poniżej pasa) chyba jednak nie do końca wypalił. Parę razy sie zaśmiałem (żona bawiła sie lepiej), ale nie jest to to bynajmniej dla mnie film, który bym nazwał "najśmieszniejszym". Choć i tak oceniam go chyba nawet lepiej niż Kac Vegas - ale właśnie dlatego, że nie jest tak głupawy, że ma w sobie trochę inteligentnych dialogów i prawdy o życiu.
Na pewno optymistyczne, ale czy zabawne to oceńcie sami...
PS. przypominam o konkursie! Do 15 sierpnia czekam na odpowiedzi! Konkurs
Widziałam tylko zwiastun w kinie, więc o treści się nie wypowiem. Jednak rzucił mi się w oczy wygląd bohaterek - wreszcie normalnie wyglądające osoby, a nie wystudiowane lalki.
OdpowiedzUsuńA czy widziałeś (dawno temu;) "Wesele Muriel"? Niezły moim zdaniem.
Masz rację bohaterki są mało "pozerskie" i dość życiowe - to spory plus, problemy też przeżywają jak najbardziej realne.
OdpowiedzUsuńWesele Muriel widziałem chyba bardzo dawno bo mało kojarzę, może czas żeby poszukać i przypomnieć sobie skoro polecasz... za dużo oglądam :) ale pomysł bloga jest dla mnie wybawieniem i źródłem informacji o emocjach sprzed np pół roku... stąd też nie zamierzam zaprzestać. Maniactwo zobowiązuje, a skleroza nadejdzie szybciej niż mi się wydaje (już na pogo sił brakuje :))
W "Weselu Muriel" sporo było muzyki Abby. Plus Toni Collette, którą od tamtej pory pokochałam - kolejna normalnie wyglądająca kobieta;) Jakieś dwa lata temu specjalnie kupiłam sobie gazetową kopię dvd tego filmu, zachwyt nieco opadł, ale w tym filmie nic nie obraża inteligencji widza;)))
OdpowiedzUsuńDzisiaj o 20.30 w TVP Kultura "Transylwania" Gatlifa, gdybyś był zainteresowany.
kurcze przegapiłem, może powtórzą...
OdpowiedzUsuńNa pewno. Ja w połowie spasowałam. Poczułam się taka brudna, że musiałam się wyłączyć;)
OdpowiedzUsuńDruchny cóż polecam muszę sie przyznać, że jest to komedia na której poprostu można było się pośmiać a do tego nie głupia więc w gruncie rzeczy nie czułam się zażenowana żartami jak to miało do tej pory miejsce ! polecam
OdpowiedzUsuń