Strony

sobota, 7 maja 2011

Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, czyli zegar, który chodzi do tyłu

Kolejna rzecz "odświeżana". Tym razem film, który wzbudził sporo skrajnych reakcji - od znudzenia aż po zachwyty. Już sama osoba reżysera czyli Davida Finchera narobiła smaku, scenariusz i pomysł ciekawy, duże zainteresowanie jak sobie twórcy poradzą z pokazaniem niełatwego procesu "odmładzania", parę gwiazdek w obsadzie, czego więcej trzeba by stworzyć coś ciekawego? A wyszło troszkę nijako. Przy drugim obejrzeniu przyznaję, że ta powolna opowieść coś w sobie ma, ogląda sie to dobrze, ale kurcze wciąż mi czegoś brakuje (podobnie jak przy recenzowanym już "Social Network" czy wcześniejszym "Zodiaku"). Fincher robił kiedyś filmy, które miały jakiś pazur, charakter, a tu jest nijako, te ostatnie filmy mógłby nakręcić byle kto. Fabuła pewnie znana wszystkim - oto historia człowieka, który zamiast sie starzeć młodnieje. Śledzimy losy Benjamina Buttona od urodzenia (w 1918 roku w Nowym Orleanie), gdy przy porodzie umiera jego matka, a ojciec porzuca go widząc jego wygląd (choroba, która sprawiła, że miał organizm staruszka), aż po wiek XXI.
Historię życia bohatera poznajemy poprzez prowadzony przez niego pamiętnik, uzupełniony komentarzem umierającej Daisy (Cate Blanchett), jego największej miłości. Dla staruszki leżącej w szpitalnym łóżku te wspomnienia to najpiękniejsze chwile jej życia, pamietnik czyta i słucha zwierzeń matki jej córka (Julia Ormond). Benjamin po narodzeniu mimo swej choroby (i wyglądu - brawa dla charakteryzatorów) ma szczęście - trafia do domu opieki dla seniorów i otrzymuje wiele miłości od przyszywanej mamy Queenie. Gdy wszyscy wokół powoli się starzeją, on staje sie coraz silniejszy, zdrowszy i pełen energii. Wreszcie postanawia zaciągnąć sie na statek i wyruszyć w wieloletnią tułaczkę po całym świecie.
Gdy wraca do domu spotyka przyjaciółkę z dzieciństwa - właśnie wspomnianą wcześniej Daisy. Wybucha między nimi gorące uczucie, ale czy ono ma szansę na przetrwanie gdy jedno z nich się starzeje, a drugie staje się coraz młodsze? Rola grana przez Brada Pitta to naprawdę duża rzecz, choć musimy pamiętać o tym, że połowa sukcesu to zespół ludzi, którzy mu się pomagali wdrożyć w różne etapy wiekowe (nawet możemy go zobaczyć młodszego niż na początku jego własnej aktorskiej kariery).
Ale na nagrody przede wszystkim zasługuje pomysł scenariusza i adaptacja opowiadania Scotta Fitzgeralda. Dzięki temu mamy tu cały zestaw różnych smaków, obrazów i przemyśleń od tych najprostszych, że czas jest nieubłagany dla każdego... Wyobrażacie sobie dziecko z jego mentalnością i ciekawością świata w ciele niedołężnego staruszka? Męka. A umysł doświadczonego i może nawet zmęczonego starca w ciele dziecka? Okazuje się, że to też wcale nie sama radość, ale też ból i samotność.  
Otrzymujemy opowieść o życiu, o upływie czasu, o ludziach i o miejscach, o odnalezionych i utraconych miłościach, o radości życia, o leku, o smutku i wreszcie o śmierci i odchodzeniu. Opowieść niespieszną (dwie i pół godziny!), z pięknymi zdjęciami, z piękną muzyką. Opowieść momentami wzruszającą, momentami śmieszną. Ale czy opowieść, która pozostanie w nas na dłużej? Gdyby nie choroba głównego bochatera niewiele by nas w tej historii zainteresowało. Większośc z tego co widzimy, nawet sposób narracji jest zbliżony do tego co już znamy i co widzieliśmy ładny kawałek czasu temu (a ja wciąż lubię ten film) czyli w "Forrest Gump". Scenariusz i potencjał w fabule był - szkoda, że reżyser poszedł po najmniejszej linii oporu i nie spróbował włożyć w to serca (lub pazura). Tu mam wrażenie, że zabrakło jakiejś magii, odrobinę czegoś więcej niż tylko ładna opowieść. Stwierdzenie, że czas jest nieubłagany jak dla mnie jest banalne.
Ja jednak czekam na lepszy film Finchera i nie tracę nadziei.
trailer
możesz zobaczyć także: Social network

2 komentarze:

  1. Mi się natomiast ten film bardzo podobał i uważam jest niezwykły.
    pozdrawiam i szczęśliwego Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ każdy ma prawo do własnych odczuć :) to właśnie w kulturze jest piekne - to nie matematyka! tu możemy się róznić, spierać, komentować i to jest piękne

    OdpowiedzUsuń