Strony

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Autor - Strachy na Lachy, czyli odkrywanie Kaczmarskiego wciąż na nowo

Jacek Kaczmarski to  człowiek legenda, poeta i symbol jednocześnie. Dziś już coraz mniej pamiętany, słuchany, ale dla tych, którzy mieli okazje słuchać jego tekstów i wykonań był i będzie niezapomniany - nie tylko przez teksty doczytywane wprost jako polityczne, ale również a może nawet bardziej za kapitalne teksty o polskiej historii oraz mądre i gorzkie refleksje na temat naszych przywar narodowych.
Sięgnąłem po wielu miesiącach do płyty kapeli Krzysztofa "Grabaża" Grabowskiego z kapelą Strachy na Lachy - piosenki Kaczmarskiego, niestety troszkę płyty okrojonej bo brak zgody Gintrowskiego (współautor kilku planowanych kawałków) spowodował, że kilka z nich się tu nie znalazło. Kapela raczej rockowa, bardzo bogate instrumentarium (sporo dęciaków, akordeon, flet itp.), które podstawowy skład zespołu ubogacają i na pewno nie jest to płyta wygłup gdzie teksty śpiewa się byle jak nie zważając uwagi ani na melodię ani na charakter utworu. Utwory Kaczmarskiego wybrano też te mniej znane, na dokładkę tylko zmiast tych wykreślonych dołożono "Mury" - kompletnie nie pasujące do reszty i chyba najsłabszy kawałek na płycie.
Tak naprawdę po rozwiązaniu punkowej i rock'and'rolowej Pidżamy Porno Krzysztof Grabowski ze swoja nową kapelą poszedł mocno w stronę poetyckości, folku i melodii w swej muzyce. Ale nawet gdy porównujemy inne płyty Strachów na Lachy to na płycie "Autor" naprawdę jest dużo poważniej, więcej refleksji i podporządkowania muzyki tekstom. Gitary i momentami ostrzejsze brzmienia nie przeszkadzają (no może dla kogoś strasznie przywiązanego do oryginałów będzie to budzić zdziwienia), ba nawet powiedziałbym, że czasem świetnie oddają charakter kompozycji i tekstów Kaczmarskiego (kto widział jego ekspresyjne koncerty i to co wyczyniał z gitarą będzie wiedział o co chodzi). Wokal - no Grabaż często zamiast śpiewać bardziej deklamuje (np. Szklana Góra), ale jego głos i charakterystyczna chrypka w niektórych numerach tworzą klimat bliski twórczości Kaczmarskiego czy nawet Wysockiego (Czerwony autobus).
Płyta może nie jest "przebojowa", ale naprawdę wciąga z każdym przesłuchaniem coraz bardziej. Wiadomo każdy znajdzie tu bardziej ulubione kawałki dla siebie - moim ulubionym jest "Walka Jakuba z aniołem" - zarówno ze względu na tekst jak i świetny pomysł na aranżację tego numeru - dużo gitar i klimatu niczym rodem z garażowej sceny londyńskiej, to też kapitalny materiał na przebój. Ale zwracają uwagę też numery szybsze i zrobione troszkę na "łobuzerskie" ("Siedzimy tu przez nieporozumienie") czy folkowe i reggae'owe ("Ballada dla obywatela miasteczka P."), świetny jest też chłodny i troszkę tajemniczy "Kazimierz Wierzyński".  
Jeżeli ktoś przegapił tę płytę - naprawdę polecam. Nawet tym, którzy za rockiem nie przepadają - tu nie jest ostro, choć niektóre kawałki nabierają dzięki bogatemu instrumentarium i nowym pomysłom zupełnie nowego brzmienia. Gorszego? Lepszego? A może po prostu warto przypominać wartość tych kawałków i poety i barda młodszemu pokoleniu...     

możesz posłuchać także: Młynarski plays Młynarski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz