Porwanie i zamordowanie francuskich mnichów z Tibhirine w 1996 było jednym z kulminacyjnych punktów fali przemocy i zbrodni, jaka przetoczyła się przez kraj w wyniku starć rządu z ekstremistycznymi grupami terrorystycznymi, dążącymi do jego obalenia. Zniknięcie mnichów miało znaczący, długofalowy wpływ na pozycję algierskiego rządu, społeczności religijne oraz międzynarodową opinię publiczną. Tożsamość morderców i okoliczności śmierci mnichów do dziś pozostają tajemnicą, choć ostatnio odkryte fakty wskazują na udział wojska w porwaniu zakonników.
W 2003 sprawą zajął się francuski sąd. Niedawno odtajniono część dokumentów, a w nadchodzących miesiącach na jaw mogą wyjść kolejne informacje, które może wreszcie rzucą światło na tę kwestię. „Ludzie Boga” ukazuje ostatnie kilka miesięcy życia małej społeczności chrześcijańskich mnichów w „krainie muzułmanów”. Film próbuje uchwycić ducha tych wydarzeń i ukazać ich wpływ na społeczność mnichów, nie jest szczegółowym zapisem historycznym, choć kreacje aktorskie do złudzenia przypominają rzeczywistych bohaterów opowieści.
Historia rozpoczyna się na kilka tygodni przed ultimatum terrorystów nakazującym wszystkim cudzoziemcom opuszczenie kraju. W Wigilię uzbrojona terrorystyczna bojówka włamuje się do klasztoru. Mnisi stają przed dylematem: wyjechać, czy zostać? Muszą podjąć tę decyzję grupowo na podstawie osobistego zdania każdego z nich. Obie ewentualności niosą za sobą określone konsekwencje. Gdy mnisi odmawiają ochrony wojskowej, rząd Algierii nakazuje im powrót do Francji.
Każdy z mnichów podejmuje decyzję na podstawie przesłanek osobistych, politycznych i duchowych, szukając odpowiedzi w głębi swej duszy i sumienia. Napięcie wynikłe z tego dylematu przesyca codzienne życie w klasztorze – zarówno jego praktyczne jak i mistyczne aspekty – w coraz większym stopniu. Mnisi są silnie związani z okolicznymi wieśniakami, starają się działać w duchu pokoju i miłosierdzia, przeciwstawiając go przemocy, która zapanowała w kraju. Natomiast w mojej opinii scena z kolacji z podkładem muzycznym Czajkowskiego to niesamowity majstersztyk ukazania emocji bez dialogu.
Film „Ludzie Boga” stanowi świadectwo oddania mnichów i siły ich pokojowego przesłania, którym chcieli podzielić się ze światem pozostając wśród swych muzułmańskich braci: ich wiary w braterskie i duchowe porozumienie między chrześcijaństwem i islamem. Mnisi nazywali armię rządową „braćmi z równin” a terrorystów „braćmi z gór”. W pełni zdawali sobie sprawę, że stąpają po cienkiej granicy, znalazłszy się pomiędzy dwoma antagonistami o niejasnych zamiarach. Film właśnie ukazuje tę sytuację z punktu widzenia mnichów i rytmu życia w cysterskim klasztorze.
Życie w klasztorze trapistów (oficjalna nazwa Cystersi Ściślejszej Obserwancji) jest oparte na zasadach Biblii, Reguły św. Benedykta (napisanej w VI wieku) oraz pism ojców monastycyzmu. Życie mnichów benedyktyńskich skupia się wokół zasady „ora et labora” – módl się i pracuj. Siedem razy dziennie mnisi odprawiają wspólnie „Liturgię godzin”, czyli modlitwę brewiarzową, składającą się ze wszystkich 150 psalmów oraz z pieśni, hymnów, fragmentów Pisma Świętego i modlitw. Mnisi śpiewają oficjum jednym głosem, by zjednoczeni wejść w kontakt z Tchnieniem Życia. Wznosząc głosy unisono, stają ramię w ramię w duchowych zmaganiach. Trapiści z wyboru żyją w ciszy i milczą przez większą część dnia. Ich codzienne życie oparte jest także na naukach głoszonych im przez przełożonego klasztoru (opata lub przeora) i zebraniach, tzw. „kapitułach”.
Wszystkie ważne decyzje podejmowane są w sali zwanej kapitularzem. Zostają poddane głosowaniu poprzedzonemu osobistą rozmową zainteresowanego z przeorem.
Trapiści nie prowadzą apostolskiej misji ewangelizacyjnej i powstrzymują się od głoszenia kazań. Reguła św. Benedykta nakazuje mnichom praktykowanie gościnności i szczodrości, „zwłaszcza względem ubogich i cudzoziemców”, oraz cierpiących. Stawia na pierwszym miejscu pracę fizyczną i budowanie więzi z sąsiadami poprzez uprawę ziemi – zwłaszcza w okresach niepokoju i ograniczenia zasobów. Klasztory budowane są zwykle w mało zaludnionych obszarach, co sprzyja kontemplacyjnemu życiu w otoczeniu przyrody. Wszyscy trapiści rezerwują jeden dzień w miesiącu na samotną medytację na łonie przyrody. Obecnie Zakon Cystersów Ściślejszej Obserwancji liczy 2600 mnichów w 96 klasztorach męskich i 1883 zakonnic (Zakon Cystersek Surowej Reguły) w 66 klasztorach żeńskich na całym świecie.
Film „Ludzie Boga” cieszy się we Francji wielką i zaskakującą popularnością. Od chwili wejścia do kin na początku września dramatyczna historia katolickich mnichów zajmuje pierwsze miejsce na liście przebojów kinowych. Do tej pory obejrzało ją blisko trzy miliony widzów. W tekście „Film dotknięty łaską” ksiądz Martin de la Ronciere, komentując fenomen popularności „Ludzi Boga” wśród francuskiej publiczności podkreślał, że „jego sukces pokazuje, że wbrew pozorom Francuzi są spragnieni takich wartości, jak szlachetność duszy, sens ofiary czy bezinteresowność”. Także we Włoszech, gdzie film miał niedawno swoją premierę, dystrybutor nie przewidział tak dużej popularności. Na stosunkowo niewielkiej liczbie kopii „Ludzi Boga” zobaczyło już ponad 200 tysięcy Włochów. Niestety nasz polski dystrybutor stwierdził, że nie daje szans temu obrazowi w Polsce i jego dystrybucja pozostawia wiele do życzenia. Miejmy nadzieję, że będzie tak samo zaskoczony jak dystrybutorzy z innych krajów bo sala podczas projekcji była wypełniona do ostatniego miejsca, a wiele osób które wybrały się na projekcję odeszły z kwitkiem bo zabrakło biletów.
Reżyseria - Xavier Beauvois
Scenariusz - Xavier Beauvois, Etienne Comar
Muzyka - Eric Bonnard, Damien Bouvier
Zdjęcia - Caroline Champetier
Ryszard napisał sporo i trudno do tego coś dodać. Piękny i wysmakowany film. Nie tyle w warstwie wizualnej, ale raczej w w treści, w pomyśle. W kapitalny sposób przybliża nam obecność mnichów, ich zespolenie ze społecznością lokalną, wątpliwości gdy zbliża się zagrożenie i spokój jaki ich wypełnia gdy jednak postanawiają nie wyjeżdżać.
Można by rzec: po ludzku to było głupie, samobójcze. Ale miało znaczenie dla tych, wśród których byli. Było i jest znakiem tego, że jest miłość większa... Że są sprawy większe niż ludzkie życie.
W czasach gdy o tym trochę zapominamy, gdy za wszelką cenę próbuje nam się wmówić, że bohaterstwo, patriotyzm, poświęcenie są głupotą, dobrze że powstają takie filmy.
R
Ryszard napisał sporo i trudno do tego coś dodać. Piękny i wysmakowany film. Nie tyle w warstwie wizualnej, ale raczej w w treści, w pomyśle. W kapitalny sposób przybliża nam obecność mnichów, ich zespolenie ze społecznością lokalną, wątpliwości gdy zbliża się zagrożenie i spokój jaki ich wypełnia gdy jednak postanawiają nie wyjeżdżać.
Można by rzec: po ludzku to było głupie, samobójcze. Ale miało znaczenie dla tych, wśród których byli. Było i jest znakiem tego, że jest miłość większa... Że są sprawy większe niż ludzkie życie.
W czasach gdy o tym trochę zapominamy, gdy za wszelką cenę próbuje nam się wmówić, że bohaterstwo, patriotyzm, poświęcenie są głupotą, dobrze że powstają takie filmy.
R
"Co myślisz o nowych faktach ujawnionych w 2009 roku? O wersji, że wprawdzie mnichów porwali terroryści, ale zabiło, przypadkowo, wojsko algierskie, ostrzeliwując z powietrza obozowisko? Potem odcięli głowy i podrzucili, pozorując winę porywaczy. Celem było ukrycie ostrzelanych ciał."
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/1,75480,9000989,Trumna_albo_waliza.html?as=7&startsz=x
Salam!
M.I.T.
Dziękuję Ryszardowi - kolejna osoba dołączyła do ekipy. teraz tylko musimy ustalać kolejność wrzucania recenzji :) ja jeszcze filmu nie widziałem postaram się w tym tygodniu to nadrobić... dużo o nim słyszałem i jestem go bardzo ciekaw. Ale żeby było jeszcze ciekawiej to zacytuję recencję z GW która pisze m.in o o tym że film przesiąkniety jest protekcjonalną perspektywą Europejczyka - chrześcijanina, który wie i rozumie wiecej... zresztą cytat: W filmie uderza dziwny ślad dewocji: film pławi sie w nachalnym religijnym patosie, którego kulminacja następuje w boleśnie kiczowatym finale. Dla nich chyba wszystko co jest związany z Kościołem Katolickim a nie opowiada o odrzuceniu wiary od razu jest "be". Ale tym bardziej obejrzę.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wojsko i władze algeirskie to ich postawa podobno od początku była trochę dwuznaczna wiec bardzo prawdopodobne że mogli swoją pomyłke potem tak zrzucić na porywaczy...
Gdyby to okazała się prawdą, to byliby ofiarami zwalczania muzułmanów przez świecki rząd i niejako zginęliby za islam.
OdpowiedzUsuńSięgnijmy do tła tej wojny. W pierwszych demokratycznych wyborach (grudzień 1991 r.) wygrała muzułmańska partia polityczna Front Islamique du Salut. Efekt - armia unieważniła wybory - władzę objęła wojskowa junta - i wojsko bez pardonu pacyfikowało wioski i regiony, gdzie wygrał FIS. Ocaleli uciekli na do krajów Unii Europejskiej (jeśli mieli takie możliwości). Krwawa wojna domowa trwa więc w ich kraju od 1991 r. W Algierii nie ma demokracji a krwawe obustronne rzezie wynikają z tego, że świecki rząd algierski mistrzowsko posługuje się mechanizmem prowokacji politycznej, korzystając z plemiennych tradycji napuszcza wszystkich na wszystkich aby umocnić swoją władzę i jej nie oddać przedstawiając się w oczach Zachodu jako jedyny gwarant pokoju i stabilizacji co się jak widać udaje. Przerażające są opisy "znikania bez śladu" ludzi uznanych przez rząd za terrorystów, morduje się ich potajemnie a ich zwłoki są niszczone.
Salam,
M.I.T.
I właśnie przez taką sytuację w Algierii jak opisałeś do momentu gdy, któraś z osób odpowiedzialnych za ten mord nie zacznie sypać to z poznaniem prawdy będzie bardzo krucho
OdpowiedzUsuń