Dziś z przyjacielem mieliśmy okazję zobaczyć koncert Jacka Wójcickiego i postanowiłem choć parę słów na ten temat - tym razem bez płyty bo żadnej nie posiadam. Nie jestem jakimś specjalnym fanem Pana Jacka, ale muszę przyznać to co poniekąd przypuszczałem od dawna i co potwierdził ten koncert - facet ma głos i to niesamowity! Repertuar jaki przygotował na ten wieczór to taki trochę misz masz dla pokolenia naszych rodziców, ciotek i dziadków - od Grechuty, przez Sinatrę, Kiepurę, Aznavoura aż do operetek. Była i Lubow Orłowa (Serce) i sporo tego typu "przebojów". My przyjechaliśmy głównie ze względu na piosenki "piwniczne"
i te klimaty robiły na mnie największe wrażenie (szczególnie Modlitwa - kawałek, który uwielbiałem i w czasach licealnych towarzyszył nam nie raz) - szkoda, że było tego tak mało. Fajny kontakt z publiką, trochę żartów, przebieranek, w każdej piosence sporo przedstawienia (ten facet nie stoi przed mikrofonem bez ruchu ani na chwilę) - widać, że podobne wieczory to dla niego codzienność i wyreżyserowane to jest prawie co do gestu. Drażnił trochę dźwięk - bo oprócz akompaniamentu skrzypiec i fortepianu w wielu numerach dostawaliśmy podkład z głośników całej orkiestry. Repertuar więc głównie klasyczny, chyba tylko jeden numer czyli Meszuge był troszkę w nocześniejszej prawie rockowej aranżacji (ciekawy kawałek swoją drogą). Ale czy to w piosenkach z Piwnicy pod Baranami czy w innych numerach - Wójcicki na żywo robi świetne wrażenie - nie musi się popisywać by człowiek zorientował się, że siła i możliwości głosu są niesamowite (choć takie popisowe numery są wielce urokliwe np. wykonany "pod Armstronga"). Marzą mi się takie koncerty, ale w małych salkach, a nie w sali kinowej gdzie dużo magicznej atmosfery takiego wieczoru umyka... No ale cóż - jak się nie mieszka w Krakowie to i okazji do takich spotkań dużo mniej.
przykład repertuaru "piwnicznego"modlitwa tym razem wersja filmowa
możesz zobaczyć także: Koncert Krzysztofa Daukszewicza
Do tego co zostało napisane powyżej, niewiele już można dodać...
OdpowiedzUsuń"Modlitwa", o której wspomina Przynadziei, faktycznie robiła duże (to jednak zbyt małe słowo) wrażenie, tym bardziej, że warunki akustyczne i nagłośnienie w miejscu koncertowania były kapitalne.
A głosu Artysty nie powstydziliby się nawet wcześniejsi wykonawcy przedstawianych utworów.
Przy moim okazyjnym uczęszczaniu na różne imprezy, muszę stwierdzić, że udział w koncercie Jacka Wójcickiego był strzałem w 10, jeśli chodzi o moje "odchamianie się". ;)
Na zakończenie koncertu w ostatnim bisie Jacek Wojcicki odśpiewał utwór o słoneczku "O sole mio" Andrea Bocelli'ego, który poprzedził wyjaśnieniem angielskiego słowa "lunch" i stwierdził: "To jest obiad, tyle, że w Warszawie" (coś w tym chyba jest ;) ), a po zakończeniu pieśni pożegnał widzów słowami niezapomnianego szefa Piwnicy Pod Baranami Piotra Skrzyneckiego: "Szanowni, bardzo dziękujemy za przybycie. Bądźcie szczęśliwi. Dbajcie o siebie, a teraz wracajcie szczęśliwie do domów i niech Was policja błońska prowadzi".
Obyło się bez policji, ale pobudzony apetyt na właściwie dobrane pozycje kulturalne - pozostał.
YB
O, tak. Jacek Wójcicki to wspaniały artysta! A przy okazji zapraszam serdecznie na nowo powstały blog o Jacku Wójcickim ---> http://jacekwojcicki.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńDzięki, przyda się jakieś miejsce ze świeżymi informacjami, bo na stronie oficjalnej niewiele było dotąd aktualności. powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :) Teraz tylko muszę zastanowić się, jak mądrze wypromować ten blog wśród fanów Jacka Wójcickiego. A tak swoją drogą, to mam nadzieję, iż od czasu do czasu będziesz odwiedzał moją stronę. ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńbędę zaglądał :) choć u siebie stawiam na różnorodność nie znaczy, że blog z jednym bohaterem nie może być ciekawy :) przejrzyj recenzje jego płyt w róznych sklepach - dopisz swoje, zostaw linka do siebie, to samo możesz na youtube... pomysłów na promocje może być wiele
OdpowiedzUsuń