Strony

czwartek, 21 listopada 2024

Sues Dei - Jakub Ćwiek, czyli przecież nie miałem złych intencji

Jakub Ćwiek Drelichem udowodnił że potrafi napisać powieść sensacyjną, która zapiera dech niczym najlepsze kino. Jego najnowsza powieść, którą można było zdobyć w ramach kolejnej z akcji Pulp Books "Płać ile chcesz" nie jest jednak kolejnym schematycznym akcyjniakiem z jakimś twardzielem w roli głównej. Zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia jest dość zaskakująca i może przypominać trochę swoim klimatem kultowe Fargo. Tu również bowiem pewne decyzje, wydawałoby się nikogo nie mogące skrzywdzić, z czasem niestety przynoszą pewne konsekwencje. Niczym kula śniegowa wszystko zaczyna się toczyć, zagarniając po drodze wszystko...


Dla tych, którzy po raz pierwszy zetkną się z wydawnictwem Pulp Books, wszystko może wydawać się ciut podejrzane - jak może opłacać się sprzedawanie ludziom książek za tyle ile chcą zapłacić, przecież to może być coś mało wartościowego, może jakieś krótkie opowiadanie? Ano zachęcam byście poczytali trochę na ich profilu i przekonacie się, że swoimi nietuzinkowymi pomysłami robią dobrą robotę, dbają o dobry poziom tego co robią i wbrew pozorom wcale jeszcze nie bankrutują :) A Sues Dei zapewniam że jest pełnowymiarową książką, która spodoba się fanom dobrej literatury sensacyjno-kryminalnej.



Zaskoczeniem może być fakt iż nie do końca jest tu komu kibicować. Co polubisz jakąś postać, to pewnie albo zginie albo dowiedz się o niej takich rzeczy, że przestaniesz ją lubić. Tak jakby autor z premedytacją nie chciał tworzyć nam bohaterów do tego by emocjonalnie ich związać z czytelnikami, tym razem stawiając na szerszą opowieść o ludzkich wyborach. Mamy więc młodego wikarego, pełnego ideałów (ale i narcyza), który trafia do jednej z niewielkich parafii na Podlasiu, do proboszcza, którego tu wszyscy kochają i słuchają niczym owce pasterza. Gość jest blisko ludzi, rozumie ich, wspiera, ma charyzmę, no po prostu ideał. Do tego uwielbia filmy i ma wygląd twardziela, który niczego się nie obawia. Gdy proboszcz przejął to parafię, wieś która dotąd klepała biedę, nagle rozkwitła, jakby ludzie w siebie uwierzyli. Teraz przyjeżdżają tu nawet pielgrzymki autokarowe, a w to przedsięwzięcie angażuje się spora część lokalnej społeczności.

Nic więc dziwnego, że gdy na jeden z autokarów jadących w ich kierunku, po objechaniu już kilku innych sanktuariów za wschodnią granicą, dokonano brutalnego napadu, wszyscy zareagowali dużym wzburzeniem. Swoje śledztwo postanawia uruchomić nie tylko proboszcz, ale też córka jednej z napadniętych kobiet, wdowa po policjancie, której pewne okoliczności tego zdarzenia, dziwnie nie dają spokoju. Policja w tym czasie będzie próbować dotrzeć do sprawców trochę mniej oficjalnymi metodami.


Kto pierwszy trafi na ślad przestępców i jakie będą konsekwencje tego, że w sprawę się zaangażowano? Ano musicie przekonać się sami. Po niezbyt szybkim początku, potem wszystko toczy się niczym potężna lawina. A my zadajemy sobie raz po raz pytanie czy bohaterowie mieli szansę na to żeby coś przewidzieć, żeby się cofnąć, zrobić coś inaczej. Czasem mawia się, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i tu widzimy wyraźnie jak pewne ruchy niosą za sobą kompletnie nieprzewidywalne i czasem katastrofalne konsekwencje. 


Dobre tempo, ciekawe postacie, zgrabne połączenie różnych wątków - to wszystko sprawia że książkę połyka się błyskawicznie! I niby to sensacyjny kryminał, a jednak tym razem to z czym zostajemy to nie tylko rozwiązanie zagadki, bo staje się ono przejrzyste dość szybko, ale ciekawe przemyślenia na temat tej niewielkiej społeczności, relacji między ludźmi. Jak pewne nadzieje i szanse, mogą z czasem ludzi prowadzić na manowce, sprawić że przyzwyczajeni do dobrego, potem zrobimy wszystko by tego nie stracić. A to pierwszy krok do nieszczęścia. 
Fajnie te ludzkie nieuświadamiane błędy, które mogą skrzywdzić innych, udało się uchwycić również w postaci młodego wikarego. To jak proboszcz szybko go rozpracował i postawił do pionu, było niezłą lekcją życia i pokory. Tylko czy nauczyciel naprawdę jest lepszy?

A skąd tytuł? Ano możecie sięgnąć do pewnego fragmentu w Ewangeliach (u Mateusza, Marka i Łukasza), gdy Jezus wypędzając demony, pozwolił im wstąpić w świnie. Po lekturze pewnie to odwołanie stanie się dla Was przejrzyste. 

Polecam. Nawet jeżeli jest ciut niedosytu, to i tak świetna lektura!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz