Robert: Dla mnie to rzeczywiście kawałek historii, ale przede wszystkim mocne zwrócenie uwagi na tragedię pojedynczych ludzi. Zwykle wspominając jakieś wydarzenia mamy przed oczami liczby, jakieś obrazy, pomniki ofiar, kalendarza zdarzeń, a tu o pamięć dopominają się zapomniani. Dlaczego? Bo niewygodnie jest mówić o gwałtach, o tym że dokonało się to w konkretnym miejscu i czasie, a dziś to miejsce mija się często, nie znajdując na ten temat żadnej informacji. Tu nie będzie wielkich słów o odwadze, o rzucaniu się na Niemców w pierwszych dniach powstania, o nadziei. Będzie rozpacz. Ból. Podwójny dla tych, które przeżyły gdy otoczenie kazało im zapomnieć i żyć dalej.
MaGa: Agnieszka Przepiórska w tym monodramie przywołuje pamięć o niepojętym okrucieństwie jakie człowiek jest w stanie stworzyć drugiemu człowiekowi. O tym jak można zbrukać ciało, zabić ducha. To opowieść o oprawcach z brygady SS RONA dowodzonej przez Bronisława Kamińskiego, która w sierpniu 1944r. dokonała zbrodni na Zieleniaku przy ul. Grójeckiej w Warszawie. To opowieść o kobietach Ochoty, które zgoniono w miejsce okolone murem, a następnie godzinami je dręczono, gwałcono aż do utraty życia. Bezczeszczone córki patrzyły na gwałcone matki i odwrotnie. Ich koszmar trwał dzień i noc, dzień i noc…
Robert: W głowie się nam nie mieści bestialstwo ludzi, którzy nazywają się żołnierzami, a są zwykłymi bandytami, a okrucieństwo tych oddziałów chyba nawet dla Niemców było nie do zaakceptowania - według różnych źródeł Kamiński zginął właśnie z ich rąk. Tu jednak nie chodzi nawet o to kto dokonał tego ohydnego czynu, czy byli to Rosjanie, czy Niemcy, jakie nosili mundury, ani czy o ich czynach wiedzieli najwyżsi dowódcy. To krzyk protestu, żeby zawsze i wszędzie przeciwko takim aktom protestować, piętnować je, ale i opiekować się ofiarami.
MaGa: Część z tych kobiet przeżyła. Chciałoby się powiedzieć: miały szczęście. Ale nikt tego nie powie. Bo czy można nazwać szczęściem siłę organizmu do wytrzymania tak wielkiego bólu, fizycznego i psychicznego, którego nie da się zapomnieć? Albo niezawinionego wstydu, który będzie się niosło całe życie? Czy pamięci o bezkresnym poniżeniu?
Robert: To jest w tej historii najważniejsze - już nic nie jest takie samo, choć inni nalegają żeby wciąż było. A przecież się nie da. Coś zniszczono bezpowrotnie. Dzieciństwo. Młodość. Radość. Szczęście. Nadzieję. Życie.
MaGa: Ocalone. Sponiewierane i zdeptane. Ten spektakl to akt przywracania pamięci o nich samych i ich męczeństwie. Trudny i dotkliwy. Ale inny nie może być. Te, które przeżyły w większości nie chciały o tym mówić, trudno się temu dziwić. Kiedy Agnieszka Przepiórska jako Irenka/Irena swój strach przykrywa fantazjami (cyrk, suknia ślubna, aktorka, mercedes) to ma się ochotę zakryć oczy rękoma i wyć. Kiedy „gra” z oprawcami w chowanego o życie - to serce zamiera.
Robert: Widzimy ją najpierw jako staruszkę, która ma dokonać odsłonięcia pomnika, ale już po chwili staje przed nami jako młoda dziewczyna, która przenosi nas do tamtych dni 1944 roku. Choć jej samej trudno o tym co przeżyła mówić, opowiada, nie oszczędzi nam niczego. Bo ofiary dopominają się pamięci, nie chcą być zepchnięte w zapomnienie. To może być ich prawdziwym ocaleniem. Jeżeli zbrodnia będzie wstrząsem, który sprawi że to nie powtórzy się już nigdy więcej...
MaGa: Jakby słów było mało na ścianie toczy się kolejna „akcja”, która współgra z tekstem. Wyświetlane na wideo obrazy deformują się, przekształcają, raz są aniołami opiekuńczymi, raz twarzami kobiecymi i dziecięcymi, przeszłość miesza się z teraźniejszością, wątki fantastyczne przeplatają się z niemieckimi żołnierzami, dziecięce zabawki przykryte są czarnym całunem. A na tym tle wspaniała Agnieszka Przepiórska w migoczącym świetle, zabrudzona krwią. Efekt mrozi krew w żyłach, widzowie wstrzymują oddech.
Robert: Cały spektakl od początku do końca trzyma widza za gardło. I niby wiemy czego się spodziewać i tak na ten czas jakby zapominamy o tym że to tylko spektakl. Stajemy razem z Przepiórską jakby na apelu pamięci, wcześniej wysłuchując opowieści nie aktorki, ale poprzez nią, prawdziwych jej bohaterek. Ona wchodzi między widownię, przechodzi od wzruszenia do wściekłości, od szeptu do krzyku, cała jest emocją, wydaje się być całą sobą w tej historii. A my, choć to tak bolesne, podążamy za nią.
Przejmująca cisza, która następuje na koniec mówi sama za siebie. Dopiero po długiej chwili ręce składają się do braw, by podziękować twórcom tego spektaklu.
Dom Spotkań z Historią (dawna siedziba PAST-y) – Ocalone
Scenariusz: Piotr Rowicki
Reżyseria: Maja Kleczewska
Konsultacje merytoryczne: Sylwia Chutnik, dr Wiola Rebecka
Joanna Rolińska
Wykonanie: Agnieszka Przepiórska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz