Strony

czwartek, 12 września 2024

Kossakowie. Wachlarz - Joanna Jurgała-Jureczka, czyli zamiast filmu, raptem kilka zdjęć

Ciekawostka nie tylko dla tych, którzy lubią zanurzyć się w historię, w dzieje znanych rodzin, albo których fascynują Kossakowie. Warto jednak zaznaczyć, że to już kolejna książka Joanny Jurgały-Jureczki, w której kontynuuje pewne wątki i tematy. No i na pewno nie jest to klasyczna powieść biograficzna, raczej pewnego rodzaju wariacja na ten temat, wykorzystująca postacie, zdarzenia, sugerująca ich przebieg, ale skupiona na emocjach. Styl autorki mógłbym porównać do robienia cyklu zdjęć i prezentowania wybranych, by widz stworzył z nich historię, to na pewno nie jest film, nie telenowela, brakuje ciągłości, wszystko jest trochę porwane i nieuporządkowane. 

Nie twierdzę, że nie można śledzić pewnych wydarzeń, domyślać się wszystkiego, ale pewnie sporo osób będzie miało trudność z odnalezieniem się w tych migawkach.



Więcej przejrzystości jest w wątku współczesnym, gdzie przyglądamy się przygotowaniom do nakręcenia filmu o Kossakach. Podążanie śladami miejsc, nazwisk, przygotowywanie scenariusza, ma trochę zasugerować nam ile tam jest ekscytujących sekretów, namiętności, uwikłań, trudnych relacji i wyborów. Dodatkowo tu też odbywa się jakaś gra uczuciowa - może nawet więcej dowiadujemy się o tych bohaterkach współczesnych i ich motywacjach, niż o członkach rodziny Kossaków. 

W "Wachlarzu" pojawiają się m.in. Wojciech i Maria Kossakowie, zakochana Lilka (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska) i jej siostra Magdalena (Samozwaniec), ale także modelka i przyjaciółka Wojciecha Kossaka, Zofia z Lewentalów Hoesickowa. Ale czy wspomnienie o kimś znanym, wystarczy by wzbudzić ekscytację?

Gdy przenosimy się bowiem do historii, wszystko jakby nagle przyspiesza - jakby miesiące jakichś dramatów można było streścić połową strony, a jednocześnie rozpisać się w większym fragmencie nad sceną, która nie wydaje się tak bardzo istotna. Być może ci, którzy znają dobrze rodzinę Kossaków, ich życiorysy, odnajdą się w tych pobieżnie opisywanych układach i relacjach, ale ja zdecydowanie czułem niedosyt. Sugestia nieślubnego dziecka, czy opisywanie czarnej owcy w rodzinie, która była oskarżona o szabrowanie skarbów polskiej kultury, to zdecydowanie tematy na jakiś artykuł, w formie powieści, fajnie by było je jednak powiązać, rozbudować o jakieś emocje, detale, o tło. Rzucenie kilku zdań owszem budzi ciekawość, ale to za mało, by wciągnąć się w opowieść. Zdjęcia - cenne, ale przecież to za mało, by uporządkować dość chaotyczną narrację. 


To tak jakby ktoś próbował łączyć powieść obyczajową z próbą stworzenia dokumentu i postanowił sobie, że będzie sobie narzucał ograniczenie ilości stron. Może to i oryginalne, mnie jednak nie zachwyciło. No chyba, że łatwiej by się to czytało jako kontynuację poprzednich książek autorki o Kossakach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz