Strony

wtorek, 24 stycznia 2023

Uciekinierki, czyli nie ma co tkwić w tym co doskwiera

Jeżeli szukacie komedii, ale z pewnym przesłaniem, inteligentnej, raczej skłaniającej do ciepłego uśmiechu, a nie rechotu, to mam dla Was w Warszawie dobrą propozycję. "Uciekinierki" grane na deskach Teatru Ateneum (Scena 20), to rzecz lekka, zabawna, która może połączyć kilka pokoleń.
Starsze osoby pewnie bardziej będą identyfikować się z Claude, która nie ma zamiaru spędzać kolejnych lat w domu spokojnej starości, żyje wspomnieniami, ale i pragnie przeżyć jeszcze coś ciekawego. Rozterki Margot, która stwierdza, że zmęczyła ją rola żony, matki, gospodyni, troszczącej się o wszystkich i o którą nikt się nie troszczy, pewnie zrozumie niejedna osoba w średnim wieku. A młodsi? Może spojrzą trochę inaczej na swoich rodziców albo dziadków? W końcu każdy ma prawo do marzeń, do odrobiny szaleństwa, do korzystania z życia, a nie skazywania się na monotonię.   

Dwie kobiety uciekają, przerażone tym jak wygląda ich życie i pragnąc jakiejś odmiany. Choć różni je wiek, dotychczasowe doświadczenia i ich pierwsze spotkanie rozpoczęło się mało sympatycznie, staną się dla siebie wsparciem i zbudują silną więź. Oczywiście nie będzie łatwo i przyjemnie, bo też i charaktery je różnią, dzięki temu za to fajnie iskrzy między tymi postaciami, a grające je Magdalena Zawadzka i Sylwia Zmitrowicz, kapitalnie to wykorzystują.


Czy ucieczka przed czymś musi mieć plan i cel? Przez długi czas pewnie żadna z bohaterek nie potrafiła by odpowiedzieć na pytanie: dokąd w takim razie podążyć i na czym polegać ma zmiana. Może właśnie w tym leży sens drogi, by to odkryć, by poczuć radość z bycia niezależnym, by konfrontować swoje pomysły, ale również móc ich bronić. No i wreszcie można przestać czuć się samotnym, co mocno im doskwierało w ostatnim czasie - nie tylko ktoś drugi może wysłuchać, zrozumieć, ale i czasem powiedzieć coś miłego.


Mocną stroną sztuki napisanej przez duet autorski Pierre Palmade & Christophe Duthuron, a wyreżyserowanej przez Wojciecha Adamczyka, są dowcipne dialogi, w których sporo mądrych, choć czasem również gorzkich słów o życiu. Claude jest trochę szalona, żywiołowa, wszystko traktuje jako przygodę, Margot zaś mimo pozornej siły, ma w sobie dużo kruchości i obaw, wciąż ogląda się za siebie. Ich podróż to odkrywanie radości z życia, smakowanie go, bez przejmowania się tym co będzie jutro.
Choć scenografia pozostawia lekki niedosyt, to Magdalena Zawadzka i Sylwia Zmitrowicz grają tak, że szybko się o tym zapomina. Pewnie nie jest to komedia z rodzaju tych, gdzie sala zrywa boki ze śmiechu, ale jeżeli wspomina się ją z sympatią i z uśmiechem na twarzy, to znaczy że warto ją polecać innym.    

Robert

***

Ten spektakl Teatru Ateneum usytuował mi się w głowie gdzieś między piosenką Haliny Kunickiej „Oj rzucić to wszystko” a jednym z memów Marty Frey: „Najlepsza dieta na świecie – dać wsparcie drugiej kobiecie” . Ileż bowiem razy każdy z nas ma ochotę zrobić rewolucję w swoim życiu i … zatrzymuje się w miejscu. Bo obowiązki, strach i tysiące innych przyczyn. I brak w pobliżu kogoś innego, który pchnąłby nas do przodu. A potem gorzknieje się i trwa w marazmie. I nie myślę tu tylko o kobietach. Przeciwwagą dla takiej postawy są przygody dwóch uciekinierek z komedii Pierre’a Palmade i Christophe’a Duthurona: Claude (Magdalena Zawadzka) i Margot (Sylwia Zmitrowicz). Każda z nich ucieka z innych powodów, ale chęć ucieczki jest silniejsza od wszystkiego innego.

Cóż mogą sobie zaproponować dwie kobiety, które różni wszystko: wiek, pochodzenie, doświadczenie, status finansowy a łączy jedynie chęć ucieczki z miejsca, w którym obecnie utknęły. Przypadkowe, nocne spotkanie na autostradzie stanie się zalążkiem zarówno wielkiej przygody jak również stopniowym odnajdywaniem swoich potrzeb, odkrywaniem zapomnianych dawno marzeń i narodzin kobiecej przyjaźni. Margot ucieka przed samotnością we własnej rodzinie, od bycia służącą dorosłych i najbliższych przecież ludzi. Tą ucieczką próbuje odzyskać własną dumę i szacunek do samej siebie. Claude ucieka od nudy domu spokojnej starości i także od samotności. Tylko w tym duecie role się odwróciły: Margot, będąc tą zdecydowanie młodszą całym swoim jestestwem jest młodą-starą, natomiast Claude – jest stara ciałem lecz młoda duchem. Margot ciągnie za sobą walizy pełne rzeczy, które w jej mniemaniu mają przywoływać rzadkie chwile szczęścia, a tak naprawdę są jedynie balastem jej życia, Claude rzuca wszystko na jedną szalę, w myśl zasady: traktuj życie jak przygodę.

Ich kilkudniowa przygoda będzie obfitować w najróżniejsze sytuacje i mnóstwo zabawnych epizodów, a w tym wszystkim obie panie odnajdą zarówno wzajemne zrozumienie i pomoc, ale także kobiecą przyjaźń. Zrozumieją, że przy nawet niewielkim wsparciu osoby, która rozumie, można zacząć wszystko od nowa i mimo lat cieszyć się życiem.


Muszę przyznać, że obie aktorki spisały się w swoich rolach wyśmienicie. Magda Zawadzka mistrzowsko grała Claude. Wydaje się być stworzona do takich ról, dystyngowana, elegancka, a jednocześnie spontaniczna, zwariowana. Piękna dykcja, dbałość o każdy ruch, gest. Mistrzostwo w każdym momencie. Sylwia Zmitrowicz jako Margot była równie wyśmienita. Świetnie dotrzymywała kroku mistrzyni. Ich rozmowy, kłótnie, docinki, krzyki, przeprosiny, przytulanki niosły ze sobą urokliwy wdzięk, dystans do rzeczywistości i humor, czasami nawet dosadny.

Spektakl złożony z kilkunastu króciutkich epizodów daje odprężenie, przywołuje uśmiech na twarzy, choć nie jest to komedia najwyższych lotów. To raczej sztuka, która zdecydowanie lepiej wybrzmiałaby w teatrze telewizji lub nawet jako słuchowisko. Zbyt długie przerwy (choć przecież konieczne do zmiany scenografii) wybijały mnie z „rytmu”. Mimo tego z teatru wyszłam z uśmiechem na ustach.

Polecam
MaGa

Teatr Ateneum – Uciekinierki
Autor: Pierre Palmade i Christophe Duthurona
Przekład: Barbara Grzegorzewska
Reżyseria: Wojciech Adamczyk
Obsada: Magdalena Zawadzka, Sylwia Zmitrowicz
Scenografia: Katarzyna Adamczyk

Więcej o spektaklu na stronie: teatrateneum.pl fot. Bartek Warzecha

Na miejsce poprzedniej notki M. idzie wpis o wieczorze baletowym w Multikinie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz