Niby człowiek chciałby jakoś przestać myśleć o koszmarze wojny, skupić się na tym, by pomagać innym, na jakimś kawałku dobra, ale nie ucieknie się od informacji. I od świadomości, że wciąż nie wyciągamy jako społeczność międzynarodowa wniosków. Seans Aidy jest trudny, ale to ważna lekcja, którą powinni odrabiać nie tylko politycy. To przecież jest nie tylko o strachu, machinie urzędniczej, odwracaniu oczu. To również opowieść o tym co się dzieje po latach. Jak się mieszka w mieszkaniu, które ktoś musiał opuścić, gdy jedynie się domyślamy jego losów, ale jest nam obojętny. Jak mijać sąsiada, wiedząc ile wycierpiał, a może my sobie żyliśmy bezpiecznie.
Masakra w Srebrenicy jest lekcją, którą powinniśmy odrabiać wszyscy. Nie tylko po to, by takich tragedii nie było, byśmy się przeciwstawiali złu i wojnie ze wszystkich sił, ale również po to byśmy uczyli się empatii i nie byli obojętni na czyjś ból. I uczyli tego kolejne pokolenia. Wojny biorą się czasem z małych rzeczy: z kłamstwa, z niechęci, z zazdrości, z uprzedzeń, z niewielkich różnic, które jakiś s....syn potem podsyca, by rozpalić nienawiść i zbić na tym interes.
I w sumie więcej nawet nie chciałbym pisać. Rozpaczliwa walka tłumaczki pracującej w bazie ONZ, by ratować swoją rodzinę, wypełnia ponad dwie godziny seansu. I mimo rosnącego napięcia to nie jest żaden thriller, ale dramat odsłaniający ogromną bezradność i rozpacz. Widz wie jak to się skończy i tym bardziej cierpi. Serbowie przy obojętnej postawie tych, którzy mogliby interweniować, wymordowali ponad 8000 cywili, głównie mężczyzn i chłopców, argumentując to tym, że już nikt nie będzie z nich chwytał przeciwko nim za broń.
Nie ma tu patosu, nie ma nawet próby rozliczeń. Jest dramat i pytanie: dlaczego? Sąsiad, uczeń, kolega. W świetle słów pewnego dyktatora, który mówi o bratnich narodach i wysyła tam czołgi, możemy jedynie powiedzieć: za mało osób odrobiło tą lekcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz