Strony

piątek, 26 listopada 2021

Lato utraconych - Anna Kańtoch, czyli podobno Bóg rozpozna swoich

Rzadko się zdarza, by druga część jakiegoś cyklu, była lepsza niż początek serii. A tak mam w tym przypadku. Co prawda z początku czekało nie zdziwienie, a może nawet rozczarowanie: ale jak to? To nie jest kontynuacja? Tam nie dowiedziałem się jakie jest rozwiązanie zagadki z przeszłości i tu też tego nie dostanę? Potem jednak człowiek wchodzi coraz bardziej w tą historię i z niepokojem śledzi jej rozwój. Akcja drugiego tomu cyklu dzieje się bowiem sporo lat przed fabułą części pierwszej - bohaterka wciąż jest na służbie, cenią ją przełożeni, tyle że właśnie przechodzi trudny czas, bo zmarł jej mąż. Poświęca się więc pracy, by nie popaść w rozpacz, choć zdaje sobie sprawę, że nie jest tak błyskotliwa i w pełni sił, jak jeszcze choćby rok wcześniej.
Nie chce jednak siedzieć w domu, więc przyjmuje sprawę, która od początku sprawia wrażenie tajemniczej: oto w niewielkim domku w lesie, zamordowana zostaje rodzina z małymi dziećmi, jedynie ich nastoletni syn, z ciężkimi ranami przetrwał masakrę. Niestety świadek z niego kiepski - trauma była tak wielka, że nic nie pamięta z tamtego dnia, a wszyscy obchodzą się z nim jak z jajkiem, bo to już drugi tak poważny kryzys w jego życiu. Porwany w wieku lat 5, ponad dekadę spędził w zamknięciu, bez kontaktu ze światem i dopiero niedawno odzyskał wolność i wrócił do swojego biologicznego ojca, który w tym czasie założył nową rodzinę.
Krystyna Lesińska od początku czuje, że losy chłopaka wiążą się jakoś z tym co wydarzyło się teraz, z tym okrutnym morderstwem jakiego dokonano. Tyle, że mało kto wierzy w jej intuicję, a dochodzenie po tylu latach nie jest łatwe. Tyle osób próbuje tu coś ukryć, zafałszować obraz rzeczywistości, by wybielić siebie lub kogoś bliskiego.
Dopadnie ją także sprawa, która nie będzie dawać spokoju również w tomie pierwszym, czyli zagadka zniknięcia jej brata w Tatrach przed wielu laty - i jak napisałem na początku, już przecież wiadomo, że nadal szuka ona rozwiązania, więc i w tym tomie, poszukiwania spełzną na niczym. Przychodzi moment, że sama zaczyna już wątpić w siebie, w swoje hipotezy, a może urojone podejrzenia i ślepe tropy. Do samego finału trzymani jesteśmy w napięciu, a choć początkowa makabra potem już nie powraca tak mocno, wciąż stoi ona przed oczami prowadzących śledztwo i samych czytelników.
Równie wysoko oceniam fabułę, atmosferę tej historii, stopień skomplikowania śledztwa, jak i portrety postaci - różne problemy życiowe, rodzinne, przekładają się przecież na stopień zmęczenia, na frustrację, a jak często to bywa, również na błędy jakie się popełnia. Czy możemy być zbyt surowi lub zbyt łagodni, bo w głowie mamy jakieś własne doświadczenie, przekonanie o tym, jak komuś było trudno? Uprzedzenia lub litość mogą być równie kłopotliwe jak i samo znalezienie dowodów.
Mroczne, ale bardzo smakowite! I chyba jednak warto czytać w odwrotnej kolejności. A potem czekać na tom trzeci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz