Strony

poniedziałek, 13 maja 2019

OSIECKA PO MĘSKU, czyli… nie chodziło o męską wrażliwość

Kocham Osiecką. Bardzo lubię piosenkę aktorską, bo jest w stanie mnie zaskoczyć, potrafi zmienić moją perspektywę patrzenia na świat, nieraz bawi, nieraz wzrusza, często zaskakuje. Oglądam Przeglądy Piosenki Aktorskiej, cieszę się gdy młodzi aktorzy odnoszą sukcesy. Jestem otwarta na nowe, inne, lubię „smakować” nowinki, ale… nie wszystko, jak to mówią, kupuję. A spektaklu w Akademii Teatralnej p.t.: „Osiecka po męsku” nie kupuję.

To nie jest tak, że Marcin Januszkiewicz nie umie śpiewać, interpretować, nie ma słuchu muzycznego. On to wszystko ma i umie śpiewać, jednak to, co obejrzałam na scenie zupełnie mnie nie przekonało do zakupu jego płyty. 




A jak nie kupiłam – to nie wiem w którą stronę poszły na niej interpretacje utworów Osieckiej, czy bardziej zbliżone były do tych prezentowanych na PPA czy innych spektaklach z Osiecką w tytule (można obejrzeć na YT) czy raczej w stronę jaką dano mi obejrzeć w AT. Marcin Januszkiewicz na czysty głos (choć jego tembr nie należy do moich ulubionych), ma dużą skalę, śpiewa czysto (brawo), potrafi z głosem robić rzeczy dla innych niewyobrażalne, ale interpretacje, które przedstawił – to nie była Osiecka. Dla mnie – nie była. I nie kupuję tego, że po koncercie ludzie wstali i klaskali – oglądałam już „Zemstę” gdzie nawet się nie uśmiechnęłam, choć grali świetni aktorzy, więc dla mnie to nie argument.

Agnieszka Osiecka to słowa i emocje. Zdaję sobie sprawę, że tekst piosenki można jak papier zmiąć w dłoni a potem przedstawić w taki sposób, że np. zaakcentujemy słowa najbardziej widoczne albo najmniej zgniecione. I to w interpretacji jest ok. Muzykę ze znanych przebojów można jak gumę rozciągać, zawijać w każdy możliwy sposób – w interpretacjach chyba nawet o to chodzi… jednak zostawmy cząstkę czegoś osieckiego jeśli już posługujemy się jej nazwiskiem. Tytuł: „Osiecka po męsku” sugerował męski punkt widzenia, rozumienia jej tekstów. Otrzymałam coś co nazwałabym: „Co potrafi zrobić Marcin Januszkiewicz z Osiecką”. A potrafi dużo, dla mnie – aż za dużo. I tu jest problem. Bo jeśli słyszę „Kołysankę dla Okruszka” to raczej spodziewam się kołysanki, a nie wibracji głosu w tonach wysokich, zakończonych niemal krzykiem, co akurat prędzej pasowałoby do „Wariatka tańczy” – choć akurat interpretacja tej piosenki w wykonania aktora najbardziej mi się podobała. Jeśli w „Wybacz mamasza” widzę wyciągniętą pięść, to nie przekonują mnie nawet łzy w oczach śpiewającego: choć otwierająca koncert piosenka „Niech żyje bal!” sugerowała, że interpretacje w wykonaniu Marcina Januszkiewicza będą super. Potem, z piosenki na piosenkę, było coraz gorzej. Wszystko poszło w stronę popisów zarówno wykonawcy jak i towarzyszącego mu skrzypka, na zasadzie: zobaczcie co potrafię zrobić z głosem (wokalista) czy instrumentem (skrzypek).


Marcin Januszkiewicz otrzymywał nagrody na PPA i Festiwalu „Pamiętajmy o Osieckiej” i te piosenki zaśpiewał w tym spektaklu. Nie wierzyłam, że w takiej interpretacji były nagrodzone. Wróciłam do domu i odszukałam je na YT. To nie były te same interpretacje. Gdybym obejrzała interpretacje choć trochę bardziej podobne do tamtych nagrodzonych zapewne byłabym szczęśliwa; tamte, nagrodzone miały w sobie i ducha Agnieszki Osieckiej i pokazywały wrażliwość, umiejętności aktorskie wykonawcy. Wzruszały, poruszały. Te, które obejrzałam – nie miały nic takiego. To był jedynie popis możliwości. Tylko Osieckiej tam nie było. Szkoda.


MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz