Strony
▼
poniedziałek, 15 stycznia 2018
Zagubieni, czyli film w filmie
Dawno nie było u mnie żadnego filmu czeskiego. No to proszę. A i za literaturą trochę się stęskniłem, bo "Arystokratka" to jednak jedynie zabawa.
Dziś jednak o filmie. Pewnie znanym, ale ja dopiero niedawno go odkryłem, choć przecież inne rzeczy Petra Zelenki już widziałem. "Zagubieni" mogą nieźle namieszać w głowie kogoś kto spodziewa się normalnej fabuły, bo gdyby ją brać na poważnie (choć jest komediowa), to kończy się ona po 20 minutach. Potem zaczyna się to co najciekawsze.
Ten początek jest dość zabawny: w rocznicę uznawanego przez Czechów za haniebną zdradę traktatu z Monachium (w uproszczeniu wydano ich wtedy na pożarcie Hitlerowi) organizowana jest konferencja prasowa, na którą Francuzi przywożą niespodziankę: papugę, która była własnością premiera Édouarda Daladiera, czyli jednego z sygnatariuszy tego układu. Ptak, który ma niesamowitą zdolność do zapamiętywania różnych słów i powtarzania ich nawet w dość rozbudowanej formie. Usłyszeć po latach głos człowieka, który dla Czechów jest już historią - to raczej ciekawostka, gdyby nie to, co ta papuga zapamiętała i teraz powtarza. Oj szykuje się spory skandal. Nic dziwnego, że wyrzucony z pracy dziennikarz, wyczuł temat i postanawia przygarnąć zwierzaka i jak najbardziej nagłośnić sprawę. Wszyscy czekamy na to jak historia się rozwinie, jakoś kibicujemy temu facetowi w jego problemach osobistych i zawodowych, a tu nagle koniec...
I rozpoczyna się coś zupełnie zaskakującego. Oglądamy te same sceny, ale jakby od kulis, czyli perypetie jakie ma ekipa czeska, która kręci ten film i odkrywamy czemu nigdy go nie dokończyli. Całość ma kapitalny tragikomiczny charakter, a podglądanie jak to wszystko wyglądało (łącznie ze słynnym czeskim miasteczkiem filmowym, w Barandovie przez długi czas kręcili m.in. Amerykanie) to świetna zabawa. I już nie wiesz widzu co jest serio, co jest reportażem, a co jedną wielką kpiną m.in. z kłopotów z jakimi muszą się zmierzyć ambitni reżyserzy. Ten film to pełen nostalgii, wcale nie prostacki żart, w dodatku przecież wokół całkiem poważnego tematu, który dla Czechów jest ważnym punktem historii, pewnym kompleksem. Czy wyobrażamy sobie taki film u nas np. o wrześniu 39 roku? Absurd miesza się z całkiem ciekawymi scenami, pokazującymi trochę narodowych przywar - Czesi o Francuzach, Francuzi o Czechach mówią raczej bez większego certolenia się, nie każdemu pewnie więc ten film się tam spodobał.
Mi podpasował bardzo. Inteligentne, pełne ironii kino.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz