Strony

niedziela, 28 stycznia 2018

PolandJa, czyli a ty ciągle narzekasz...

Po wypadzie do Łodzi z rodzinką jeszcze bardziej nakręcony jestem filmowo (ale może o wyprawie w innej notce), mam chęć opowiadać, dyskutować o tym co zobaczyłem, co jeszcze warto zobaczyć, o rolach, twórcach...
Czasem obejrzysz coś takiego co poruszy, wkurzy, rozbawi, wzruszy.
W ostatnich dniach mam przynajmniej dwie produkcje polskie, które na pewno wrzuciłbym do tego worka - niby inne, a jednak podobne, Reklamowane jako komedie, ale są one raczej komediodramatami, przewrotnymi próbami spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość, na to co kotłuje się w naszych serduchach, czy głowach.

Najpierw przyjrzyjmy się temu co w kinach już było, a teraz już można upolować w telewizorze. "PolandJa" bawi, choć to humor bardzo specyficzny, więcej osób ten film raczej wkurza przez jego chaotyczność, brak jakiegoś połączenia dla wszystkich historii, zakończenia poszczególnych wątków. Znane twarze weszły w produkcję, która pewnie popularności im nie przyniesie, ale w sumie niektóre filmy, równie pokręcone po latach zdobywały popularność (szczególnie amerykańskie), więc może dostrzegły w tym pomyśle jakiś sens. Najciekawsze byłoby zapytać ich samych o to: czy scenariusz oddawał to co zobaczyliśmy w ostatecznym kształcie. Czy reżyserowi udało się zrealizować wszystko tak jak chciał, czy też ktoś zabrał mu pod koniec połowę budżetu.





Tematem przewodnim są emocje, a raczej to jak kompletnie nie potrafimy sobie z nimi radzić. Wystarczy jakiś impuls, a na wierzch wychodzą natychmiast wszystkie nasze frustracje, uprzedzenia, wściekłość. Można próbować to zalać alkoholem (policjant), dymem maryśki albo w jakiś inny sposób wyładować to wszystko. Najlepiej na kimś innym. 

Bar z kebabem prowadzony przez Turków, jednoczy wszystkich bohaterów jako miejsce gdzie wpadają, które mijają, jednak mimo że chwalą sobie oni jedzenie, nie zawsze są tak przyjaźnie nastawieni do samych prowadzących interes. Nawet jeżeli nie są oni niczemu winni (albo są ale czemuś zupełnie innemu o czym nie wiemy), są najlepszym kandydatem na ofiarę naszego ataku. Choć równie dobrze mógłby być to ktoś zupełnie inny, po prostu od nas słabszy, mniej obrotny, bez pleców, nieznajomy kto potem nam nie odda.
Niektóre z tych historii są bardziej absurdalne (wąż dusiciel jako zwierzątko do zaopiekowania), inne po rozwinięciu mogłyby stanowić kanwę zupełnie innego, poważniejszego filmu (profesor przyjmujący w domu przypadkiem jedną ze swoich studentek). Szkoda tylko, że część z nich gdzieś się urywa bez odpowiedzi (policjant z kasą, anioł, facet obijający się w pracy), a finał jest jakby wciśnięty na siłę, bez większego związku z wcześniejszymi wątkami. Generalnie prawie każdy tu ma jakiś problem, z którym nie potrafi sobie poradzić, mota się więc, sięgając po czasem bardzo absurdalne rozwiązania.
Najbardziej odjechaną rolę ma chyba
Roma Gąsiorowska, czyli przywódczyni bandy skinheadów o głęboko patriotycznych i prospołecznych zapatrywaniach. Reszta jednak nawet nie za specjalnie miała w czym się tu pokazać - ot śmignęli na ekranie.
Parę ciekawych pomysłów i scen to zbyt mało, by uznać ten film za udany. Jak na satyrę z polskiego marudzenia, narzekania i naszych wad, średnio ostry, a jak na komedię, zbyt gorzki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz