Strony

środa, 17 lutego 2016

Nie przeproszę, że urodziłam - Karolina Domagalska, czyli in vitro ratunkiem, zbawieniem i zmartwychwstaniem

Wybór reportażu jako lektury DKK nie zawsze się sprawdza potem do rozmów, ale tym razem mam nadzieję, że będzie ciekawie. Lektura bowiem wzbudziła we mnie ogromny rezonans poruszanymi tematami... Dużo pytań i refleksji... A przecież (choć temat ostatnimi laty budził wiele kontrowersji) sięgając po ten tytuł nie spodziewałem się nic odkrywczego - może rozmów z ludźmi, którzy zdecydowali się na tę metodę, rozmowy z lekarzami, którzy jej bronią. Tymczasem tu prawie każdy rozdział i każda historia otwierała oczy na masę różnych spraw, o których chyba nawet wcześniej nie myślałem.
Domagalska przy zbieraniu materiałów sporo podróżowała, nie ogranicza się jedynie do Polski, więc dzięki temu ta powieść jest ciekawsza - pokazuje zjawiska, które być może dziś są dla nas obce, ale za jakiś czas mogą stać się czymś codziennym. 
Czy potrafimy odpowiedzieć sobie na wszystkie pytania i wątpliwości dotyczące sztucznego zapłodnienia? Jakie uczucia towarzyszą kolejnym próbom - zarówno tym udanym jak i nie? Czy w poszukiwaniu wciąż doskonalszych metod manipulacji ludzkimi komórkami ma jakiś kres i dokąd nas zaprowadzi? Co za tym stoi - miłość, czy jednak pewna forma egoizmu?

Naprawdę ciekawie się to czyta - autorka nie osądza i nie podaje swoich opinii. Słucha i stara się zrozumieć. I to właśnie w historiach ludzi, którzy zdecydowali się na sztuczne zapłodnienie, odnajdujemy nie tylko masę emocji, ale i wątpliwości, obaw. Oczywiście w samym posiadaniu dziecka jest już tylko radość, ale zobaczcie jak różne są to drogi i jakie wybory: od samotnych matek, które pragną dziecka obojętnie z kim, przez pary, które nie mogą mieć dzieci własnych, do par homoseksualnych (a tak), czy nawet dziadków, którzy zapragnęli wykorzystać zamrożone nasienie swojego syna, który zginął w trakcie służby wojskowej (to oni mówią w książce o cudzie zmartwychwstania). Tyle ciekawych obszarów do przemyślenia: anonimowi dawcy, wybór profili, szukanie surogatki, czy też kogoś wśród bliskich, kto zostanie dawcą komórki jajowej lub plemników, kwestie odpowiedzialności, dziedziczenia, rozpadu związków.
 
Pragnienie macierzyństwa jest tak silną potrzebą, że nawet brak partnera okazuje się, że dziś nie jest żadną przeszkodą. Można odkładać rodzenie na długie lata, a potem po prostu zdecydować się na zabieg. Przecież wystarczą pieniądze. Jak zestawiać takie historie z dramatem par, które przez wiele lat nie mogą zajść w ciążę? Z dofinansowania przez państwo korzystają przecież i jedni i drudzy. 
Czy ktoś kto jest dawcą, zdaje sobie sprawę i czy myśli o tym, że ma na świecie kilkadziesiąt albo i więcej dzieci? Czy one będą szukać rodzeństwa? Co jest w końcu ważniejsze - materiał genetyczny i pokrewieństwo, czy też raczej to kto wychowuje i sprawuje opiekę? Czy można być matką dla własnej siostry? Jak mówić dziecku o tym, że w ich poczęciu brał udział ktoś inny - kto pomógł w osiągnięciu celu matce, czy też małżeństwu? 
Nie mamy tu typowych argumentów podnoszonych w sporach w Polsce: zabijania zarodków, zagrożeń genetycznych itp. Ale to nie znaczy, że w tym wszystkim nie rodzą się jakieś pytania, niepewność, obawy, zwłaszcza, że często bohaterowie różnią się w swoich argumentach, choć prezentują je jako najlepsze i przemyślane.  

Niektórzy pewnie powiedzą, że taka jest naturalna droga postępu, że to nowoczesność ma służyć człowiekowi, nawet jeżeli przełamuje pewne tabu społeczne i zmusza do nowych rozwiązań prawnych. W książce jeden z bohaterów nawet mówi: zapomnijmy o tak przestarzałym pojęciu jak rodzina - jest dziś niepotrzebne. Kto wie - może za jakiś czas lekarze będą potrafili nie tylko obyć się bez konieczności noszenia ciąży i porodu, ale i nauczą się hodowli organizmów ludzkich poprzez klonowanie.  
Pytań o różne kwestie etyczno - moralne pojawia się naprawdę sporo i dlatego warto sięgnąć po tę pozycję. Choćby po to, by posłuchać tych, którzy wybrali tę drogę i zobaczyć jak różne są to historie.
Warte przeczytania: i dla tych z lewa, jak i tych z prawa.

7 komentarzy:

  1. Jestem zaskoczona i zaintrygowana jednocześnie, że zdecydowano się podjąć taki temat w literaturze. Brawo Wydawnictwo Czarne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popieram - brawo Czarne! Po raz kolejny!
      Ksiązka wydana już rok temu i mimo, że może u nas temperatura dyskusji trochę osłabła, to książka jest jak najbardziej na czasie - nie ocenia, a jednocześnie pokazuje bardzo szeroko możliwości i zagrożenia, szanse, nadzieje i rzeczy o których być może nawet nie myśleliśmy

      Usuń
  2. Od jakiegoś czasu mam ochotę na te książkę.
    Jestem przeciwniczką invitro również ze względu na te wszystkie wątpliwości, których nie da się wyeliminować. Obecnie próbuje się zaprzeczyć konieczności rodziny w wychowaniu dziecka a przecież same dzieci poszukują później swej tożsamości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu sporo jest właśnie takich kwestii - nie tylko same peany. Na przykład dziecko, które po latach domagało się ujawnienia od sądu swojego dawcy, bo chciało go zaskarżyć na alimenty

      Usuń
  3. Kiedyś potomstwo przynosił bocian, ewentualnie znajdowano je w kapuście, a dziś niektórym z dzieci tłumaczy się, że jak chcesz mieć dziecko, to "musisz mieć jajo od kobiety i nasionko od mężczyzny, ale nasionko taty było nieżywe, więc pożyczyliśmy od dziadka". Świetny reportaż! Autorka pierwszorzędnie wykonała swoje zadanie. Nie znajdziemy tu gotowych opinii za lub przeciw, dostaniemy materiał do przerobienia w naszych głowach i sumieniach. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka porusza wiele ciekawych wątków, przegięć ludzkich zwyczajów i upornej realizacji marzeń. Bez przekonywania za czy przeciw. Tak jest, to trzeba przyjąć.

    OdpowiedzUsuń