Strony

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Fronda, czyli pismo podobno poświęcone


No i po świętach... Pora wracać do notek, bo wkrótce kolejna przerwa -tym razem wyjazdowa, a przecież niewiele brakuje do zrealizowania kolejnego miesiąca według planu: ile dni, tyle zapisków. 
Tym razem notka trochę wyjątkowa, bo o czasopismach jeszcze u siebie nie pisałem. Ale Fronda, to prawie jak książka - blisko 300 stron lektury, zero reklam, ładne grube wydanie. Do recenzji otrzymałem 3 numery wydane już pod nowym kierownictwem, miałem więc sporo materiału do czytania. I wziąłem się za to nie bez ciekawości. Kiedyś zerkałem do Frondy, ale dość nieregularnie, byłem więc ciekaw na ile to co pamiętam ma wciąż odzwierciedlenie w nowym wizerunku. Zawsze było to pismo trochę niszowe, teksty wymagały dość dużego poziomu skupienia, zmuszały do myślenia, analizy, dyskusji - była to rzecz z gatunku: przeczytaj i podaj dalej, bo nie traciła raczej na aktualności jak większość tygodników, czy miesięczników. No i co ważne - pismo tworzone było przez ludzi raczej nie parających się wcześniej zawodowo dziennikarstwem, dla których to był trochę poligon doświadczalny. To zawsze nadawało takiego dziwnego ducha - niezależności, prowokacji, mieszanki garażowego zinu, biuletynu dla członków elitarnego klubu, forum wymiany myśli i twórczości.
Nowa redakcja Frondy, czyli młodzi konserwatyści, od początku stara się poszukiwać świeżych pomysłów, formy, dróg dotarcia do czytelników. Oskarżani, że to co robią jest mało poważne, hipsterskie, chaotyczne, zbyt nowoczesne, za mało analityczne i zbyt pobieżne, póki co nie mają łatwego zadania. W pierwszym numerze w artykule wstępnym napisali:
„Czego od Was chcemy? Żebyście chodzili do kościoła, płodzili dzieci, ginęli w powstaniach i czytali dobrą literaturę”. Prawda, że prowokacyjnie? A wybierając hasła na sztandar, wskazują nie tyle walkę o wiarę, czy o władzę, ale o kulturę. 
Sami przekonajcie się czy warto wydać 30 złotych. Czytania jest sporo - wiem to, bo tym razem przeszedłem "od deski do deski".
 
Generalnie: każdy numer jest trochę inny, widać, że nie ma przyjętej jednolitej formuły i stałych punktów każdego numeru. Oprócz jednego tematu (nazwijmy go przewodnim) otrzymujemy masę pobocznych wątków, którym czasem poświęconych jest nawet po kilka artykułów. Nie znajdziecie tu długich opracowań i wykładów filozoficzno-religijnych, ale raczej krótkie teksty, które gdzieś prześlizgują się po jakichś zagadnieniach, raczej zachęcają do dalszych poszukiwań. I to nie jest przecież wada. W dzisiejszym świecie coraz częściej czytelnik poszukuje czegoś co go by zainteresowało, krótkich tekstów, haseł, nawet w internecie większość ludzi nie czyta tekstów, które zmuszają go do zatrzymania się na dłużej niż kwadrans. Na dodatek tu obok poważnego tematu i tonu, znajdziecie czasem coś kompletnie od czapy - przewrotnego, zdawałoby się idiotycznego (np. z tekstu o kibicach piłkarskich w Wielkiej Brytanii, dowiecie się jak walka rządu z nimi 
wpłynęła na modę). Mamy więc pierwszy wyróżnik nowej Frondy. 
Druga ciekawa rzecz - mimo skojarzeń, które przecież wielu ma w głowie: to pismo katolickie, więc na pewno są to smutne rozważania teologiczne, artykuły raczej rzadko odnoszą się wprost do katolicyzmu, Boga, dogmatów. Wartości są tu obecne, wiele rzeczy jest oczywistych, ale one raczej są obecne gdzieś między wierszami, a nie wprost. Ba! Powiedziałbym nawet, że chwilami jest kontrowersyjnie, ironicznie i zaczepnie. Skoro można znaleźć tu nie raz i nie dwa mocne teksty obnażające pustą i powierzchowną religijność, a dopatrujące się sensu, wartości i odniesień do Pana Boga, tam gdzie nikomu by nie przyszło do głowy Go szukać, to robi się interesująco, nieprawdaż? Ale to zawsze był trochę wyróżnik Frondy: wkładać kij w mrowisko, prowokować do myślenia, do dyskusji i do własnych poszukiwań. 
Jak wspominałem nie znajdziecie tu raczej tekstów typowo filozoficzno-teologicznych, nie znajdziecie też częstego na prawicy tonu politycznego zaangażowania i walki na obiecanki, ustawy, wypominania kto, gdzie i komu. Jest trochę ciekawych tekstów odnoszących się do historii, są wywiady, ale mocną stroną Frondy jest podejmowanie tematu, który trochę przez prawą stronę został pozostawiony: czyli kultury. To nie tylko teksty atakujące "lewactwo i zgorszenie" jak w wielu pismach, czy portalach, ale naprawdę ciekawe artykuły podejmujące dyskusję z pewnymi zjawiskami, pokazujące ich podłoże. No i kolejny plus: twórczość literacka (od opowiadań, przez teksty scenariuszy teatralnych aż po poezję) młodych autorów, których magazyn chce wypromować.        
Jak wspominałem: ludzka cierpliwość i zainteresowanie tekstem w sieci ma swoje granice, abym więc Was nie znużył, szybkie plusy i minusy każdego z numerów. Z tego co wiem oprócz prenumeraty można spokojnie zamawiać nawet egzemplarze archiwalne. Ja swoje dokładam do kwietniowej rozdawajki: do każdej z 3 książek losowo dołożę dla zwycięzców jakiś numer Frondy - szczegóły tu.


Numer 68
Pierwszy numer pod nową redakcją (ciekawe, że nosi nazwę lux, która pojawia się i znika w kolejnych numerach). A w środku:
Sporo dziwnych "manifestów"; odjechane notki o autorach; piguły Moroza, które mi bardzo zasmakowały; kilka tekstów o kibicach, no i ten początek: disco polo??? Co to ma być? Poziom więc różny - od rzeczy długich i bardzo ciekawych (sporo o tęczy z placu Zbawiciela i jej interpretacji, tekst o budżetach partycypacyjnych, artykuł o roku 1943 na Wołyniu z cytatami z prasy ukraińskiej, czy rozważania "Kicz, piękno, Kościół"), przez krótsze i nie mniej ciekawe (nauczanie domowe, wywiad z raperem ELDO, odniesienia do Boga u Kantora, czy istnieje chrześcijańska lewica), aż po rzeczy, które jakoś specjalnie mnie nie porwały (np. wspomniane manifesty). W lekturze pomagają zaznaczane fragmenty tekstów (fajny pomysł). Z obszaru kultury oprócz wspomnianych piguł Moroza, wpadł mi w oko dobry tekst o twórczości Ferrary, ciekawe były odniesienia do Tyrmanda (zdaje się, że idol nowej redakcji), no i artykuły na temat przeboju literackiego ubiegłego roku, czyli Kronosu Gombrowicza. Jak Wam podobała by się np. taka oficjalna nagroda dla książki: Nagroda Polskiego Stowarzyszenie Chorób wenerycznych za wsparcie profilaktyki chorób nabytych drogą weneryczną, a zwłaszcza ukazania ich destrukcyjnych skutków dla psychiki?
Z tekstów literackich moje wyróżnienie pada na "Pat" Marty Kwaśnickiej.

Numer 69         
O rany, czego tu nie ma. I black metal (chrześcijański?), odniesienia do teatru Warlikowskiego, kino samurajskie i sporo o różnicach między kulturą wschodu i zachodu na przykładzie Japonii. Zamiast krótkich recenzji tym razem trochę dłuższe teksty np. o Dicku, Sergiuszu Piaseckim, czy zapomnianym (i w kontekście Gombrowicza przypomnianym) Czesławie Straszewiczu, o filmach Jobs i Cristiada (wcale nie w tonie zachwytów i bardzo rozszerzając pole widzenia). Z rzeczy bardziej historycznych ciekawy tekst o Peoples Temple i Jimie Jonesie. Jest ciekawie, ale ten numer przykuł moja uwagę raczej treścią dwóch dużych bloków tematycznych bardziej "socjologicznych". Pierwszy dotyczy ateizmu - czym wyraża się dziś, czemu staje się modny, jak rozmawiać z ateistami i ciekawe wywiady z ludźmi, którzy siebie za ateistów uważają. Drugi, chyba jeszcze ciekawszy zaczyna się rozmową z kobietą z Bractwa Więziennego, a potem otrzymujemy porcję przykładowej pracy ludzi z Bractwa i jej owoców. Wyjście do tych odrzuconych, wykluczonych i głoszenie im Dobrej Nowiny. Nadziei. Jak odbierane to jest za kratami?         



Literacko: satyryczno-polityczny "Wałek" Arkadego Saulskiego, "Paląc trawę na rykowisku" Agnieszki Urbanowskiej pokazujący trochę to jak wielu z nas wierzy mass mediom i nie myśli samodzielnie, nie banalne "Pięć krótkich historii" Janusza Kotańskiego.  

Numer 70
Rozpoczyna się mocną lekturą "Dzienników placowych" Dawida Wildsteina - coś w rodzaju bloga z odniesieniami do aktualnych wydarzeń. Potem troszkę ten klimat wraca jeszcze w Notatniku smoleńskim.
Tematem przewodnim co prawda miało być Gender-Srender, ale jakoś nie widać za bardzo jakichś ciekawszych analiz i tekstów "równościowych". Pod to na pewno nie podciągnę wszystkich ironicznych rozważań o "faszyn", czy o tym czy jest sens dyskutować o kolejnych epokach  pokoleniach. Znowu wraca Tyrmand, po raz pierwszy mocno miga polityka (wywiad z Markiem Jurkiem), sporo pojawia się odniesień do lat 90-tych, przemian jakie dokonały się wtedy w Polsce. O ile socjologicznie to nie jest pogłębione, to warto zainteresować się tekstem na temat polskiego kina w tamtym okresie (bo trochę to ma przełożenie na to co dzieje się również obecnie). "Psy" Pasikowskiego, Eminem, polski film dokumentalny, „Polityka historyczna” Marcina Pieczyraka, czy spore fragmenty numeru poświęcone Romom - no naprawdę, nie brakuje rzeczy, które by mogły zainteresować. A wisienkę na torcie stanowi wywiad z Jackiem Dukajem na temat tego jak wygląda dzisiejsza kondycja polskiej literatury oraz wyniki ankiety - wybór najciekawszych pozycji wydanych w nowym tysiącleciu w naszym kraju.     
No i widzicie sami. Niby po łebkach wymieniłem tylko to co gdzieś zostało w głowie, a i tak wyszło tego sporo. Nie wszystko w nowe Frondzie zachwyca, ale naprawdę jest co czytać. Może z czasem pojawią się jednak większe bloki tematyczne, mniejszy chaos i rozdrobnienie, ale mam nadzieję, że forma graficzna (ilustracje!) pozostaną! Oby redakcja w swoich różnych poszukiwaniach znalazła "stały ląd", na który weźmie kurs. No i życzę nie obojętnych czytelników. Takich co to potrafią podyskutować, przemyśleć, wkurzyć się, albo napisać coś samemu.  


3 komentarze:

  1. Zaglądam regularnie na portal fronda.pl, ale kwartalnika jeszcze nie czytałem. Trochę odstrasza mnie cena. Choć jak napisałeś w formie przypomina bardziej książkę niż gazetę.
    Swoją drogą okładka z płonącą tęczą prorocza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. portal ewidentnie ma charakter publicystyczno-informacyjny, w kwartalniku są zupełnie inne klimaty.
      Naprawdę warto zajrzeć!

      Usuń
    2. Tak, to prawda. Pojawiają się od czasu do czasu wielkoformatowe artykuły, ale większość wpisów to publicystyka.
      Pismo musi być tym bardziej ciekawe, że zaszła zmiana pokoleniowa. Lubię Terlikowskiego, ale on jest raczej przewidywalny.

      Usuń