Strony

piątek, 7 marca 2014

Tylko kochankowie przeżyją, czyli o wampirach trochę inaczej


Dziś premiera, zabieram się więc za notkę, która prawie miesiąc czekała na swoją kolej. Ufff...
Na gorąco po seansie pisałem  siebie o muzyce z tego filmu, bo ona zrobiła na mnie chyba największe wrażenie. Do dziś wracam do niej z przyjemnością i pewnie między innymi dla niej, z przyjemnością pójdę jeszcze raz do kina.
A tak nie lubię filmów "wampirycznych". Chyba moje nastawienie wynikało głównie z tych wszystkich romansowo-nastolatkowych dziwadeł. Ale Jarmush gdy opowiada o wampirach robi to zupełnie w innym stylu.
Niby jest miłość, uczucie, ale nie ma tu nic ze słodko-namiętnych obrazków, do których można by wzdychać. Zresztą Tilda Swinton i Tom Hiddleston fascynują, ale też nie mają w sobie uroku, który by zachęcał do powieszenia ich plakatu na ścianie :)
Punktem wyjścia jest dla nas pytanie: jak wygląda życie gdy może trwać kilkaset lat (albo i więcej? Gdy wszystko już było, gdy tyle widziałeś, nie ma w tobie nic z ekscytacji teraźniejszością, zachodzącymi zmianami. Dobrobyt? Kryzys?
Adam i Ewa żyją w swoich światach, nie specjalnie przejmując się tym czym żyje otoczenie. Dla nich ważna jest jedynie możliwość otaczania się ukochanymi przedmiotami (książki, dzieła sztuki, instrumenty, muzyka) i święty spokój. Przecież wystarczy zadbać o "dostawy" pokarmu (pomysłowość Adama wprowadza w całą historię trochę humoru), jak trzeba wyjść na zewnątrz, to jedynie nocą. Jedyne co może dokuczać to samotność...
Czy wampiry mogą chorować na depresję?

Ona ma swój marokański Tangier, który postanawia opuścić by lecieć do niego - do dziwnie opuszczonego i zniszczonego Detroit.
Opowieść snuje się dość powoli, tu liczy się raczej klimat i detale niż sama fabuła. No i ta muzyka! Dziwnie hipnotyczna, wibrująca, mroczna. Bez niej seans pewnie nie byłby taki sam, ale Jarmush nie po raz pierwszy spotyka się w studiu z Jozefem van Wissem i świetnie obaj wyczuli pomysł. Chwilami ogląda się to trochę jak sklejone ze sobą miniatury z muzyką, które łączą ze sobą jedynie bohaterowie, a nie jakaś spójna treść.
    
Takie wrażliwe, trochę snobistyczne i kulturalne wampiry mogę oglądać bez oporów :)
PS Za filmwebem zaznaczam etykietę: horror, żeby było wiadomo, że to o wampirach. Choć chyba dla tego filmu trzeba by utworzyć nowy gatunek: komediodramat muzyczno-egzystencjalny.
 

2 komentarze:

  1. Wygląda na to, ze jednak utrzymam swoje przyrzeczenie "kino zamiast słodyczy", bo już się zastanawiałam czy nie złamać się ;-) Zapowiada się ciekawie. Po "alternatywnym" Byzantium miałam wątpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwiastun całkiem interesujący. Jeśli znajdę czas chętnie obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń