Strony

wtorek, 13 sierpnia 2013

Prawda - Michael Palin, czyli czy idealiści już pomarli

Na początek malutkie radości :) Tak mi się od wczoraj zbierają różne rzeczy i może pora się nimi podzielić:
- profil Notatnika (wejście z prawej strony bloga) ma już ponad 500 fanów. Hurra! Jako szczęśliwy znak odczytuję fakt iż jako 500 dołączył Marek Aureliusz. Ech ten Facebook. Dobrze, że nie Feliks Dzierżyński, bo bym lekko spanikował czego u mnie szuka, bo z kulturą chyba nie było mu specjalnie po drodze.
- dzisiejsza notka jak dobrze liczę jest 954 wpisem na blogu. Do 1000 coraz bliżej, ale przecież nie o liczby tu chodzi. Po prostu frajda ogromna gdy człowiek się trochę ogląda wstecz. Cieszy zainteresowanie ludzi i to, że wybaczacie czasem moją nieporadność stylistyczną albo pośpiech i chochliki gdy słownik mi się wyłącza...
- Nie mam czasu na bieganie po różnych stronach i pisanie recenzji dla innych - wystarcza mi póki co blog, ale frajda ogromna gdy linki pojawiają się w różnych miejscach - Blogarytm to fajny pomysł i miło dołączyć do grona tych, którzy już z nimi współpracują. O innych stronkach będzie jeszcze okazja napisać. 
A dziś o książce Prawda... Pamiętajcie, że jeżeli kogoś zainteresuje to można ją wygrać u mnie w rozdawajce (patrz zakładka z konkursami na górze).
  
Michael Pallin - gdy słyszymy to nazwisko i widzimy tego faceta, skojarzenia są jednoznaczne: ekipa Monthy Pythona. I na tej legendzie żartownisia i ekscentryka pewnie można by jechać długo, tyle że pewnie chleba z tego zbyt wielkiego nie ma. Zamiast odcinać więc kupony od dawnej sławy, człowiek ima się innych zajęć - a to robi filmy podróżnicze dla BBC, a to znów sięga po pióro (ha, następne pokolenia chyba już nie będą rozumieć tego określenia)... Nie mamy więc do czynienia z debiutantem, Palin pisać potrafi, teraz tylko pytanie czy jest to coś godnego uwagi, czy też po prostu próbuje nam się wcisnąć produkt nijaki, wierząc, że samo nazwisko autora i promocja wystarczą by przyciągnąć uwagę.


Pewnie każdy będzie miał własne zdanie na ten temat, recenzje są różne. Co wystarczy by powieść uznać za ciekawą - czy wystarczy ciekawy bohater, dobry styl prowadzenia akcji, umiejętność pisania dialogów, odrobina napięcia? A co z pomysłem, zwrotami akcji i finałem - czy muszą być oryginalne, zaskakujące? Być może pewne rzeczy u Palina są przewidywalne, ale dla mnie wartością tej pozycji jest to, że jest "o czymś". Że dotyka pewnych spraw, które może nie są odkrywaniem Ameryki, ale są na pewno aktualne, warte przemyślenia. Czy w dzisiejszym świecie, gdzie władzę dzierżą nie tyle rządy co bankierzy, wielkie koncerny i biznes, gdzie manipulując mediami można społeczeństwu wmówić prawie wszystko, jest jeszcze miejsce na walkę o jakieś wartości, ideały i czy ta walka ma sens? Czy nie jest z góry przegrana?


Bohaterem powieści jest pisarz Keith Mabbut. Kiedyś zbierał nawet nagrody za swoje zaangażowanie, za upór, podejmowanie niełatwych tematów, ale dziś by zarobić na życie musi brać prawie każdą fuchę i jest gotów pisać nawet laurki dla koncernów naftowych, byle zarobić na chleb. Wmawia sobie, że takie są czasy, że nie kłamie, a jedynie pokazuje część prawdy, ale czujemy, że oszukuje trochę sam siebie. Życie prywatne mu się posypało, nie ma jak imponować dziecku, cały jest pełen rozżalenia i goryczy. Marzy o napisaniu powieści, która by mu dała sławę, ale ma dość pisania o tym co go otacza - wymyślił sobie powieść sci-fi... Tyle, że nawet to idzie mu jak po grudzie.
Z tego życiowego marazmu wyrywa go nowe zlecenie. Nie wiadomo dlaczego duże wydawnictwo właśnie jemu chce zlecić napisanie biografii tajemniczego aktywisty, ekologa i obrońcy praw ludzi biednych. Sprawa niełatwa, bo Hamish Melville bardzo unika rozgłosu, działa głównie w różnych zapalnych puntach świata gdzie pierwotna ludność i dzika przyroda są zagrożone przez wielki przemysł i wielkie pieniądze. Stał się legendą, bo mając potężnych wrogów, Hamish jest jednak zadziwiająco skuteczny, ma wielu współpracowników na całym świecie i działa niekonwencjonalnie. Zadanie by do niego dotrzeć będzie dla Keitha Mabbuta nie lada wyzwaniem, ale dzięki temu znów może poczuć się jak za dawnych lat dziennikarzem śledczym...
Akcja będzie się toczyć m.in. w Indiach, nasz bohater postanowi "urwać się" swoim opiekunom i zbierać materiały na własną rękę, ale przyjdzie chwila gdy wreszcie będzie musiał zasiąść do pisania i przedstawienia swoim zleceniodawcom owoców swojej pracy. Pytanie czy będą z tego zadowoleni i czy on sam będzie z tego zadowolony. Da się odnaleźć Prawdę?


Troszkę humoru, troszkę akcji i po średnim początku nieźle wciąga. Dla mnie na pewno rzecz warta przeczytania. Jak wspomniałem - nawet jeżeli nie jest bardzo odkrywcza, to jednak pokazuje dylematy i przemyślenia wielu ludzi uwikłanych w różny sposób w dzisiejszy świat. Co można poświęcić dla swojego świętego spokoju, ciepełka, wygody? Kiedy będziemy milczeć, a kiedy wreszcie zaprotestujemy? Czy "postęp" jest nieunikniony i jaką cenę za niego trzeba zapłacić? A że koniec lekko rozczarowuje? Cóż, może zabrakło odrobiny finezji, ale na szczęście nie zostaliśmy jedynie z jakimś morałem na siłę i autor trochę spuścił pary z gwizdka odrobiną humoru.
Wśród rzeczy z ostatnich miesięcy w księgarniach - moim zdaniem na pewno godna zauważenia i przeczytania.

PS A absurdalnego humoru w stylu Monthy Pythona szukajcie gdzie indziej, bo w tej książce go nie ma.  

3 komentarze:

  1. Czytałam bardziej negatywne recenzje tej książki, ale i tak chcę ją przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam książkę na półce i zamierzam się przekonać, czy ta książka rzeczywiście jest "o czymś". Styl można wypracować, sposób przedstawiania różnych faktów również, ale ciężko jest znaleźć dobry temat. Jestem jeszcze bardziej ciekawa tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, idealiści pomarli. Ale ciagle rodzą się nowi..

    OdpowiedzUsuń