Na kilkanaście godzin w domu, a jutro znowu w trasę - tym razem na południe. A że pewnie czasu przez kilka dni na notki nie będzie dziś więc korzystam z okazji, by przypomnieć Wam o konkursach (zakładka na górze) i napisać choć kilka zdań o serialu, który chyba ku zaskoczeniu wielu, przyciągnął do ekranów telewizorów tłumy jak dawno żaden inny serial. No wiadomo - różne kanały telewizyjne mogą chwalić się swoją oglądalnością, ale możliwości tvp chyba nigdy nie przebiją. Ponad 6 milionów widzów oglądających jeden odcinek? Z samej ciekawości warto zerknąć samemu, zwłaszcza że przecież to dodatkowy temat rozmów np. z rodzicami czy dziadkami (choć to nie tylko oni stanowili widownię serialu).
I wiecie co?
Pal licho przekłamania i zmiany wydarzeń (już nie tylko zamiast Rzeszowa - Wrocław, ale nawet fakty dotyczące rodziny), pal licho wszechobecne podkreślanie "rosyjskości" (nie tylko mówienie po rosyjsku do dziecka, ale np. również łagodne przedstawianie tego co działo się w Rosji pod władzą Stalina, albo przedstawianie publiczności za naszą wschodnią granicą jako wyjątkowej, pomijanie koncertów w Polsce), pal licho wszelkie słabości tego serialu (a przecież ma ich sporo). To i tak się ogląda. Pewnie głównie ze względu na postać samej bohaterki - ciekawą, dla mojego pokolenia już trochę zapomnianą. Ale trzeba też przyznać, że Waldemarowi Krzystkowi udało się stworzyć serial trochę w dawnym stylu - bez nowoczesnych rozwiązań zza Oceanu, tego co podobno każdy serial powinien mieć, żeby widz chciał go oglądać (a potem w efekcie wiele jest tak podobnych do siebie, że to aż nudne). To typowy wyciskacz łez, coś, co ma nie tyle być dokładną biografią, ale raczej być wspomnieniem, wywoływać emocje i wzruszenie, odwołując się i do fenomenu samej postaci i do czasów w jakich tworzyła. Tu nawet nie sam życiorys i różne dramaty są najważniejsze, nieistotne co pokazano, a co pomięto - widz i tak zapamięta wielką pasję do śpiewania, talent, miłość słuchaczy i wreszcie tą miłość ludzką - może ckliwą i zbyt idealną, ale jakże piękną.
Kto przegapił - przypominam, że zawsze jest możliwość obejrzenia za darmo online na stronach Telewizji Polskiej.
I wiecie co?
Pal licho przekłamania i zmiany wydarzeń (już nie tylko zamiast Rzeszowa - Wrocław, ale nawet fakty dotyczące rodziny), pal licho wszechobecne podkreślanie "rosyjskości" (nie tylko mówienie po rosyjsku do dziecka, ale np. również łagodne przedstawianie tego co działo się w Rosji pod władzą Stalina, albo przedstawianie publiczności za naszą wschodnią granicą jako wyjątkowej, pomijanie koncertów w Polsce), pal licho wszelkie słabości tego serialu (a przecież ma ich sporo). To i tak się ogląda. Pewnie głównie ze względu na postać samej bohaterki - ciekawą, dla mojego pokolenia już trochę zapomnianą. Ale trzeba też przyznać, że Waldemarowi Krzystkowi udało się stworzyć serial trochę w dawnym stylu - bez nowoczesnych rozwiązań zza Oceanu, tego co podobno każdy serial powinien mieć, żeby widz chciał go oglądać (a potem w efekcie wiele jest tak podobnych do siebie, że to aż nudne). To typowy wyciskacz łez, coś, co ma nie tyle być dokładną biografią, ale raczej być wspomnieniem, wywoływać emocje i wzruszenie, odwołując się i do fenomenu samej postaci i do czasów w jakich tworzyła. Tu nawet nie sam życiorys i różne dramaty są najważniejsze, nieistotne co pokazano, a co pomięto - widz i tak zapamięta wielką pasję do śpiewania, talent, miłość słuchaczy i wreszcie tą miłość ludzką - może ckliwą i zbyt idealną, ale jakże piękną.
Kto przegapił - przypominam, że zawsze jest możliwość obejrzenia za darmo online na stronach Telewizji Polskiej.
Z niekrytą przyjemnością oglądałam serial o Annie German. Według mnie był to majstersztyk, gdyby nie on, nawet nie wiedziałabym, że taka osoba istniała.
OdpowiedzUsuńKilka raz łezka zakręciła mi się w oku, ale według mnie serial wcale nie tracił kiczem, wręcz przeciwnie, był autentyczny, ciekawy, żywy. Dawno nie widziałam już czegoś tak dobrego, a w czym tkwi fenomen? Wydaje mi się, że tajemniczości pani Anny i w jej talencie, którym niestety nie dane nam się było cieszyć.
Niedociągnięć mnóstwo, ale klimat jest i wciaga bardzo...
OdpowiedzUsuńja oglądałam w całości tylko ostatni odcinek (z poprzednich widziałam tylko poszczególne sceny, jeśli akurat byłam w pokoju, w którym domownicy oglądali serial) i mimo nieznajomości całości fabuły wciągnął mnie sam ten ostatni odcinek... chociaż chętnie odlałabym z niego trochę patosu ;)
OdpowiedzUsuńSerial bardzo mi się spodobał, a gdyby nie on, to pewnie nie wiedziałabym nic o postaci Anny German. Oglądałam go z czystą przyjemnością i nie raz się wzruszyłam. Bardzo wciągający.
OdpowiedzUsuńWaldemar Krzystek nie reżyserował wszystkich odcinków, gdyż miał inne zobowiązania zawodowe, ale intensywnie zabiegał o możliwość emisji serialu w TVP - do czego nasza instytucja wpierw się wcale nie paliła. Przekłamania w scenariuszu wynikają z tego, iż nie Polak go pisał, ale Ukrainka. O tym mówiono w audycji radiowej, więc przekazuję dalej.
OdpowiedzUsuńuff po 6, 5 godzinach i kolejnych kilometrach znów w hotelu, zasięg marny, ale ponieważ nie mogłem zignorować Waszych komentarzy, spieszę z podziękowaniami i pozdrowieniami - tym razem z Zakopanego...
OdpowiedzUsuń@nutta - dzięki za info, nie wiedziałem tego, czytałem tylko o jego zmaganiach nad odcinkami dziejącymi się w dzieciństwie, gdzie musiał mocno się starać by wprowadzić choć trochę prawdy historycznej o tamtych czasach. A to że Ukrainka - nie usprawiedliwia zmian, może co najwyżej lepiej rozumie się podkreślane fragmenty dotyczące miłości do tamtych stron, języka, ludzi.
@Paulle, @mm. @joanna, @kinga - dzięki za Wasze słowa - to tylko potwierdza, że ten serial łączy pokolenia i mimo że ma wady, dobrze że jest, że przypomniał o tej postaci, skoro telewizja polska tego nie zrobiła - po swojemu zrobili to Rosjanie...
Spieszę ze sprostowaniem!:) Przemyśl? To w Rzeszowie Anna German zaczynała swoją karierę piosenkarską! To w tym mieście spotkała Katarzynę Gaertner. Występowała w ramach Estrady Rzeszowskiej, która była jedną z najlepszych wtedy w Polsce zespołów artystycznych. Twórcy filmu wycięli rzeszowski etap kariery artystycznej, nie przemyski, i zamienili na wrocławski. Film mnie denerwował mocno wskutek tak dowolnego przedstawiania życiorysu Anny German.
OdpowiedzUsuńAnna German sama wspominała, że w Rzeszowie spędziła przepiękne lata! Nie rozumiem, jak można było to pominąć i zlekceważyć, zwłaszcza że Polacy też mieli swój udział w tym przedsięwzięciu.
Pozdrawiam:)
Ups faktycznie wiedziałem że południowy wschód sorry
UsuńUps faktycznie wiedziałem że południowy wschód sorry
UsuńKompletnie nie rozumiem fenomenu tego serialu. Czy ktoś jest mi w stanie to wyjaśnić? Gdyby on chociaż był zrobiony na początku lat 90. A tak? Jak na dzisiejsze standardy jest po prostu nudny i marnie zrealizowany. Ot paru aktorów, jeden pokój, najprostsze zdjęcia z możliwych. Przecież teraz już powstają różne doktory House'y czy inne Gry o tron. A to ma stylistykę najdalej Klanu! A może tu jest właśnie klucz? Że ludzie dalej chcą takie rzeczy oglądać, a już nie ma? Albo że się z młodością kojarzy?
OdpowiedzUsuńPytam autorki pozytywnych komentarzy, całkiem serio i nie złośliwie. Co w tym serialu wciąga? Tak konkretnie.
no właśnie - mnie też to zainteresowało... ewidentnie ma klimat czegoś sprzed lat wielu - teraz nikt tak seriali nie robi
UsuńJak na razie obejrzałam dwa odcinki, właśnie na stronie vod TVP, ponieważ zaczęłam to nagrywać z dekodera z opóźnieniem, jak już rozpoczął się szał na tą produkcję. Dobrze, że Polacy oglądają produkcje, które nie są tylko tasiemcami z zabójczymi pudełkami i łóżkami szpitalnymi:)
OdpowiedzUsuńPo dwóch odcinkach nawet mi się podoba - należę do tego pokolenia, które już nie za bardzo wie, kim była Anna German, a ten serial jest okazją, żeby czegoś się o niej dowiedzieć, chociaż jestem świadoma, że na pewno jest w nim wiele przekłamań. W każdym razie, może popularność tego serialu da do myślenia TVP, że warto zainteresować się też takimi miniseriami:)
kurcze a ja nie goladalam... moze powinnam...
OdpowiedzUsuńLubie Twoje recenzje...