Strony

niedziela, 16 grudnia 2012

Rytuał, czyli o dwóch takich co w zwątpieniu odnajdują wiarę

Horror? To mnie od dłuższego czasu nie kręci. Walka z szatanem? Sorry, ale choćby nawet twórcy mieli poważne zamiary wobec historii jakie chcą opowiedzieć (często jak np. przy Egzorcyście inspirowano się prawdziwymi wydarzeniami), to efekt potem jest jedynie rozrywką i za cholerę nie skłania do żadnych przemyśleń. Nie oszukujmy się jak zobaczyłem ten tytuł i przeczytałem o co w nim chodzi jedna jedyna rzeczy mnie skłoniła do jego obejrzenia. Anthony Hopkins. Fakt - jemu też zdarza się grać w rzeczach miernych, ale jednak zawsze mam ochotę dać mu kolejną szansę. No i dałem.Czy ten film ma straszyć? Pokazać coś ważnego (np. realność zła?)? Obawiam się, że u większości widzów nie wzbudzi ani specjalnych emocji, ani przemyśleń. Mimo niezłego materiału wyjściowego („Rytuał” został w dużej mierze oparty na książce „Obrzęd. Tajemnice współczesnych egzorcyzmów” Matta Baglio, której autor towarzyszył egzorcyście – księdzu Gary’emu Thomasowi podczas jego praktyk i spisał jego wspomnienia) zostało niewiele - kolejny dość schematyczny film gdzie trochę postraszy się diabłem, a potem zwycięża i tak człowiek (tyle, że nie wiadomo w sumie w jaki sposób, bo wygląda na jakiś fart).

No dobra może przesadzam - tu jest trochę więcej odniesień do wiary niż w innych filmach, ale też podane jest to raczej w mało pogłębiony sposób (główny bohater - młody ksiądz tak naprawdę wcale nie wierzy i dopiero zetknięcie z realnym złem w trakcie egzorcyzmów popchnie go w stronę Boga). Mamy młodego księdza - sceptyka, który wstąpił do seminarium tylko po to by uciec z domu, oraz dość ekscentrycznego starszego kapłana (Anthony Hopkins), który ma uczyć go egzorcyzmów. Pomysł zaiste oryginalny - skoro zobaczysz realność zła i uwierzysz w jej istnienie, tym samym uwierzysz w istnienie Boga jako jedynej siły, która jest w stanie diabła zwalczyć. 
Starszy kapłan jest "starym wyjadaczem" i trudno go czymś zaskoczyć, ale przecież jest też tylko człowiekiem. Walka ze złym w którymś momencie stanie się dla obu bohaterów ciężką próbą. 
Jeżeli widzieliście jakiekolwiek filmy, które by pokazywały to co może dziać się z opętanymi, jak odprawia się egzorcyzmy - tu nie będzie dla Was wielu zaskoczeń. Film nieźle operuje atmosferą wykorzystując lęki, wyrzuty sumienia, mieszanie jawy i snu, ale jako całość dla mnie niestety był średnio interesujący. Za dużo tu czystej rozrywki, fragmentów, które miały podnieść jego oglądalność (np. związek młodego księdza z dziennikarką), ale do samej fabuły wnoszą niewiele. 
Hopkins jak zwykle przyciąga - raz spokojny, flegmatyczny, a innym razem wręcz przerażający. Ale chyba wolę go w pierwszej połowie filmu niż w drugiej gdy zaczyna szarżować i na to jeszcze nałożono efekty specjalne. 
Jest średnio, choć prawdę mówiąc wolę i tak tego typu klasyczne kino grozy niż obserwowanie kolejnych obcinanych głów, rąk, nóg itd. Tam już nie ma strachu, a jedynie niesmak. Tu strachu też specjalnie nie ma, ale przynajmniej nikt swoimi sadystycznymi fantazjami nie zohydza mi wyobraźni. 

6 komentarzy:

  1. Oglądałam już jakiś czas temu i muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś lepszego... Choć Hopkinsa uwielbiam nawet w słabych filmach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hopkins właściwie może tylko stać i patrzeć na mnie z ekranu, a swoim przenikliwym wzrokiem doprowadziłby mnie do takiego stanu, w jakim byłabym po obejrzeniu jakiegoś dobrego horroru oddziałującego na psychikę, dlatego bez względu na to, w czym zagra, i tak osiągnie efekt.
    Rytuału jeszcze nie widziałam, choć pamiętam, że zapisywałam sobie ten tytuł, żeby móc zobaczyć. Bardzo jestem ciekawa swoich odczuć, tym bardziej, że odniosłam wrażenie po Twojej recenzji, że... jak to mówią - "szału ni ma";) Ale tak dawno nie poświęcałam już czasu na kino grozy, że wszystko jest możliwe.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano szału ni ma, ale Hopkins nadal magnetyczny

      Usuń
    2. A mi się jakoś w tym filmie nie podobał.
      Co prawda, grał w taki sposób, jaki jest nieosiągalny dla większości z kinowego światka, ale nawet on nie był w stanie wykrzesać ze swojej płaskiej jak kartka papieru postaci czegoś więcej i z marnego scenariusza wykroić ciekawą filmową opowieść.

      Usuń
    3. Chyba powinno być "ciekawej, filmowej opowieści"? ;-)

      Usuń
    4. na pewno bywał lepszy. Ale ten dystans do świata w pierwszej części zagrał fajnie

      Usuń