Strony

niedziela, 23 grudnia 2012

Nie widać nic. Opowiadanie obrazów - Daniel Arasse, czyli kontemplacja czy analiza

Ostatnia notka przed Świętami, pewnie podobnie jak każdy z Was znikam na jakiś czas ze świata wirtualnego. Życzeniami podzielę się z Wami na koniec, a dziś jeszcze parę słów o książce wyjątkowej. Malarstwo uwielbiam, ale odbieram je "po swojemu", czyli niekoniecznie ważne dla mnie są prądy, nurty i oceny krytyków - mam po prostu "swoich" malarzy i ulubione obrazy, lubię przeglądać reprodukcję i czytać o obrazach. Od lat choruję na "Malarstwo białego człowieka" Łysiaka, ale cena póki co jest skuteczną zaporą. Szukam więc innych rzeczy. I dziś o jednej z takich książek. To tyle tytułem pewnego wprowadzenia.  
"Nie widać nic" pewnie nie jest propozycją dla każdego, a raczej dla smakoszy, dla których dyskusje, rozmowy o różnych detalach, budowanie swoich teorii i próby ich udowodnienia, stanowią radość przewyższającą czytanie przewodników i książek gdzie wszystko mamy wyłożone od a do z, mamy jedynie przyjąć to na wiarę jako opinię kogoś od nas mądrzejszego. Historyk sztuki Daniel Arasse w tym zbiorze zawierającym wariacje na temat kilku znanych obrazów wychodzi zupełnie z innego założenia - podsuwa nam różne tropy i punkty widzenia (czasem nawet kontrowersyjne), ale raczej jako zaproszenie do własnych interpretacji, poszukiwań, do dyskusji.      




W tych tekstach otrzymujemy sporo teorii i wiedzy z zakresu historii sztuki, ale nie brak też poczucia humoru, odrobiny pikanterii lub kontrowersji, pomysłowości, aby bardziej skupić uwagę czytelnika. Tak można budzić zainteresowanie malarstwem i aż chciało by się aby właśnie tak mogły wyglądać lekcje w muzeach :)
Już sama konstrukcja 6 rozdziałów jest dość pomysłowa i nie pozwala na zmęczenie materiałem - mamy m.in.: list, wykład, rozmowę dwóch krytyków, a wszystko naładowane emocjami i pełne życia. Faktem jest iż niektóre hipotezy są dość karkołomne i przedziwne, ale z jakąż pasją potrafi autor do nich przekonywać. Tu każdy gest, każdy detal (np. czy zwracaliście uwagę na tego dziwnego ślimaka na obrazie obok?), który przecież często nam ucieka gdy oglądamy obraz, na nowo odkryty może zmienić znaczenie i sens. I to jest piękne. Patrzeć. A nie tylko zerknąć. Patrzeć samemu, a nie jedynie przez definicje i analizy tych co przed nami. Patrzeć za każdym razem jakbyśmy widzieli obraz po raz pierwszy. 
Nie widać nic? Nie poprzestawaj na przeczytaniu tytułu i rzuceniu okiem na obraz. Patrz dalej. Okaże się, że można dostrzec niejedno. 
Tu nie ma grożenia palcem za to, że przyszło ci do głowy skojarzenie, którego nie przeczytałeś w żadnym omówieniu teoretycznym - to właśnie jest godne pochwały i to dopiero może stać się początkiem osobistej przygody z malarstwem. Bo dalszym etapem jest ciekawość i pragnienie wiedzy, by sprawdzić np. jak to nasze skojarzenie ma się do innych interpretacji, jak ten sam obraz był odbierany w chwili gdy został namalowany, jaka jest jego historia, czy był przerabiany itd. To jak nasze prywatne śledztwo. Bo też i energia z jaką autor pisze przypomina chwilami detektywa, który jako pierwszy wpadł na trop i dzieli się z nami wątpliwościami, zaprasza byśmy mu pomogli i odpowiedzieli czy jego hipotezy mają sens.  
Tak jak zachwycamy się felietonami Umberto Eco, tym co pisze o literaturze, o sztuce, tak przy malarstwie podobnie zachwyca błyskotliwością, erudycja i pasją Daniel Arasse (wydawnictwo DodoEditor wkrótce wydaje jego drugą na naszym rynku książkę). 
Mamy tu możliwość przyjrzeć się wraz z autorem obrazom:
Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana - Tintoretto
Zwiastowanie - Francesco del Cossa
Pokłon trzech króli - Pieter Bruegel (starszy)
Wenus z Urbino - Tycjan
Las Meninas - Diego Velazquez


Dodajmy na koniec to jak książka jest wydana - gruby papier, kolorowe reprodukcje obrazów i dodatkowo sporo zbliżeń ich fragmentów, aby naocznie przekonać się o tym, że coś jednak widać. Na końcu znajdziemy też ciekawe posłowie p. Anny Arno, która jest też tłumaczką całości. 
Czy muszę dodawać czy polecam? Lektura to ogromna przyjemność intelektualna i estetyczna. No i odskocznia od tego co zwykle się czyta...

"Nie widać nic" zostało wydane przez DodoEditor (bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji) w serii "Tarcza Achillesa" przybliżającej nam prace na temat historii sztuki. Zerknijcie na ich ofertę!
Książkę możecie zdobyć po prostu ustawiając się w kolejce do jej przeczytania :)

Jutro już notki nie będzie, więc dziś korzystam z okazji i życzę Wam
rodzinnej atmosfery pojednania i radości
Bożego pokoju w sercu i życzliwości do innych ludzi
miłości
a pod choinkę wielu wspaniałych upominków kulturalnych, które przyniosą wiele wzruszeń, radości i przyjemności w nadchodzącym roku.
Robert

4 komentarze:

  1. Bardzo dziekuję za opinię o tej książce:) To pierwsza jaką przeczytałam.

    Radosnych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! miło mi i mam nadzieję, że nie ostatnia :)

      Usuń
  2. Jak się cieszę, że jestem w kolejce :)
    A ślimaka nie widać, bo obrazki za małe.

    Wesołych Świąt, Robercie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widać widać :) nawet na tym małym (na dole), ale najlepiej przeczytać samemu co on ma symbolizować. Dzięki za życzenia i wzajemne uściski zimowo świąteczne!

      Usuń