Strony

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Wszystko czego zapragniesz, czyli co można zrobić z miłości

Kolejny w ciągu kilku dni dramat hiszpański. I znów kino raczej nie komercyjne, z ambicjami artystycznymi, skłaniające do zastanowienia się i do różnych interpretacji. Momentami miałem przypominał mi się nasz polski "Tato" z Lindą, ale tu jest mniejsze nastawienie na "pokazanie problemu społecznego", a raczej podejście psychologiczne.  
Para z małą córeczką. On - Leo - adwokat, co prawda zapracowany i tkwiący w sprawach rodzinnych, ale z ambicjami na poważniejsze sprawy. Często wraca zmęczony i ma niewiele czasu dla żony Alicji i córki Dafne. Jego życie czeka totalna rewolucja gdy żona umrze. Od teraz spędza dużo więcej czasu z córką, ona staje się jego centrum życia, chce by była jak najszczęśliwsza.
Trudno im pogodzić się z jej odejściem z rozpaczą, próbują więc udawać, że Alicja nadal jest z nimi. Leo co prawda twierdzi, że robi to dla córki, ale nie oszukujmy się - sam również nie potrafi się pozbierać i jeżeli Dafne potrzebuje "zastępczej mamy" to on potrzebuje "zastępczej żony". Ale nie chce szukać pocieszenia u kogoś innego, wszystko próbuje ułożyć sobie w życiu sam.
Walka o córkę, o jej szczęście przybiera trochę dziwny kształt. Leo zaczyna się malować, przebierać za kobietę, aby Dafne łatwiej było zobaczyć w nim zmarłą żonę. Jak na to reaguje otoczenie możemy sobie wyobrazić. W jego psychice dochodzi do coraz poważniejszego kryzysu. Dokąd zaprowadzi ich takie postępowanie, czym to się może skończyć?

W drugim tle jeszcze dodatkowy wątek braku akceptacji dla homoseksualistów i transwestytów w społeczeństwie, ale mam wrażenie, że w przypadku głównego bohatera trudno mówić by chodziło o podobne trudności - on raczej przypadkowo jedynie skupia ten brak tolerancji na sobie przez swoją determinację (bo najpierw "odgrywał żonę" tylko w domu, potem również w życiu zewnętrznym gdy tylko wychodzi z córką). Leo wcześniej też nie był jakimś zatwardziałym homofobem (miałaby świadczyć o tym jedna scena gdy daje się ponieść nerwom) by mówić o jakiejś zmianie podejścia, akceptacji...
Achero Mañas stworzył ciekawy choć niełatwy dramat o poświęceniu i miłości prowadzących prawie do szaleństwa.

1 komentarz:

  1. Uuuu ciekawy film... muszę chyba nadrobić Twoje filmowe recenzje, bo muszę przyznać bez bicia, że do tej pory czytałam tylko te książkowe...

    OdpowiedzUsuń