Strony

piątek, 16 marca 2012

Hydrozagadka czyli gdy wygłup staje się sztuką

Zanim wreszcie będzie chwilka wieczorem, aby napisać moze dłuższą notkę i ogłosić rozdawajkę to jeszcze coś na szybko. A będzie słów kilka o Hydrozagadce. Dla niektórych to film równie kultowy jak "Rejs" - może mniej tu tak dobrych dialogów, ale absurdów i zabawy z widzem co niemiara. Przerysowane postacie, komiczne scenki to nie tyle siermiężność naszej kinematografii, ale z góry zaplanowana gra konwencją. W końcu Polacy mogli się doczekać własnego superbohatera - też lata, jest nadzwyczaj silny i niezniszczalny. Tym razem nasz wielki bohater narodowy (w cywilu skromny pracownik biurowy), czyli AS został poproszony o pomoc w rozwiązaniu zagadki znikania wody z Wisły... Okazuje się, że za zagadką stoi wielce tajemnicza postać - Doktor Plama.
Już sama obsada może przyprawić o uśmiech i obiecuje dobrą zabawę - Michnikowski, Nowak, Gołas, Pieczka, Dobrowolski, Maklakiewicz, Kłosowski... Zresztą co ja będę pisała - pewnie ten film znają już wszyscy.
Andrzej Kondratiuk zafundowal widzom rzecz tak przeładowaną nonsensami, że wcale się nie dziwię iż tak wiele osób tego filmu nie trawi. Wszak poczucie humoru każdy ma inne i nie można wymagać, aby chwytał wszystkie dowcipy i niuanse. Mnie jednak ile razy oglądam ten film, nieodmiennie urzekają zarówno scenariusz jak i gra aktorów - musieli mieć niezłą zabawę na planie. Ileż tu perelek - od nieporadnego fizycznie, ale ideologicznie idealnego bohatera, który poucza o przepisach BHP i ostrzega przed alkoholem, przez jego przeciwników i dialogi profesora i Maharadży, któremu zamierza sprzedać całą wodę, aż do drugoplanowych scenek (np. aligator, podryw, dyskoteka na wsi, albo tłumacz i harem Maharadży :)  
Groteskowo na tyle, że trudno traktować ten film poważnie. Ale może to lepiej niż udawać, że można komiksowe sensacyjne opowieści o superbohaterach traktować poważnie...
Czemu ten film się lubi? Kwestia obsady? Czemu nie powstały inne w tej konwencji, które by zdobyły równie wielką życzliwość publiki? W każdym razie to świetny przykład, że czasem nawet największy wygłup może przejść do historii prędzej niż sztuka tworzona z wielkimi ambicjami i zadęciem artystycznym. 

2 komentarze: