Strony

poniedziałek, 1 marca 2021

Kasandra i Książe niezłomny - Festiwal Nowe Epifanie czyli wojna nigdy się nie kończy

Tegoroczny Festiwal Nowe Epifanie, który rozpoczął się 17 lutego trwa w najlepsze i choć forma tegoroczna zupełnie inna, bo przecież online, nie znaczy to, że jego twórcy nie mają pomysłów na to jak wypełnić program. Okres Wielkiego Postu sprzyja refleksjom na temat spraw ostatecznych, a Festiwal dostarcza świetnych okazji, by ich dotykać lub nad nimi się trochę pochylić. Tegoroczne hasło "Któż zdoła się ostać?" brzmi trochę złowrogo, ale nie ma się co bać - myślenie i kontakt ze sztuką nie boli, nawet jeżeli nie to danie z gatunku łatwych i przyjemnych. Festiwal potrwa do 28 marca, przed nami jeszcze kilka spektakli, koncertów i innych wydarzeń, pewnie więc na Notatniku jeszcze napiszemy przynajmniej jedną notkę, bo z M. staramy się w miarę możliwości uczestniczyć przynajmniej przed monitorem, śledząc to co przygotowano na Nowe Epifanie od strony teatralnej.

Nie zawsze forma online ułatwia obcowanie z tym co dzieje się na scenie, ja na przykład ze względu na jakość dźwięku poległem przy "Kasandrze", ale M. była twardsza i oto kilka zdań od nas o dwóch pierwszy premierach Festiwalu. 

 

Wspominając minione spektakle w ramach Festiwalu Nowe Epifanie skusiłam się na obejrzenie kilku tegorocznych on-line. „Kasandra” była pierwszym z nich. No cóż, spektakle w tej formie znacznie tracą na atrakcyjności i nie jest to korzystne zarówno dla spektakli jak i widzów. Dźwięk pozostawia wiele do życzenia, a i trzeba naprawdę mistrza, żeby umiejętnie prowadzić kamerę za aktorami. Jednocześnie i mimo powyższego – jak corocznie – spektakl obejrzany w ramach NE daje do myślenia, pobudza do głębszych refleksji o kondycji świata współczesnego.

„Kasandra” w reżyserii Zofii Gustowskiej oglądana na żywo w teatrze byłaby zapewne bardzo ciekawym doświadczeniem. Otóż na plaży nie wiadomo gdzie, w czasie niesprecyzowanym, spotykają się ze sobą Ifigenia, Kasandra i Parys – postacie mityczne, których przeżycia, myśli i przemyślenia pozostają w kontrze do tego co płynie z ekranu współczesnego telewizora: katastrofy, wojny, zamachy, bieda, nienawiść. Znajomość życiorysów tych postaci (nawet jeśli są jedynie mitami) powinna była czegoś nauczyć ludzkość. Ale czy uczymy się na błędach innych?

Życie Ifigenii miało zostać poświęcone w ofierze przez ojca, aby przebłagać Artemidę i zesłać zwycięstwo dla jego wojsk; Kasandra umie przepowiedzieć przyszłość jednak nikt jej nie słucha, nikt jej nie wierzy; Parys natomiast jest marzycielem, chce kochać i być kochanym, jednak jego marzenia rozsypują się w pył. Każde z nich w takiej czy innej formie jest uczestnikiem wojny i wojny ofiarą. Ale czy tylko oni? A może my wszyscy od momentu narodzin aż do śmierci uczestniczymy w działaniach wojennych choć nie zawsze sobie to uświadamiamy, zupełnie jak te żółwie zakopane jako jaja do wyklucia w ciepłym piasku plaży, które w moment po przebiciu skorupki pędzą do morza. Nam się wydaje, że to pęd do naturalnego dla nich środowiska gdzie odnajdą spokój, a tak naprawdę pozostanie o kilka godzin dłużej na plaży to dla nich śmierć i dotarcie do wody to też tylko połowa sukcesu. Bezbronne, delikatne stają się łatwym celem dla drapieżników. Przeżyje tylko garstka z nich. 



Współczesny świat cierpi na syndrom Kasandry. W każdej dziedzinie życia. Ignorujemy uzasadnione obawy, za nieprawdziwe uważamy wszelkie ostrzeżenia. Mówią nam: dbajcie o swoje zdrowie, a my biegniemy do fast food’ów, żadna okazja nie obejdzie się też bez alkoholu. Marzymy o wielkiej miłości, takiej jedynej, do końca dni swoich, a dajemy od siebie zbyt mało, żądając w zamian zbyt dużo. Słyszmy o zagrożeniach ekologicznych i… wycinamy drzewa przykrywając świat betonem. Mówią nam o wyczerpujących się zasobach Ziemi? No to zamiast przesiąść się na rower kupimy kolejny samochód, bo nam mówią, że bardziej ekologiczny. Przykłady można mnożyć. Ciągle chcemy więcej i więcej, jesteśmy nienasyceni. A kiedy brakuje nam czegoś – to można wywołać wojnę. Zabrać co chcemy, zrobić co chcemy. I tylko nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że za każdą wojną stoją jakieś ofiary, każdemu się wydaje, że będzie jak Agamemnon – zwycięży! Człowiek zwycięzca! Człowiek zwycięzca?

Może w tym biegu po więcej zatrzymajmy się i wysłuchajmy Kasandry, która mówi o zagrożeniach, wysłuchajmy Ifigenii, która opowie jak to jest być ofiarą i wysłuchajmy w skupieniu Parysa, któremu zabroniono marzyć…

A potem włączmy telewizję i znajdźmy tam coś rzeczywistego co nas ucieszy, wzmocni, wzruszy… nie ma? To może zacznijmy myśleć, słuchać, inaczej działać.

MaGa

Festiwal Nowe Epifanie „Kasandra”
Reżyseria: Zofia Gustowska
Tekst: Anna Mazurek, Mateusz Górniak
Scenografia i kostiumy: Natalia Kozłowska
Video: Natan Berkowicz
Muzyka: Michał Lazar
Występują: Natalia Bielecka, Kamila Janik, Daniel Namiotko, Hubert Fiebia
Produkcja: Julia Patan [Fundacja Na Marginesie] we współpracy z Teatrem Soho

***
Ja tymczasem z ciekawością obejrzałem "Księcia niezłomnego", czyli dramat Juliusza Słowackiego napisany na podstawie utworu Pedro Calderóna pt. El principe constante, osławiona w Polsce m.in. wersję Grotowskiego. Spektakl przygotowany przez zespół Teatru Współczesnego ze Szczecina, w reżyserii Michała Telegi trochę wpisuje się w tak modną ostatnio u nas tendencję, by klasyczny tekst mieszać z elementami współczesności, nie tylko w kostiumach, scenografii, czy języku. Stąd też kanapa, pani w czadorze ganiająca po scenie z mopem i w sportowych butach i wiele innych elementów, które mnie akurat bardziej drażnią, niż radują oczy - może młody widz odbiera to inaczej, ale dla mnie to takie zagrania trochę na siłę, bo do odbioru, interpretacji nic nie wnoszą. Czy naprawdę trzeba iść w tą stronę, myśląc że widz sam nie odnajdzie jakichś odniesień do współczesności? Przecież zderzenie ze sobą cywilizacji chrześcijańskiej i arabskiej trwa na naszych oczach. I pewnie podobnie jak wtedy naiwni głoszący pojednanie, miłość, zgodę, mając nadzieję, ze słowami przekonają fanatyków z jednej i drugiej strony do odrzucenia języka nienawiści, są z góry skazani na przegraną pozycję. Szczególnie wtedy, gdy reprezentując jedną stronę, próbują przekonać o swoich czystych intencjach - jedni im nie wierzą, a drudzy uznają za zdrajców. 
Czy dziś potrzeba nam takich bohaterów i męczenników, którzy stanowią znak sprzeciwu, mimo iż wszyscy zdajemy sobie sprawę, że i tak nie przekonają do pojednania wszystkich? To właśnie pytanie które tu ciekawie wybrzmiewa. Zrezygnować z argumentów siły, pokazać słabość, po to, by dać szansę na zaufanie...  
Na plus ciekawe wykorzystanie muzyki, szkoda, że przyjemność z oglądania psuły trochę wpadki z tekstem i te wszystkie nowoczesne wtręty, które niewiele tu wnosiły... Gdyby było to zwyczajne, byłoby lepiej, ale gdy łączysz to tak kiczowato, na siłę eksponując różnice, budzi to raczej śmiech i zażenowanie. Ale skoro to nagranie specjalnie dla festiwalu, to może na żywo trochę da się to ograć i poprawić. Trzymam kciuki. Sam pomysł na powrót do tego tekstu - jak najbardziej na plus. 

Robert


Reżyseria: Michał Telega
Scenariusz: Michał Telega i Włodzimierz Szturc
Dramaturgia: Włodzimierz Szturc
Scenografia, kostiumy i reżyseria świateł: Krystian Szymczak
Kompozytor: Marta Skowiera
OSOBY
Europejczycy:
Don Fernand – Nikodem Księżak
Don Żuan – Wojciech Sandach
Alfons – Robert Gondek
Brytasz – Paweł Niczewski

Arabowie: Maghreb – Ewa Sobiech
Król Fezu – Grzegorz Młudzik
Feniksana – Adrianna Janowska- Moniuszko
Mulej – Przemysław Walich
Tarudant – Maciej Litkowski
Producent: Teatr Współczesny w Szczecinie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz