Strony

czwartek, 25 marca 2021

Dead Poet Society - -! - (The Exclamation Album), czyli robić swoje

Idźmy za ciosem i znowu zarzućmy coś muzycznego. Dziś jeszcze większa dawka mocy. Debiutancki krążek Dead Poet Society poza tym, że zaskakujący tytuł, stanowi sporą dawkę bardzo miłych dla mojego ucha dźwięków. Zaskakujące połączenie chwilami bardzo łagodnego wokalu ze ścianą gitar godną Mansona czy RHCP. Ładne to jest! Zaskakująco melodyjne, ale i miejscami nabiera fajnego charakteru. Są w tym zarówno jakieś odwołania do bluesa, rocka, metalu. Balansuje między gatunkami, trochę wciąż szukając drogi do tego, by jednak podbić serca nawet tych, którzy ciężkiej muzy słuchają rzadko. Młodziaki mają ciekawe pomysły i choć towarzyszy temu też tupet (a może brak skromności?), no bo wstawki z rozważaniami na temat świata to chyba jednak fajnie by było zachować na wywiady. Taka buta od strony muzycznej przynosi jednak fajny efekt. Jest w tym sporo fajnych pomysłów, gitarki rzężą aż miło, a tu kawałek rozwija się w bardziej popowym kierunku albo bywa odwrotnie, niby w tle jest łagodniej muzycznie, a tu w wokalu wściekłość aż miło...

 
16 numerów, ale w tym trzy pogaduchy (w tym jedna dziwna z krytyką fanki) i jeden sympatyczny instrumentalny klimacik. Gdyby określać podobieństwa to pewnie można by wskazać np. Foo Fighters - w podobny sposób wykorzystują budują swoje numery, chwilami wykorzystanie chórków też może się wydać znajome. Kocham te wszystkie nerwowe fragmenty gitarowe, one na pewno fajnie sprawdzają się na koncertach, ale i na płycie świetnie podkręcają energię. To podróż od słodkich numerów bliższych Coldplay aż po noise i dźwięki w stylu SOAD.
Trudno wskazać mi ulubione, ale to krążek, który odkryłem dziś i chyba będę sobie jeszcze do niego wracał. A kto wie, może grzebiąc dalej odkryje jeszcze jakieś młode kapele, które pewnie już wszyscy znają, a ja jeden cholera jeszcze nie. Dziś muzą żyje się w sieci, nie tylko w radiu, a ja niestety nie siedzę aż tyle na kanałach muzycznych by być na bieżąco.
Panowie niby mają duże ego, ale i pozwalają sobie na ironię, skoro sami na płytę wrzucają recenzję w stylu: wszystkie numery są do siebie podobne, zaczynają się łagodnie i potem następuje wyrzut agresji. Czy naprawdę jest monotonnie? Moim zdaniem nie. Panowie róbcie swoje, szukajcie. A druga płyta pokaże czy potraficie znaleźć dla siebie miejsce na rynku, czy to tylko szczęście debiutantów. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz