Strony

poniedziałek, 8 lutego 2021

Wielkie kłamstewka – Moriarty Liane, czyli ja nic nie widziałam

Nie znałam autorki i nie wiedziałam czego można się spodziewać po lekturze. Zaintrygował mnie tytuł, bo przecież albo są wielkie kłamstwa albo małe kłamstewka. A tu taki niejednoznaczny zbitek słów. Teraz wiem, że każdy znajdzie inne wytłumaczenie tego tytułu. A warto po nią sięgnąć. Zdecydowanie. Świetnie napisana powieść obyczajowa, z postaciami pełnokrwistymi, wyrazistymi, których problemy (mimo, że rzecz dzieje się w Australii) są niemal takie same na całym świecie.
Oto na początku roku przedszkolnego, a właściwie w dniu zerowym, na boisku dochodzi do incydentu, który staje się zalążkiem całej akcji. Trzy kobiety o różnych temperamentach, różnym statusie społecznym i w różnym wieku zupełnie niespodziewanie stają po jednej stronie barykady w kontrze do kobiety, która usiłuje wymusić przeprosiny na jednej z nich, dopiero co poznanej dziewczynie-matce. Ta przeprowadziła się niedawno do Sydney i nikt o niej i jej synu nic nie wie. Dwie starsze kobiety znają się od dawna, ich starsze dzieci chodziły do tego przedszkola, teraz przyprowadziły najmłodsze. Ich nowa koleżanka to młoda kobieta z dzieckiem, niezamężna, która nie chce mówić o sobie. Ale jest ciepła, życzliwa więc biorą ją pod swoje opiekuńcze skrzydła. Żadna z nich nie zdaje sobie sprawy, że ten drobny incydent na boisku szkolnym okaże się kulą śniegową, przewróci do góry nogami życie całej społeczności, przyczyni się do zrzucenia masek z wielu twarzy, a sielankowa rzeczywistość przedmieść Sydney okaże się tylko pozorem.

Od początku wiemy też, że ktoś zginął. Na wieczorku integracyjnym rodziców. Nie wiemy kto, nie wiemy dlaczego, nie wiemy kto zabił. Nie wiadomo czy to zaplanowana zbrodnia czy nieszczęśliwy traf. W takim wypadku każdy jest podejrzany, a wypowiedzi świadków tylko zwiększają napięcie.

Autorka pięknie prowadzi nas do finału. Oddaje głos każdej z kobiet, poznajemy ich myśli, możemy patrzeć na świat i otaczającą je rzeczywistość z ich punktu widzenia, poznając ich motywacje (nie zawsze pozytywne). Wiemy dlaczego przemilczają pewne rzeczy, co myślą i do czego są zdolne. Często czytając miałam przed oczami sceny z serialu „Gotowe na wszystko” – bardzo podobne, szczere do bólu i bez upiększeń myśli bohaterek. Jak się okaże każda z nich nie ma życia jak z marzeń. Status społeczny nie zapewnia szczęścia o jakim marzyły. Im więcej poznajemy kobiet z otoczenia bohaterek tym smutniejszy rysuje się obraz ich życia, tożsamy jednak ze współczesnymi problemami kobiet na całym świecie: przemoc domowa, zdrady, burzliwe relacje z byłymi małżonkami, niedogadywanie się z nastolatkami, napięcia między członkami rodzin, konieczność dorównywania innym, chowanie frustracji matek, które poświęciły się dzieciom kosztem swojego rozwoju i jednocześnie tych matek, które mają dla dzieci mniej czasu, bo pracują. Każda strona tej książki może być tematem do dyskusji. Autorka ukazuje skrajności: od szkolnych niesnasek po przemoc we wszelkich objawach. Zło ma wiele płaszczyzn, ale ludzie którzy jej doświadczyli są bardziej zdolni do wychwycenia jej objawów. I nie pomogą tu kłamstwa i kłamstewka, nawet jeżeli wydaje się niektórym, że pieniądze pozwalają na więcej, a dzieci nic nie wiedzą. Prawda wypłynie na wierzch.

„Wielkie kłamstewka” to opowieść o żonach i kochankach, o byłych mężach i drugich żonach, o macierzyństwie i jego cieniach, o rodzicach i dzieciach, matkach i córkach, o współczesnych problemach, których wcześniej nie było, o komplikacjach z łączenia rodzin patchworkowych, o chorobliwej manii na punkcie urody, o skłonności do przemocy, którą staramy się tłumić i o kłamstwach i kłamstewkach, które pozwalają nam doczekać kolejnego dnia. Tylko czy naprawdę musimy kłamać, oszukiwać? I czy zawsze prawda nas wyzwoli?

Ta książka to też piękny obraz kobiecej więzi, przyjaźni która rodzi się wolno, ale z dnia na dzień staje się mocniejsza, zatacza coraz większe kręgi i przyciąga na swoją orbitę coraz to nowe kobiety. A kiedy nastąpi ten decydujący moment jedna z nich powie: „ja nic nie widziałam” co będzie kwintesencją tej więzi.

Piękna, mądra książka, która pochłonęła mnie bez reszty.

Polecam!

MaGa



1 komentarz:

  1. Mi również bardzo przypadła do gustu i dołączam się do rekomendacji :-)

    OdpowiedzUsuń