Strony

piątek, 12 czerwca 2020

Odrobinę paranormalu, czyli Strefa mroku, Nos4a2, Russian Doll


Kolejna notka serialowa, choć trochę zwalniam tempo ostatnio i niewiele mi podpasowuje. Z dzisiejszych też tylko jeden obejrzałem do końca, a dwa porzuciłem w trakcie, bo jakoś nie porywały. No to do rzeczy.

Russian Doll - jeżeli pamiętacie Dzień świstaka, fabuła Was specjalnie nie zaskoczy, natomiast w detalach ta nowa produkcja jest dużo bardziej zakręcona, ma więcej charakteru. Bohaterka ćpa, pije i bawi się na całego, choć nadciągające urodziny troszkę ją dołują - najchętniej by się zresetowała, żeby nie myśleć o tym co przykre.
Wieczór nie kończy się jednak dobrze. Tyle, że to nie jedna śmierć, tylko maraton, który nie ma końca - jakkolwiek nie próbowałaby uniknąć wypadku lub innego sposobu uśmiercenia, ono i tak jej się trafia, a potem znów znajduje się w łazience na swojej imprezie... Jej życie może potrwać kilka minut, kilka godzin, a może prawie cały dzień.

Ten szalony maraton i próby rozgryzienia tego co się dzieje, są też okazją do próby okiełznania tego co dzieje się w jej życiu, może przewartościowania go. W tej pętli czasowej jak się okazuje tkwi nie tylko ona, ale poza tą wyjątkową dwójką, nikt nie inny nie pamięta pozostałych wersji dnia - może więc chodzi o odnalezienie tej idealnej sekwencji czynności i decyzji i wszystko się naprawi?
Polubić ten czarny humor pewnie nie wszystkim przyjdzie tak samo łatwo, ale mimo wszystko serial polecam uwadze! Ileż ciekawych sposobów na śmierć można wykombinować.


Dalej mamy coś co z pozoru wygląda na młodzieżowy horror, ale im bardziej wgłąb tym robi się poważniej, a raczej dziwniej, bo tych elementów uproszczonych, wykurzających bohaterów też do końca co niemiara. "Nos4a2" oparta na powieści Joe Hilla to historia faceta, który pojawia się z zaświatów i zabiera do innej rzeczywistości dzieci, którymi dorośli się nie interesują. Wsadza dzieci do swojego zabytkowego auta i wiezie je do świątecznej krainy, gdzie mają być szczęśliwe. Im bliżej tej krainy, tym bardziej ich energia życiowa jest przez niego pochłaniana i raz widzimy go jako obrzydliwego starca, a raz całkiem przystojnego młodzieńca. Taki wampir w świąteczno-zimowej oprawie.
W sumie to fragmenty z Zacharym Quinto, który gra Charlesa Manxa są tu najlepsze. Jego przeciwwagą w naszym świecie i kimś kto może pozbyć się go na zawsze ma być nastoletnia dziewczyna, uwielbiająca jeździć na motorze i posiadająca dar, który pozwala jej na moment zanurzyć się w innej czasoprzestrzeni i odnajdywania tego co zgubione. 
Jak dla mnie w tych wątkach z młodą bohaterką za dużo było dziwnych obyczajowych wtrętów, konfrontacja się wciąż odsuwała w czasie, a pojedyncze momenty, gdy serial wchodził w fajne rejestry (czy też klimaty), były na tyle nieliczne, że po 8 odcinkach chyba wreszcie zrezygnowałem. Jak na horror zbyt mało straszne i zbyt dużo uwagi poświęcono jakimś dziwnym rodzinnym przepychankom, które w sumie niewiele wnosiły do całości. Ktoś oglądał do końca? Może mnie przekonacie, że jednak warto?



Kolejna produkcja to próba odświeżenia klasyka telewizyjnego sprzed lat. Ja sam go pamiętam słabo, ale w latach 80 sporo było tego typu rzeczy - albo w klimatach horrorów, albo S-F z wątkami tajemnicy i grozy, gdzie każdy odcinek był odrębną historią, która jakoś była komentowana na początku i końcu przez narratora. Taka właśnie jest nowa "Strefa mroku".
Mimo dużej rozmaitości tematycznej to prawdę mówiąc nie czułem jakiejś większej ciekawości przy pierwszych 7 odcinkach. To co się rzucało w oczy, to fakt, że próbowano za wszelką cenę wprowadzić bohaterów o różnym pochodzeniu, czyli mamy obraz Ameryki różnobarwnej, wielokulturowej. Ale czy dlatego warto było odświeżać legendę i czy taki format jest wciąż atrakcyjny? Chyba w czasach seriali, które budują ciekawą historię, stawiają na aktorstwo, klimat, scenariusz, to takie ramotki, gdzie najważniejsza jest jakaś mniej lub bardziej udana niespodzianka, są po prostu ramotką. Komik, który chce robić karierę za wszelką cenę i dostaje na to niezawodny sposób: musi w żartach opowiadać o realnych osobach (choć one tej samej nocy giną). Dziennikarz śledczy, który trafia w trakcie lotu samolotem trafia na podcast opowiadający o tym, iż jego lot kończy się katastrofą. Te dwa pierwsze odcinki trzymały dobry poziom, potem już niestety było coraz słabiej. Ani w tym wielkich zagadek, ani humoru, ani strachu.

1 komentarz:

  1. Widziałam tylko Russian Doll i myślę, że jest to zdecydowanie niedoceniana produkcja, a i soundtrack cudowny!

    OdpowiedzUsuń