Strony

czwartek, 14 maja 2020

Trzypak z lekka makabryczny, czyli Ma, Cztery pokoje i Ostatni Serb w Chorwacji


Niedługo kilka notek serialowych i znowu wrócę do klimatów kryminalnych, ale na razie jeszcze mieszanka filmowa, trochę starszych, trochę nowszych, a dziś połączy je odrobina makabry.

Najpierw coś z klasyki. Rok 1995, noc sylwestrowa, a gospodarzami będą Quentin Tarantino i Tim Roth. Ten drugi w roli szalonego boya hotelowego, który marzył o spokojnej nocy. Z początku może i on był spokojny, ale wydarzenia tej nocy nawet świętego by wyprowadziły z równowagi. Cztery pokoje i co ciekawe, każdy rozdział tej filmowej opowieści Tarantino oddał pod opiekę innemu reżyserowi. W efekcie jedynie Roth łączy całość, totalnie zakręconą, zabawną i przerysowaną, a dla siebie mistrz zostawił sobie finał, w swoim stylu, pełnym przekleństw i przemocy, sam grając jedną z ról.

Choćby dla obsady warto zobaczyć - Madonna, Hayek, Rodriguez, Willis, Banderas i wielu innych. Pewnie niezła zabawa była na planie. Niezależnie czy chodziło o opiekę nad dwójką dzieciaków z piekła rodem, czy pomoc w zorganizowaniu rytuałów kobiecego sabatu, mierzenie się z zazdrosnym mężem, czy też udział w zakładzie, który kończy niezłą popijawę - to wszystko jest pełne czarnego humoru, przerysowane (szczególnie poprzez grę Rotha), ale nawet po tylu latach wciąż może bawić.

Ciekawy projekt. O ile lubicie takie klimaty :) Ja szczególnie lubię historie opowiedziane przez Rodrigueza i Tarantino. 



Drugi z filmów w kinach chyba nie pojawił się wcale. Reklamowany jako thriller, niestety rozczarowuje, pewnie lepiej by się sprawdził jako dramat psychologiczny, ale w tą stronę twórcy nie poszli. Najciekawsze w nim jest to, że przez długi czas widz niczego się nie spodziewa, nie wie do końca co jest grane, a nawet gdy zacznie coś podejrzewać, chyba nie spodziewa się dość makabrycznego finału.
Najpierw poznajemy grupkę nastolatków, którzy marzą o tym, żeby trochę poimprezować, ale jako, że w USA prawo jest surowo przestrzegane nie bardzo mają jak. W zakupie alkoholu pomaga im kobieta dużo starsza od nich, śmiejąc się, że też była młoda. Przy następnej okazji idzie jeszcze dalej: zaprasza ich do swojego domu, twierdząc, że w suterenie mogą robić co chcą. Takiej okazji nie można stracić - imprezy robią się coraz większe, odważniejsze, a gospodyni wcale to nie przeszkadza, wręcz odwrotnie, wyraźnie przy nich młodnieje.
Tyle, że gdy chcą trochę wyluzować z balangami, ona dalej kusi, a potem nawet napiera, by nie rezygnowali z jej gościnności. Robi się coraz dziwniej, a żeby było dziwniej okazuje się, że Ma świetnie zna ich rodziców i chodziła z nimi do szkoły, więc chyba nieprzypadkowo zainteresowała się właśnie nimi.


Niestety nie udało się uniknąć w scenariuszu schematów i uproszczeń, dlatego film, który może i w pomyśle miał jakiś potencjał, raczej nie zostanie zapamiętany. Jest przeciętnie, choć rola Octavii Spencer dość ciekawa. Za to zagrywki slasherowe nie zasłonią słabości całego projektu i fatalnej gry dzieciaków.


I wreszcie ostatnia rzecz, chyba najbardziej odjechana spośród obrazów oglądanych w ostatnich miesiącach. Wyobraźcie sobie apokalipsę zombie, w połączeniu z wątkami komediowymi, politycznymi i jeszcze jakimś spiskiem sił międzynarodowych przejmującym władzę nad malutkimi krajami. Jak to robią? Ano prosto - wywołują poprzez skażenie wody zarazę, którą potem "leczą" własnymi szczepionkami.
Twórcy "Ostatniego Serba w Chorwacji" nabijają się zarówno z nacjonalizmu, jak i z przyszłości swojego kraju, wieszcząc, że wkrótce on zbankrutuje, po tym jak prawie wszyscy zdolni do pracy wyjadą za granicę. Śmieją się z kreowania patriotyzmu poprzez mityczne bohaterki ganiające po ekranach, śmieją się z relacji bośniacko-serbsko-chorwackich... Generalnie pewnie oni lepiej się bawią na tym filmie, niż widz, który nie zna wszystkich niuansów, które pewnie są przez nich w mig wychwytywane. Poziom tej historii, typ humoru, scenografie - to wszystko przypomina totalny kicz, ale to w sumie właśnie stanowi też urok tego obrazu i jego siłę. Specyficzne, ale mnie bawi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz