Książka z tych, które może i nie czyta się dobrze, ale warto się z nimi zapoznać, bo dzięki nim można zmienić spojrzenie na problemy społeczne, którymi od dekady żyje również Europa. Uchodźcy, imigranci, przybysze - tak często mówi się o nich w kontekście jakichś zagrożeń, ryzyka zniszczenia komfortu i tradycji jakie zbudowały sobie kraje europejskie. Tak rzadko myśli i mówi się nich nie w kategoriach liczb, tłumów, które przerażają, problemów, ale przysłuchując się historii konkretnych ludzi. Właśnie taką optykę przyjął Agus Morales. Próbuje sobie i nam odpowiedzieć kim są współcześni uchodźcy, co nimi kieruje, przed czym uciekają, czy nie mają innego wyjścia i czego szukają w bogatych krajach północy.
I choć dla mnie nie było tu rzeczy super odkrywczych, to i tak przeczytałem tą pozycję z ciekawością. Brakuje mi w niej pewnych wątków, ale na pewno mogę ją polecić znajomym, szczególnie tym, którzy twierdzą, że trzeba bronić naszego kraju i Europy przed wyimaginowanym potopem, który ich zdaniem chce nas zniszczyć. Fala, która dla nich jest anonimowa i której nadają wiele cech, które nie są prawdą (wszyscy uchodźcy to wyznawcy Islamu, większość to młodzi mężczyźni, potencjalni terroryści itp.), ma różne oblicza, a gdy przyjrzysz się konkretnym ludziom, zrozumiesz ich lepiej.
Dobrze, że przy okazji obalane są również dwa mity, które mogą zmienić naszą europocentryczną optykę - to nie prawda, że problem uchodźców dotyczy tylko naszego kontynentu i kłamstwem jest jakoby sam proces był nowym zjawiskiem. Albo zapominamy albo po prostu z niechęcią chcemy przyznać, że na całym świecie od dekad mamy do czynienia z konfliktami wewnętrznymi albo i wywołanymi przez siły zewnętrzne, które zmuszają ludzi do ucieczki, porzucenia swoich domów, szukania bezpiecznego schronienia. Syria i koszmar wojny mignęła przez ekrany naszych telewizorów, ale czy o niej pamiętamy? Wcześniej był choćby Afganistan, Palestyna (o której tu niestety niewiele), Czeczenia, Irak, ale również masa państw na kontynencie afrykańskim, gdzie bilans ofiar i zdjęcia tego co się dzieje, nawet nie trafiają do naszych mediów. Czy jesteśmy odpowiedzialni za tych ludzi? Takie pytanie wydaje się niby rozsądne, ale z drugiej strony nasz kraj, który w swojej historii wiele wycierpiał może powinien lepiej zrozumieć cierpienie tych ludzi i zadać inne: czy musimy być tak obojętni wobec nich? Strach o życie, przemoc, kradzieże, gwałty, bombardowania, niszczenie zasobów niezbędnych do życia zmuszają ludzi do wyruszenia w podróż, której wcale nie chcą. Do wybrzeży Europy docierają i tak w niewielkim procencie - nie jest to wcale tak proste, a większość z nich koczuje w różnych obozach dla uchodźców albo w krajach sąsiadujących z ich ojczyznami marząc o powrocie do domu albo nawet wewnątrz swojego kraju, pod ochroną organizacji międzynarodowych, ale ich życie jest wegetacją i czekaniem na zmiany, których wyglądają na próżno.
Łatwo nam mówić: szukają wygodniejszego życia, powinni zostać i bronić swoich domów... Nie jesteśmy w ich sytuacji, nie przeżyliśmy tego co oni. Poczytajcie więc ich historie. O bombach spadających na domy czy o tym jak bandyci przychodzili z żądaniem haraczu, który przekraczał możliwości jakichkolwiek dochodów. Próbując zmienić swoje życie, często skazują się na wegetację, ryzykują bardzo wiele, a w dodatku narażają się na stereotypowe łatki, które przyczepiane są wszystkim uchodźcom... Czy naprawdę godzą się na nazywanie siebie takim mianem?
Morales słucha tych historii podróżując po świecie - jest w Meksyku słuchają tych, którzy chcą przedostać się na północ, słucha tych którzy są w obozach dla uchodźców, ale i tych, którzy przeszli już do Europy i chcą zacząć nowe życie.
Napisałem, że nie czyta się to dobrze - może to subiektywne odczucie, ale po prostu tak duża dawka informacji z różnych stron świata i masa pojedynczych historii, sprawiają że nasze emocje nie są tak intensywne przez całość lektury, zaczyna się to robić suche i zbyt monotonne. Mimo wszystko to rzecz absolutnie warta przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz