Gdy widzę reklamy typu: niesamowicie zabawny, genialna komedia, od wielu już lat podchodzę do filmu jak do jeża. Chyba moje poczucie humoru już dawno rozjechało się z tym co uważa się za zabawne - szczególnie za Oceanem (Kac Vegas itd.). Na szczęście teraz przed seansem, zawsze mogę nie tylko polegać na opiniach innych (Filmweb coraz bardzie mnie swoimi ocenami zawodzi - młode pokolenie dyktuje tam swoje gusta). Zerkam do swojego spisu obejrzanych filmów i sprawdzam choćby nazwisko reżysera w tym przypadku to Noah Baumbach, którego widziałem już przecież choćby Greenberga. No i już wiem czego mnie więcej się spodziewać. Tym razem trochę inna historia, ale czuje się trochę podobieństw - widać, że reżysera bawią i pociągają bohaterowie, którzy są mocno neurotyczni i trochę odstają od swego otoczenia. Czasem wrażliwością, jakimiś swoimi zasadami, oczekiwaniami - po prostu choćby bardzo chcieli, nie bardzo potrafią nadawać na tych samych falach co otoczenie. Związki kończą się zwykle szybkim rozczarowaniem lub zranieniem którejś ze stron. Tak trochę jest i z bohaterką tego filmu. Jej neurotyczność i pewne klimaty, dialogi w tym filmie bardzo przypominają to co kiedyś robił Woody Allen - nic dziwnego więc, że pojawiają się takie porównania. Ale nie dość, że są dość trafne, to moim zdaniem są sporym komplementem (przynajmniej jeżeli mówimy o jego starszych produkcjach) - filmy te nie tylko dają okazję by trochę się pośmiać, ale pokazują trochę prawdy o współczesnych dwudziesto, czy trzydziestolatkach, ich życiu, marzeniach, lękach i marzeniach...
Studia, kariera, bogactwo, sukces, sława... A co gdy tego wszystkiego się nie złapie? I jeszcze nie jest się gotowym na stabilizację, rodzinę, kredyt? Przyjaciele znikają, zmieniają się, a my stoimy w miejscu?
I to właśnie może się tu podobać - bez robienia sobie na siłę żartów, bez chamstwa i obsceniczności, udaje się pokazać dość zabawnie i szczerze historię o przyjaźni i o dojrzewaniu. Czarno białe zdjęcia, fajna muzyka i świetna rola Grety Gerwig zostają w głowie jako coś bardzo pozytywnego. Może chwilami drażni, może się dłuży (widziałem wychodzących, ale to pewnie ci, dla których komedia to jedynie rzeczy typu Druhny), ale po wyjściu z kina ma się wrażenie, że jest w tej opowieści coś ciekawego, nie głupiego.
Niby bez jakiejś wielkiej akcji, dość skromny film, ale ma w sobie sporo ciepła i humoru (takiej ironii jak u Allena). Warto, bo w kinie niewiele tego typu rzeczy.
genialny opis :)
OdpowiedzUsuń