Oj w ostatnim zabieganiu przydałoby się trochę odpoczynku i złapania nowych sił, jakiejś regeneracji. Bo ile można ciągnąć na samej adrenalinie "bo tak trzeba" i zarywać weekendy czy nocki, bo coś jeszcze trzeba zrobić? Żeby odciąć się od pracy chyba powienienem komórkę wyrzucić przez okno, a komputer omijać z daleka. Ale powoli zbliża się koniec roku, więc może i chwila oddechu. Dziś mimo zmęczenia i różnych rzeczy na głowie udało się jakoś pociągnąć szkolenie, z którego wpadnie troszkę kasy, więc i humor od razu trochę lepszy i już nie wisi nade mną nic do czego trzeba by się pilnie przygotowywać. A w aucie - nie tylko by ożywiać - właśnie ta płyta. Niby od pół roku już słuchana, ale chyba nawet częściej przez żonę niż przeze mnie. Niesamowita dawka energii. Akurat chyba tego mi było na dziś potrzeba.
Nazwisko postrzeganego jako lider tej formacji Roberta Friedricha znane jest miłośnikom mocnej muzy. Kiedyś Acid Drinkers, potem m.in. 2Tm2,3 czy KNŻ, a teraz kolejny projekt współtworzony z muzykami, którzy też przecież z niejednego pieca chleb jedli. Robert "Drężmak" Drężek (gitara) i Krzysztof "Kmieta" Kmiecik (gitara basowa) - obaj m.in. ze składu Tymoteusza oraz znany ze współpracy z takimi zespołami jak Armia czy Turbo - Tomasz "Krzyżyk" Krzyżaniak (perkusja). Ale najciekawszy jest wokal - Litza owszem wydziera sie mocno, ale głównie w chórkach, a cieżar wokalny spoczywa w dużej mierze na Przemysławie "Hansie" Frenclu (raper ze składu 52 Dębiec). To zestawienie naprawdę brzmi ciekawie i jest to dowód na to, iż przy ostrej muzie wcale nie trzeba zdzierać gardła, a tekst może być zrozumiały. Połączenie udane nadające temu materiałowi fajny smaczek i kolor, chyba bez niego ta płyta byłaby sporo uboższa.
Zaczyna się od intro - świetne gitary, w tle jakieś klawisze, klimat niczym z jakiejś kapeli progresywanej, która jakiegoś speeda dostała - dobry wstęp, a dalej równie ciekawie. Wiekszośc numerów zbudowana jest na podobnym schemacie - świetne tempo narzucone przez perkusję (po prostu czad!) i bas, fajne solówki na gitarach, tekst podzielony na obu wokalistów przy czym "Hans" śpiewa prawie recytując zwrotki (może miejscami za mało wkłada w to ekspresji, ale za to wszystko można zrozumieć, co jest rzadkością), a Litza bierze na siebie tylko wykrzykiwane w refrenie proste teksty. Punkowska energia, metalowe akcenty, najczęściej proste teksty, a do tego wpada w ucho, bo zwykle chłopaki zadbali o jakąś melodię (może momentami jest aż za przebojowo np. "Trafiony, zatopiony"). Najlepsze przykłady jak dobrze może takie połączenie wyjść - numery takie jak "Niezalogowany", "Jestem głupcem" czy "Autystyczny" (chyba powinien się stać hymnem wszystkich facetów).
10 numerów a na dodatek jeszcze wersje instrumentalne wszystkich numerów. Kawał świetnej ostrej muzy - jest surowo, garażowo, ale co ważne czuje się, że jest w tym niesamowita dawka energii, szczerości, to dynamiczne granie wynik z ich potrzeby serca, a nie wydania "hita" coby radio go grało. Można tu znaleźć elementy i punka, metalu, hardcore, czy trash. Dużo w tym radości, ale czuć też, że ci ludzie chcą dzieląc się tą muzyką coś przekazać - wystarczy posłuchać tekstów, wsłuchać się w takie numery jak "Za wolność" czy "W ciemności"...
Płyta trochę "brudna", ale taki już jej urok - dzięki temu brzmi to świeżo, prawie jak na próbie. A kto nie widział ich na żywo polecam gorąco! Niesamowity czad! Można znaleźć nagrania w sieci.
Ten wymieniony wyżej "Za wolność " zasługuje na szczególną uwagę, bo to element innego ciekawego proejktu - płyty nagranej przez różnych młodych wykonawców w hołdzie i ku pamięci o Powstaniu Wielkopolskim (jedyne wygrane polskie powstanie) - tu więcej o projekcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz