Jak niedawno wspominałem pewien szał na oglądanie minimum jednego filmu dziennie ostatnio mi minął. Zaległości książkowe sprawiają, że z luboscią zanurzyłem się w stosy, ciekaw jestem tylko kiedy dekoder się zapcha nagranymi rzeczami i wtedy będe miał zaległości i tu i tu :) No bo żal przegapić coś ciekawego, nawet jeżeli te moje wybory są czasem przypadkowe. Jedną z ostatnich takich ciekawostek, o której niewiele wiedziałem, a która mnie jakoś zainteresowała był kostiumowy film z Isabelle Adjani o szaleńczej miłości córki Victora Hugo.
Dużo w tym filmie ducha "Pani Bovary" Flauberta - uczucie tej dziewczyny do poznanego kiedyś oficera brytyjskiego jest równie oderwane od jakiegolwiek rozsądku, szalone i nie znające barier, bardziej oparte na własnych imaginacjach i pragnieniach niż na jakichkolwiek dowodach na odwzajemnienie tego uczucia. Jej miłość jest romantyczna, naiwna, irracjonalna i tak wielka, że gotowa jest zrobić wszystko aby osiągnąć swój cel (czyli ślub). A opowieść ta podobno oparta jest na faktach.
Historia rozpoczyna się gdy dziewczyna przypływa za swym ukochanym (bez jego wiedzy oczywiście i wbrew woli rodziców) do Halifaxu (Kanada) i tu próbuje przekonać go do tego iż skoro ma dowód na tak wielkie uczucie, które poganało ją przez ocean nie ma wyjścia tylko musi je przyjąć. Tymczasem on jej nie kocha, znajomość wcześniejszą potraktował jako przelotną i nie ma zamiaru się z nią wiązać, jest to zresztą typ dość antypatyczny, słynący ze swego rozrywkowego stylu życia. Ale obserwując to co wyprawia nasza bohaterka daleki jestem od potępienia faceta, jako nieczułego - ma coraz wiecej dowodów na to, iż Adela (długo ukrywająca swą tożsamość przed otoczeniem) zachowuje się po prostu jak wariatka. Kłamstwa, przebieranki, śledzenie, szantaż, błagania, groźby czy nawet próba zahipnotyzowania pewnie nie wyczerpują całego arsenału środków po jakie sięgała by się z nią ożenił, była nawet gotowa dzielić się nim z innymi kobietami byle mieć choc cząstkę jego dla siebie.
Zagrane to jest dość brawurowo, przesadzone, ale cóż - taki już scenariusz i taka rola. Do tego nakładają się jakieś wyrzuty sumienia z powodu zmarłej śmiercią tragiczną siostry, jakieś koszmary... Trochę to trąci Harlekinem i mało jest przekonywujące czy poruszające. Gdy ma jeszcze pieniądze i żyje na poziomie rozumiem jej upór, nadzieję, ale gdy wszystko już przepada, a ona bez grosza płynie za ukochanym do Afryki to już lekka przesada.
Film ma już swoje lata, chyba nie dla wszystkich (mnie średnio wciągnął), ale warto zobaczyć pierwsza docenioną rolę Adjani (nominacja do Oscara).
trailer
Film ma już swoje lata, chyba nie dla wszystkich (mnie średnio wciągnął), ale warto zobaczyć pierwsza docenioną rolę Adjani (nominacja do Oscara).
trailer
Zawsze fajnie się ogląda Isabelle Adjani. To genialna aktorka i mimo że jej filmy w większości nie są w moim guście to nie przegapię filmu z jej udziałem, jeśli pokazywany jest w telewizji. Niestety "Adeli H." nie oglądałem.
OdpowiedzUsuń