Strony

środa, 6 kwietnia 2011

Hurt Locker - W pułapce wojny, czyli saper myli się tylko raz

Jakoś umknął mi w roku ubiegłym ten film - może poddałem się negatywnym opiniom, że to nuda, że nie warto. A wcale nie jest taki zły, może za długi, może nie zasłużył na Oscara, ale mimo wszystko to dla mnie całkiem interesujący obraz. Akcja filmu dzieje się w Iraku - oto oddział saperów, który wzywany jest do różnych trudnych sytuacji w mieście. Bo nawet po zakończeniu oficjalnych działań wojennych, bomby podkładane są często nawet przez małe grupki, które chcą zdestablizowac sytuację, pozbyć się "okupanta". Każda kupka gruzu, każdy samochód może okazać się pułapką. A ty masz ratować nie tylko skórę kolegów ale chronić cywilną ludność, która często cię nienawidzi.
To jest tło - bo reżyserka Kathryn Bigelow tak naprawdę opowiada o czymś innym - o uzależnieniu od adrenaliny, od poczucia bycia potrzebnym i prywatnej walki kto wygra - ten co bombę wymyślił czy ja jeżeli ją rozbroję. Nowy i dość ekscentryczny dowódca oddziału jest ryzykantem i często olewa regulamin - dlatego jego podwładni mają go dość, oni odliczają już dni do końca swojej zmiany i nie chcą ryzykować. Otrzymujemy więc trochę scen napięcia - rozbrajanie kolejnych ładunków czy ściganie podejrzanych po mieście, mamy trochę scenek z samej bazy i konflikty między żołnierzami ale akcja jest porwana, to jedynie ciąg pewnych epizodów, które nie łaczą się i nie mją ważnych konsekwencji w przyszłości. To co pewnie było zdaniem twórców filmu najważniejsze to pokazanie zmagania się naszego bohatera z własną bezsilnością, złością, udowadnianiem sobie swej mocy, gonieniem za adrenaliną. Mając rodzinę wcale do niej nie tęskni - jego sensem życia jest bycie na pierwszej linii i w kombinezonie czy bez niego robić swoje. Postać jest zagrana nieźle - wiarygodnie i z jajami.
Czemu akurat ten obraz zrobił takie wrażenie na Akademii filmowej przyznającej oscary? Może przyszedł po prostu czas na jakieś rozliczenie z udziału w wojnie w Iraku - tak jak to robiono po Wietnamie? Ten film nie pokazuje oczywiście całego konfliktu, nie pokazuje też "wroga" bo jest on jak duch - widzisz tylko jego przerażające dzieło czyli np. efekty wybuchu. Tym bardziej trudna do pojęcia dla żołnierzy jest ta walka - zamachy samobójcze są dla nich czymś kompletnie niezrozumiałym, a ci którzy to organizują są nieuchwytni. Co sie dzieje w psychice ludzi, którzy trafiają w samo centrum takiego konfliktu mając za zadanie chronić ludność, ale i mając świadomość, że ta ludność cię nienawidzi? 
Wojna to narkotyk -  przesłanie też jest w miare czytelne - ci którzy tam trafiają zmieniają sie pod wpływem działań wojennych - funkcjonują wciąż w napięciu, zagrożeniu, zmuszani do podejmowania decyzji o czyimś życiu czy śmierci (w obawie, że ktoś strzeli do ciebie czy masz prawo strzelać do cywila?). 
Jak pisałem - jest całkiem ciekawie - nie nachalnie i jednoznacznie, może nie tak widowiskowo jak to widzieliśmy u innych (choćby "Helikopter w ogniu"), ale ta surowość i oszczędność nawet nie przeszkadza, bo sprawia, że jest bardziej realistycznie. Wybitne? Raczej nie. Do obejrzenia? Jak najbardziej.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz