Strony

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Czwarty stopień, czyli bardziej strasznie bo na faktach?

Od razu na początku otrzymujemy informację, że wszystko co zobaczymy w filmie miało miejsce w rzeczywistości - sceny "fabularne" są jakby odtworzeniem przez aktorów tych wydarzeń, a dodatkowo w film wplecione są zdjęcia dokumentalne z nagrań z sesji terapeutycznych. Czy to przekona Was do tego by uwierzyć w to wszystko co zobaczymy i żeby napędzić nam stracha? Czy tajemnicze wydarzenia w Nome - małym miasteczku na Alasce, potraktować mamy jako dowód na chorobę psychiczną głównej bohaterki czy na to iż jest to kolejna świetna sprawa do Archiwum X?
Uwaga jeżeli jeszcze nic nie wiesz o tym filmie w poniższej recenzji chyba nie uniknę zdradzenia pewnych szczegółów. 
Nie bez powodu nawiązuje do tego serialu bo atmosfera horroru/thirllera Olatunde Osunsanmiego jest mieszanką tego co tygrys lubiły najbardziej tyle że 20 lat temu. Sam pomysl na wykorzystanie technik "dokumentalnych" też nie jest przecież wykorzystany po raz pierwszy - najbardziej narozrabiał tu "Blair Witch Project".
Tytuł filmu nawiązuje do czterostopniowej skali kontaktów z pozaziemską cywilizacją - najwyższym czyli czwartym jest porwanie przez kosmitów. Dr Abbey Tyler (słabiutka moim zdaniem Milla Jovovich), która zmaga się z niewyjaśnionym morderstwem swojego męża, próbuje kontynuować jego badania dotyczące tajemniczych zniknięć ludzi. Nagrywając swoich pacjentów zaczyna z coraz większym niepokojem dostrzegać, iż dzieją się wokół niej rzeczy których nie potrafi wyjaśnić.
Napięcie rośnie, umierają kolejne osoby, pani psycholog sama zaczyna być podejrzewana iż wpływa na bieg wydarzeń... A potem całą misternie zbudowaną atmosferę niszczy się przez jakieś bzdurne i łopatologiczne sceny, kosmitów gadających po starosumeryjsku, że są bogami, latające światła i tak dalej. A mogło być tak fajnie. Widać jednak nie każdy potrafi utrzymać tajemnicę do końca - tu wszystko się rozłazi w szwach - reżyser jeszcze próbuje ratować sytuację podejrzeniami wobec bohaterki, ale tak naprawdę już cały klimat został zniszczony. A wiec co? Warto obejrzeć? Jeżeli lubicie mieszankę thrillera z S-F to czemu nie, ale ani to fantastyka ani thriller. Podobne uczucia pamiętam, że miałem po "Znakach" sprzed kilku lat. No jak straszy skoro nie straszy?
A zwolennicy spiskowych teorii oraz kontaktów z obcymi myślę, że potwierdzą po tym filmie tylko swoje podejrzenia - nagrania archiwalne są chyba najmocniejszą stroną filmu. Sceptycy co najwyżej wzruszą ramionami.
Jeżeli to ściema to czemu FBI tak interesuje się tym małym miasteczkiem?
Cóż może kiedyś powstanie ciekawszy film, który podejmie próbę odpowiedzi...

możesz zobaczyć także: Dystrykt 9 lub Mr Nobody



1 komentarz: