Zupełnie przypadkiem można trafić czasem na ciekawe rzeczy w TV (szkoda, że to nie w ogólnodostępnej) - tym razem trafiłem ma produkcję z Hongkongu, która w Europie pojawiała się na różnych festiwalach parę lat temu. Bębniarz to historia młodego człowieka (syna gangstera), który z lekkomyślnego nastolatka staje się coraz bardziej dojrzałym człowiekiem i muzykiem. Wychowany w Hongkongu chłopak po tym jak odkryto jego romans z żoną pewnej grubej ryby, musi uciekać na Tajwan. Tam najpierw z nudów oraz pragnąc poznać bliżej pewną dziewczynę dołącza do grupy bębniarzy zen i zamieszkuje w ich wiosce wysoko w górach. Zafascynowany ich niezwykłą sztuką, ciężkim fizycznym treningiem oraz surowym trybem życia Sid stopniowo się zmienia.
Przemiana charakteru dokonuje się jak w bajce bez żadnych oporów, ale jak widać religie wschodu, wegetarianizm, sztuki walki, medytacja są taką wspaniałą terapią, że aż dziw, że nie wysyłamy tam wszystkich naszych nieletnich z którymi mamy kłopoty :) Powrót do Hongkongu jest dla naszego bohatera próbą charakteru - czy pojedna się z ojcem? Czy wybierze zemstę, karierę bossa mafijnego czy też spokój wewnętrzny i grę na bębnach? Niech Was jednak pewne uproszczenia nie zniechęcą - historia opowiadana jest ciekawie, zdjęcia i muzyka momentami tworzą piękną całość, sceny gry na bębnach hipnotyzujące, a całość ma specyficzny smaczek kina, które nie tak często do nas dociera. Po prostu coś innego.
Nie znałem tego, dzięki! Brzmi zachęcająco. M.I.T.
OdpowiedzUsuń