W poszukiwaniu czegoś w miarę świeżego na poniedziałkowy kącik muzyczny, wygrzebałem ubiegłoroczną premierę zespołu Soboń, czyli Jaro Sobonia i przyjaciół. Album interesujący, poetycki, trochę muzycznie odbiegający od tego co w ramach pop-rockowych rzeczy u nas się promuje.
A może nie tyle muzycznie, co wokalnie? Soboń często bowiem buduje na linii melodycznej bliższej pieśniom religijnym czy ludowym, niż temu co współcześnie dominuje. W jego balladach czuje się jakąś nostalgię, ale i pewne napięcie w głosie.
Chwilami to trochę jak pozytywka, gdzie wciąż wraca do nas pewien motyw, gdzie wznosimy się i opadamy, tyle że tu są jeszcze teksty, w które warto się wsłuchać.
Muzycznie - trochę elektroniki, która buduje nam gdzieś pogłos, tło, a na pierwszym planie m.in. gitara klasyczna. Bez wielkich solówek, popisów, najważniejszy cały czas jest głos i jego opowieść.
Może i melancholijne, ale nie smutne. Czuje się nadzieję - to nie tylko refleksja na temat otaczającego świata, ale przede wszystkim stwierdzenie: nie chcę być sam, razem będzie nam łatwiej. Bywa że oddalamy się od siebie, ale tęsknota i brak bolą dużo bardziej niż jakiekolwiek nieporozumienia.
Nie wiem czy mam ulubione. Słucham.
Może "Aby aortami"?
To co? Namówię Was do posłuchania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz