Strony

środa, 21 sierpnia 2024

Nieobliczalna, czyli słabiutko drodzy Państwo, słabiutko

Ostatnio mniej u mnie filmów, trochę brakuje czasu na oglądanie, ale coś tam jeszcze czasem wpadnie w oko. Szkoda jedynie, że nie zawsze to jest tego warte.
Nieobliczalna obejrzana głównie ze względu na Cielecką i Grochowską, ale mimo ich starań, trudno nazwać tą produkcję udaną. Dość mętny scenariusz, tak jakby ktoś mocno wzorował się na Wielkich Kłamstewkach, ale pogubił się w detalach, brak umiejętności budowania napięcia, czynią ten film po prostu nijakim. A przecież to miała być petarda - pierwsza produkcja krajowa Amazon Prime, która miała udowodnić, że też potrafią...


Na pewno może podobać się wątek przemocowego męża i Małaszyński wypada może i sztucznie, ale się stara. Mieć wszystko, a jednocześnie dusić się w związku, cały czas być kontrolowaną - to doświadczenie wcale nie tak rzadkie i pewnie mogłoby wystarczyć na wątek główny.

Wszystko idzie jednak w inną stronę - romansu kobiety i to z dużo młodszym od niej chłopakiem, synem najlepszej przyjaciółki. No to musi się rypnąć, bo wiadomo, że każde kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw, a im dłużej to trwa, tym gorsze mogą być konsekwencje.
Ale to wszystko mało, bo twórcy dokładają do tego jeszcze młodą dziewczynę (Wieniawa), podkochującą się w tym chłopaku, a jednocześnie opiekującą się matką cierpiącą na chorobę dwubiegunową. Matka zaś w przeszłości... No nie, tego już Wam nie zdradzę, ale intrygę próbowano rozpisać iście piętrową. A wyszło jak wyszło. Trochę ciepłe kluchy, chwilami jedynie dobrze podkręcone przez emocje aktorskie.

Za mało na emocjonujący seans. Niektóre wątki i postacie pojawiają się nie wiadomo po co, bo nie są wykorzystane, dialogi są marne... Nie no, po prostu szkoda czasu. Szkoda, bo materiał książkowy pewnie niezły - Stachula potrafi w takie klimaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz