Strony

sobota, 3 sierpnia 2024

Mnich i karabin, czyli zdecydowanie trzeba zrobić porządek

Zdaje się, że od dziś już w kinach studyjnych, więc to dobra okazja by o tym filmie napisać. A dla mnie dodatkowo to jakaś namiastka gór, z których wróciłem szybciej niż planowałem.


Bhutan dopiero od niedawna zaczął pojawiać się w naszej świadomości i na pewno budzi ciekawość. Kolejne produkcje pokazujące ten kraj, choć są przesłodzone, nie ukrywają też tego jak wielka przepaść dzieli ten "najszczęśliwszy kraj na świecie" i bogate kraje Europy czy Azji. Mogliśmy zobaczyć to np. w "Lunanie" (pisałem o tym filmie tak) a oto możemy oglądać kolejną produkcję Pawo Choyninga Dorjiego, znowu łączącą w sobie elementy komedii, ale i refleksji nad tym jak się żyje w Królestwie Smoka u podnóży Himalajów. To trochę jak nasze "U Pana Boga za piecem" gdy zestawiasz styl życia ludzi w miastach, ich zagonienie, pożądanie pieniędzy, problemy, z prostym, ale i przyjmowanym ze spokojem życiem na wsi. Gdy próbujesz coś narzucić mieszkańcom górskich osad, którym do szczęścia tak niewiele potrzeba, możesz jedynie narobić problemów, wprowadzając w ich umysły niepokój, a w społeczność niesnaski.

Punktem wyjścia tej historii są przełomowe dla Bhutanu pierwsze demokratyczne wybory, który zadziały się zdaje się w roku 2008. Król, który rządził do tej pory postanowił abdykować, by otworzyć swój kraj na nowoczesność. Jak jednak przekonać ludzi do tego, że mają wybierać i żeby wiedzieli kogo? Do najdalszych rejonów wyruszają urzędnicy, którzy mają przekonywać do głosowania i uczyć tego co to jest demokracja. Czy łatwo jest odpowiedzieć na to pytanie: po co nam to, przecież było dobrze jak było? Nam tu nie potrzeba zmian. Skąd w ogóle wiadomo, że to będą zmiany na lepsze?

Bo pojawi się telewizja, internet i moda na wszystko za zachodnie?
Możemy podśmiewywać się z postawy miejscowych, ale te pytania z ich perspektywy wcale nie są takie głupie? Czemu to ktoś nam mówić jak mamy żyć, myśleć, co odrzucać, a co cenić? Świat rolników odchodzi w przeszłość i niedługo pewnie będą się martwić że nie mają pracy, a młodzi uciekną, bo wmówi im się, że miasto da im szczęście. Twórcy "Mnich i karabinu" opowiadają historię pełną ciepła, pewnych uproszczeń, przerysowań, ale jednak trudno nie odmówić im trafności w pokazaniu pewnych prawd. Gdy widzisz jak dzieli się ludzi i każe im się kłócić między sobą, nienawidzić za to, że mają inne zdanie, nagle dostrzegasz też to co dzieje się w Polsce od ponad 10 lat. I całe to dobrodziejstwo wynikające z demokracji zaczyna trochę blednąć. 





Zabawne, ciepłe, no i jakie widoki. A w bonusie pewnie dostaniesz jak ja nachodzącą cię myśl: 

A może by tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? Cholera przez 6 dni żyłem bez wiadomości, ale i bez nerwów. Żyjąc po prostu drogą, widokami, ciesząc się z tego, że mogę coś zjeść, położyć głowę. I co więcej potrzeba do szczęścia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz