Strony

czwartek, 18 lipca 2024

Słowenia. Mały kraj wielkich odległości - Zuzanna Cichocka, czyli słowiańska Szwajcaria

Seria reportażowa od Wydawnictwa Poznańskiego ma swoje mocniejsze i słabsze strony. Na pewno ciekawe w niej jest to, że najczęściej piszą to osoby, które dobrze znają dany kraj, siedzą tam od lat, choć jako Polacy potrafią też dostrzegać obiektywnie wady i jakieś słabsze strony życia w danym miejscu. W dodatku w większości są to debiuty, czyli piszą to ludzie może i mający trochę próbek literackich za sobą (choćby bloga), ale nie uważają siebie za wielkich pisarzy, więc nie gwiazdorzą, starają się usuwać w cień. Każdy trochę na co innego zwraca uwagę, bo jeżeli zajmuje się językiem, sporo pisze właśnie o nim lub o kulturze, ktoś inny skupi się na historii, a ktoś inny jeszcze na architekturze. 

Nie są to reportaże, więc nie spodziewajcie się tras turystycznych i polecajek tego typu - może o nich się wspomni, ale to raczej opowieść o ludziach, o kraju, o tym jak się tam żyje. Na szczęście bez większej polityki, za to trochę ciekawostek, humoru, kulinariów, zwyczajów. I oto kolejny tom tej serii za mną, tym razem Słowenia, którą ledwie liznąłem, ale od lat jakoś bardzo mi się dobrze kojarzy.

I może to też miało wpływ, że czytało mi się to tak dobrze, nawet jeżeli po skończonej lekturze mam niedosyt i chciałbym więcej. Trudno w jednej książce opowiedzieć o wszystkim, trzeba coś wybrać, więc i Cichocka wybiera to co jej zdaniem mniej może znane, a co może być ciekawe. Tygiel kultur słowiańskiej, germańskiej, romańskiej, węgierskiej, wiele kultywowanych tradycji i zwyczajów, duma narodowa, choć przecież jako kraj oficjalnie istnieją dopiero od roku 1991.  Przyglądamy się tej różnorodności, bo przecież górskie osady na północy, niewiele mają wspólnego z wybrzeżem Adriatyku, z ewidentnymi wpływami włoskimi. Na Bałkanach, ten kraj wydaje nam się jakoś najbliższy mentalnie, zachwycamy się górami, ale i ich morzem. Przejdziemy się na kartach książki po Lublanie i dowiemy ciut na temat planów architektonicznych, wybierzemy się też do innych regionów, tym razem jednak zaskakująco mało jak dla mnie było spotkań ze Słoweńcami. O ich kraju trochę bardziej z lotu ptaka, a szczegółowo z rozmów z... mniejszościami. No to też ciekawe, ale to tak jakby budować sobie obraz Polski i Polaków z rozmów jedynie z osobami, które nie do końca z naszym narodem się identyfikują. I pewnie podobnie nie zawsze ten obraz byłby idealny.

Fakt, że historia byłej Jugosławii pełna była napięć między różnymi grupami, a potem na siłę trzymano ich w ramach jednej struktury, ale żyli tak blisko, że można się dziwić tym animozjom w ramach obecnych realiów. Poza pięknem krajobrazów (fotki to zdecydowany plus tej pozycji!), dotykamy więc raczej doświadczenia inności, obcości w Słowenii, niż tego co można by nazwać poczuciem bycia obywatelem tego kraju. 


Z ciekawostek, które mnie zaskoczyły - jak na nieduży kraj, duża liczba narzeczy i gwar regionalnych (ponad 40). Po kilku tygodniach od skończenia lektury sporo informacji już mi umknęło, musiałbym sobie na nowo je przypominać, co pokazuje, że rzucanie ich trochę mimochodem nie sprzyja zapamiętywaniu. To nie jest źle napisane, tylko może brakuje w tym trochę więcej iskry, życia. No i skupienie się jedynie na kilku obszarach życia społecznego, z wyraźnym budowaniem tezy o silnym nacjonalizmie Słoweńców, również uważam za niewielki minus. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz