Strony

niedziela, 2 czerwca 2024

Diuna, czyli druga podróż na Arrakis i jest jeszcze lepiej

Kto nie obejrzał w kinie ten trąba, a ja też gapa że tyle czasu odkładałem tą notkę. Wciąż jednak kolejka około 30 pozycji do opisania, a dnia ani notatnika nie rozciągnę bo nie są z gumy.

 

Diuna. Wciąż trwają dyskusje fanów na ile nowa wersja jest wierna oryginałowi, na ile warto było wydawać tyle kasy, by ją nakręcić. Obawy czy się zwróci i będzie opowiadana dalej przecież nie są zupełnie od czapy. Villeneuve jest wizjonerem, ale czy do kina, który musi być nie tylko widowiskowe lecz i popularne, to wystarczy.
Nie znam dobrej odpowiedzi, ale jako widz, trzymam mocno kciuki, bo dwójka moim zdaniem nawet lepsza od części pierwszej.

 

Widowiskowo, spójnością opowiadanej historii, tak by nawet nie znając pierwowzoru można było się połapać, budowaniem napięcia, jak dla mnie jest prawie idealnie. Udało się wychwycić nie tylko ambicje głównych oponentów, ale i dylematy młodego Atrydy. On czuje oczekiwania, czuje presję, czuje też lęk, idzie jednak za wizjami, którym ufa. Przyszłość może i krwawa, daje jednocześnie szansę na zemstę, na zmianę losu Fremenów i planety. W sumie chwilami nawet podejrzewamy, że mimo całej naszej sympatii, jest on gotów poświęcić nawet ich wszystkich, w imię pomszczenia ojca, czyli swojej głównej motywacji. Czy możemy jednak powiedzieć to na pewno?Im więcej się dowiaduje o swojej przeszłości, tym bardziej nie ma on ochoty być niczyją marionetką, choć być może właśnie się staje narzędziem planu, który od setek lat knuje zakon Bene Gesserit. Próba rozgryzienia ich intrygi, tej sieci, która wydaje się być ważniejszą niż więzy krwi i honor, stanowi tu dodatkowy smaczek.


Oczywiście powieści miały w sobie więcej smaczków, wątków filozoficzno-religijnych, film różne sprawy upraszcza i sprowadza do intryg politycznych, rozgrywek w których odgrywanie mesjasza jest tylko narzędziem do realizacji własnych planów. To przede wszystkim kino akcji, umiejętnie prowadzące nas do finałowych starć i rozstrzygnięć. Czyż jednak można mieć o to pretensje? 
Ja to kupuję, zarówno fakt iż jest dużo bardziej dynamicznie niż w części pierwszej, jak i to że wciąż czuć tam tyle artystycznej wizji, malarskich wręcz ujęć, że Diuna przebija o klasę wszystkie blockbustery. 

Świetne, epickie wręcz widowisko, tylko raczej nie do małego ekranu, więc jeżeli tylko macie możliwość, poczekajcie już teraz z seansem do premiery kolejnej części i polujcie na pokazy całości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz